Rozdział 7 - A w tym Lublinie ...

411 15 0
                                    

A w tym Lublinie...



Ciężarówka, z mikołajowej wioski stanęła pod domem adresatki. Kurier wysiadł i zadzwonił do drzwi. Czekał chwilę, ale nikt nie otwierał, w końcu odezwał się ktoś w głośniku domofonu.

- Kto tam?

- Firma Kurierska „Święty Mikołaj" pani zamawiała Elfa do pocałunku pod jemiołą?

Głos w domofonie zamilkł, a po chwili z drzwi domu wyszła kobieta, która zbliżyła się do furtki i zapytała zdziwiona.

- Że co?

- Że elf proszę pani do całowania pod jemiołą, tak mi tu napisano. Gotowa do odebrania paczki?

Kobieta patrzyła na kuriera, który ubrany w zabawną elfią czapkę tupał w miejscu z zimna i patrzył na nią.

- Yyy, myślałam, że z tym wysyłaniem listów do Świętego M. z radia to jakieś jaja? - zaśmiała się kobieta.

- Proszę pani my każde życzenie traktujemy poważnie, więc całuje się pani czy nie bo zimno trochę.

Kobieta klasnęła w ręce i krzyknęła.

- No jasne, dawaj pan tu tego elfa i jemiołę, takie spełnianie świątecznych życzeń to ja rozumiem.

Elf kurier otworzył tył ciężarówki i wyciągnął wielkie pudło, które postawił przed kobietą, po czym złapał za kokardę na jego wieku. Rozwiązał ją a boczne ściany opadły ukazując mężczyznę pięknie umięśnionego, opalonego, z cudowny uśmiechem i w czapce, której pomponem była jemioła.
Roślinka była zawieszona tak aby znajdowała się ona wprost nad nim, kiedy będzie spełniał życzenie kobiety o pocałunku pod jemiołą.

Zanim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć, Elf podszedł, załapał ją w romantycznym filmowym geście, przechylił i namiętnie pocałował.


Kobiecie zabrakło dosłownie tchu na ten niespodziewany atak na jej usta. Kiedy skończyli a Elf postawił ją znowu do pionu. Odezwał się kurier, podsunął jej tabliczkę z dokumentem i poinformował ją:

- Proszę pokwitować, bo dokumenty muszą mi się zgadzać. Tu w tym miejscu pod „Życzenie spełnione" - wskazał palcem na papier.

Kobieta z otwartymi ustami, jeszcze patrząc na seksownego elfa podpisała i kiedy odrobinę ochłonęła, zapytała.

- A czy nie mógłby zostać ze mną na cala noc?

- Niestety - odparł kurier - noc ma już zajętą innym życzeniem - po czym schował dokumenty, zapakowali szybko pudło i obaj wsiedli do ciężarówki.

Kobieta pomachała im niby z radością, niby ze smutkiem, bo dopiero co rozsmakowała się w tej świątecznej przygodzie. Postała jeszcze chwilę i pomyślała sobie w duchu. „A jednak życzenia świąteczne się spełniają, więc nie będę dzisiaj siedzieć w domu, czas na nową mnie, idę na świąteczna imprezę w mojej firmie, a co?".

Weszła szybko do domu, przebrała się, pomalowała i ruszyła na swój własny świąteczny wieczór wrażeń.



Tymczasem w świątecznej wiosce...



Dantelf wrócił z Elfem kurierem do wioski, aby wyjść na kolację z Mikołajową rodziną. Kiedy wszedł do fabryki, Elficzka poinformowała go, że wyszli już jakąś godzinę temu i ona ma się do nich przyłączyć jak tylko skończy obowiązki w fabryce i oczywiście ma ze sobą zabrać Dantelfa.

Ten pobiegł szybko do swojej chatki, uszykował się w najbardziej elfi galowy garnitur, odebrał Elficzkę z fabryki swoimi małymi, prywatnymi saniami i podążyli razem do Elfostauracji.

Kiedy tam przybyli, Dantelf nie miał gdzie zaparkować sań, bo tyle było Elfów w środku.

- Ktoś musiał puścić plotkę, że Mikołajowa rodzina będzie dzisiaj, tutaj. - stwierdziła Elficzka - przecież nigdy tu nie ma tylu Elfów.

- Pewnie tak - potwierdził jej kolega - zaparkujemy za rogiem i wejdziemy tylnym wejściem, nie mam ochoty czuć na sobie tych małych gapiących się na mnie oczek. - zarządził Dantelf i tak zrobili.

Elfostauracja była miejscem pięknym i wyjątkowym. Przy ścianach stały ustawione choinki, ubrane w różne dekoracje i słodkości, które były na wyciagnięcie Elfiej dłoni. Pierniki, cukierki, ciągutki, marcepanowe zwierzątka i wiele innych łakoci przykuwających oko.

Stoliki były ustawione tak, aby każdy miał wygodne miejsce do siedzenia i nie przeszkadzał drugim. Oczywiście nie mogło zabraknąć wielkiego kominka w części centralnej tego miejsca. Był on nie tylko po to, aby ogrzewać pomieszczenie, ale także był piękną ozdobą tego miejsca i zawsze wisiały nad nim skarpety z czyimiś imionami, aby gość mógł osobiście przy aplauzie wszystkich wyciągnąć prezent niespodziankę.

Oświetlenie w restauracji stanowiły słoiki zwisające z drewnianego sufitu a w nich mnóstwo świetlików, które po zakończonym wieczorze były wypuszczane na wolność a potem ponownie wabione. Te wyjątkowe lampki nadawały Elfostauracji niesamowitego, magicznego blasku.

Czerwone i zielone obrusy na stolach oraz krzesła przystrojone czerwonymi kokardami dawały pewność, że znajdziesz w miejscu, gdzie święta panują cały rok.

- Witaj Dantelfie! - krzyknął Elfidiusz. - Elficzko siadaj koło mnie, zatrzymałem miejsce specjalnie dla ciebie - puścił do niej oko, a ona posłusznie siadła koło niego...


Baśń dla Dużych Dzieci czyli Romans MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz