Rozdział 19 - Kto tu rządzi ?

195 8 0
                                    

W Mikołajowym Domu...

- Czy ty wiesz, z kim ty się zdajesz?! - krzyknął głośno Święty Pierwszy - ona... Ona... Myślałem, że w nocy bierzesz sanie i robisz coś dobrego a ty się szwędałeś z tą... Elfiryndą! Prosiłem i tłumaczyłem jak Elfowi na granicy, nie przyprowadzać mi nikogo do domu! Czy nie tak!?

Misiek, aż poczuł powiew powietrza na twarzy od krzyku ojca ,które stał od niego w dwumetrowej odległości. Zastanawiał się ,czy mu z powodu kacelfa od tego krzyku głowa nie pęknie. Nawet nie umiał się odezwać tylko słuchał.

- Wyjeżdżałeś w nocy, broniłem cię przed każdym, myślałem ,że robisz coś dobrego , pożytecznego... A ty spotykasz się z nią? To dla niej sciąłeś choinkę z naszego lasu i to jej wziąłeś maszynę do szycia z magazynu!? Synu ?! Nie osądzam jej, ale ona elfi się z każdym, na litość! Najpierw Elfidia, wybaczyłem , potem te nocne spełnianie próśb z listów, to też pominąłem, nawet to, że się zakochałeś w niej bym wybaczył ,serce nie sługa... Ale to, że przyprowadziłeś ją w nocy do domu, bez mojej zgody i przyelfiłeś pod moim dachem! No nie mogę! Matka, przynieś mi ajerkoniaku,bo nie wytrzymam! I wejdź, chodź posłuchaj co twój syn ma na swoje usprawiedliwienie! - ryknął Pierwszy.

Wiedział, że Mikaela podsłuchuje pod gabinetem. Mikaela nie weszła, najpierw poszła po Ajerkoniak i to z nim przyszła do gabinetu. Kiedy tam weszła zobaczyła swojego tylko na wpół ubranego syna, który kulił się w sobie , ale nie z pokory. Wiedziała ,że zabalował i ma kacelfa. Podała mu szklaneczkę Ajerkoniaku. Syn spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Czym się strułeś, tym się lecz synu. - puściła mu oko a do Mikołaja powiedziała - a to nie tylko mój syn, twój także i wiedz, że pytałam cię czy wiesz co się dzieje.

Mikołaj Pierwszy popatrzył na swoją żonę. Wypił całą szklankę ajerkoniaku i odpalił fajkę.

- Słucham. Co masz na swoje usprawiedliwienie?

- Nic - odparł spokojnie - ale powiem tylko, że to nie do niej jeździłem nocami.

- Tak? Synu jeśli ją kochasz, to nas nie okłamuj. Każdy popełnia błędy - mówiła spokojnie matka. - ale chcemy żebyś był szczęśliwy.

- Nie! To nie ją kocham! - krzyknął Misiek i zdał sobie sprawę z tego co powiedział.

Mikołaj Pierwszy uśmiechnął się nie znacznie , że spod jego siwej brody nic nie było widać.

- Jak nie ją, to kogo? - zapytał ojciec głaszcząc się po brodzie.

- Nikogo - żachnął się Misiek - jeździłem tylko takiej dziewczyny " w prawdziwym świecie" - odparł już spokojniej Misiek i napił się ajerkoniaku.

Pierwszy i jego żona popatrzyli na siebie. Kiwnęli zgodnie głowami.

- Koniec tego, chcemy wiedzieć z kim się spotkasz i do kogo latasz saniami, albo inaczej będziemy rozmawiać. - zapytał ojciec.

Misiek dopił szklankę z trunkiem i zaczął opowiadać o wszystkim co zrobił. Przyznał się do listu, do prezentów jakie jej dawał , nawet do ostatniej nocy. Powiedział też o swoich wątpliwościach co do dziewczyny i to jak się przy niej czuje. Czuł , że kamień spadł mu z serca ale i z głowy ,bo im dłużej mówił tym lżej znosił kaca. Nie powiedział tylko jak znalazła liścik, ale Święty Pierwszy wiedział, że spełniają prośby z listów od Niegrzecznych panien, mimo zakazu. Powiedział przecież, że nawet to by mu wybaczył.

- Adres dziewczyny poproszę. - upomniał się ojciec.

- Co? Po co?

- Boś głupi jak but z dzwonkiem elfa mój synu. Adres, nie będę powtarzał. - wysunął ojciec dłoń w wymownym geście, przebierając palcami ,że na coś czeka.

- Nie mam przy sobie.

Ojciec wyciągnął notes i długopis.

- Latałeś tam kilka dni, współrzędne GPS poproszę sam znajdę.

Misiek zrobił wielkie oczy i już otworzył usta.

- Synu nie drażnij się z ojcem. - upomniała matka.

Misiek całkiem już zrezygnowany wziął długopis i zaczął pisać , ale zaczął też mamrotać pod nosem.

- Koszmar jakiś, żeby ojciec mnie sprawdzał , nie jestem dzieckiem.

Mikołaj puszczał te teksty obok swoich uszu i pykał spokojnie fajkę.

- Nie idź dzisiaj do fabryki , nie chcę cię tam widzieć. Pomożesz matce przy pieczeniu ciastek korzennych i nie chce nawet słuchać wymówek. Aha i wykąp się bo o tego ajerkoniaku,który wczoraj wypiłeś śmierdzisz jak zgniłe jajo. - zaśmiała się Pierwszy.

- Tato ale jak nie ośmiu lat ,żeby za karę piec z mamą ciastka. - wyżalił się Misiek.

- Naprawdę? No patrz , a zachowujesz się jak ośmiolatek, który próbuje wmówić ojcu, że nie zbił szyby, choć ten widział jak jego syn rzucał kamieniami. 

- Tato to było dawno. - upomniał się Misiek.

- Było, ale mam wrażenie, że od tego czasu nie zmądrzałeś nic a nic. A teraz przeproszę szanownego syna i żonę, mam sprawę w fabryce do załatwienia.

Wziął kartkę ze współrzędnymi i wyszedł do fabryki.

Tymczasem w Świątecznej manufakturze...

- Idzie! Idzie! - zaczął krzyczeć Ziutek.

- Już tyle lat pracy i tyle dni odwiedzin Mikołaja a ty drzesz japę za każdym razem, jeszcze ci się nie znudziło? - zapytał Franek.

Elfy zamilkły, ale Mikołaj nawet nie zwrócił na nie uwagi, machnął niedbale ręką i podążył do biura. Kiedy tam wszedł nie uwierzył własnym oczom. Przy konferencyjnym stole siedziała Elficja , która płakała a Elficzka, która ja pocieszała.

- Na litość co się tu dzieje? - zapytał Mikołaj.

Obie stanęły na baczność wystraszone ,bo szef odezwał się takim głosem, który wskazywał na jedno, że jest wkurzony. Elficja była spokojna tylko chwilę bo kiedy przypomniała sobie dlaczego płacze znowu popłynęły jej łzy. Elficzką znowu zaczęła ją uspokajać, ale Mikołaj odezwał się już trochę spokojniejszym tonem.

- Elficjo co się dzieje? Bez tej wiedzy nie będę mógł ci pomóc.

- Bo Świętodiusz obiecał zaprosić ja na randkę i nie zaprosił a wykorzystał . - wyklepała szybko Elficzka jak na spowiedzi.

Elficja się zmieszała a Mikołaj złapał pod boki , spojrzał na obie, ale zwrócił się tylko do Elficji.

- Elficjo, znam moich synów jak nikt, wiem, że to nicponie jak ich mało, ale jedno mogę ci obiecać, jak coś powiedział to zrobi i to w wielkim stylu , zaufaj mi moją droga - poklepał się Mikołaj palcem po nosie.

Ten jest oznaczał jedno, że Mikołaj czuł i wiedział co ma na myśli jego syn. Elficja uspokoiła się trochę, podziękowała za radę i skierowała się do drzwi.

Mikołaj zasiadł w fotelu i zanim Elficzka opuściła biuro powiedział.

- Uspokój Elficję, nie chce żeby było jej przykro przez jedno z moich dzieci, wiesz co mam na myśli - puścił jej oko - a teraz zawołaj mi tu tą Elfisuczkę, bo mam z nią do pogadania i kawy poproszę. - uśmiechnął się serdecznie do Elficzki Święty Pierwszy.

Na hali świątecznej manufaktury...

- Elfisuczka proszona jest o pójście do biura Pierwszego, Elfisuczka proszona jest ... - wolała Elficzka do mikrofonu a jej głos roznosił się echem po sali.

Święty Pierwszy także słyszał ten komunikat. Rozparł się wygodnie w fotelu prezesa, którym zaiste był ,odpalił fajkę i czekał na winowajczynię całego zamieszania, jakie wydarzyło się u niego w domu tej nocy...

Baśń dla Dużych Dzieci czyli Romans MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz