Rozdział 3

712 25 9
                                    

CLARKE POV

Ostatnio moje relacje z Woods trochę się zmieniły, nie była to relacja uczeń/nauczyciel ani czysto przyjacielska.
Sama nie wiem co o tym myśleć.

Minął około tydzień od mojego pobicia przez tego idiotę Finna. Od tamtego czasu staram się trzymać od niego jak naj dalej.

W tym monecie Octavia jest w bardzo szczęśliwym związku z Lincolnem, co prawda mieli swoje wzloty i upadki, ale zawsze jakoś udawało mi się pogodzić, znaleźć kompromis.
Co prawda ja z Finnem jestem od jakiegoś czasu tylko z przyzwyczajenia. Jakby ktoś się mnie teraz zapytał, czy go kocham nie wiem czy bym odpowiedziała.

Początek naszego związku był wręcz idealny. Zachowywał się jak chłopak, ze snów, przynosił mi wielkie bukiety kwiatów, słodycze. Co chwila zapraszał mnie na randki był jednym słowem idealny.
Ale już jakiś czas temu zaczął się zmieniać, stawał się bardziej agresywny, rozdrażniony i bardzo zazdrosny. Kilka razy pobił jakiegoś chłopaka bo ten ze mną rozmawiał. Później było tylko gorzej, zaczął pić i palić, nie przeszkadzało mi to do czasu aż stał się przez to bardzo nachalny. Gdy ja się uczyłam on imprezował. Po jednej Raven pokazałam mi zdjęcie, na którym on obściskuje jakąś laskę. Dziewczyny radziły mi żebym z nim zerwała, ale nie potrafiłam. Po tym wydarzeniu przyszedł do mnie jakby nigdy nic, pomyślałam sobie wtedy że to pewnie przez to że za dużo wypił i nie był świadomy tego co robi. Lecz sytuację te się powtarzały, a ja udawałam jakby nigdy się nie wydarzyły. Zawsze mu wybaczałam. Gdy się ostatnio pokłóciliśmy o to że wychodzę do klubu w którym Lincoln jest szefem, pierwszy raz mnie uderzył. Pierwsze co zrobiłam po zaistniałej sytuacji to zadzwoniłam do Raven i Octavi. Wtedy wręcz kazały mi z nim zerwać, ale oczywiście Griffin jest mądrzejsza i będzie w toksycznym związku z niewiadomych powodów.
Po czasie zaczęłam się przyzwyczajać do jego agresywnego zachowania, do tego że mnie bije albo się drze i wyzywa. Ale nigdy nie pobił mnie do nieprzytomności, chociaż gdyby przed szkołą Lexa go nie obezwładniła pewnie by się tak stało.

Bardzo chciałam jej jakoś podziękować za uratowanie mnie niczym rycerz na białym koniu, ale stała uparcie przy swoim. Więc zrobię jej na złość i, i tak jej podziękuje.

Lekcje dzisiaj mijały mi bardzo wolno, nie miałam ani biologii ani zajęć sportowych więc tym samym żadnej lekcji z Woods. Chyba zacznę nie lubić wtorków.

Po skończonych lekcjach poszłam kupić prezent dla mojego wybawcy. Gdy przechodziłam obok sklepu z zabawkami zauważyłam na wystawie pluszowego szopa pracza, nie mam pojęcia dla czego ale bardzo kojarzy mi się z Lexą. Nie wiele myśląc kupiłam ponad metrowego pluszaka. Po drodze dokupiłam jeszcze trochę słodyczy.

Do domu wruciłam przed zmrokiem czyli mojej mamy jeszce nie ma. Poszłam do pokoju odłożyć wszystko po czym udałam się do kuchni aby przygotować jakiś obiad. W lodówce znalazłam szpinak i ser więc wystarczy jeszce makaron i będzie makaron ze szpinakiem. Na moje szczęście lub nieszczęście nie miałam makaronu. Nie zaszkodzi się przejść do sklepu, przy okazji zrobię małe zakupy.

Jak pomyślałam tak też zrobiłam wzięłam potrzebne rzeczy po czym wyszłam z domu. Szłam spokojnie przez park aby skrócić sobie drogę do sklepu, moja artystyczna dusza ma tendencje do podziwiania wszystkiego co mnie otacza. Kocham naturę.

Z zamyślenia wyrwało mnie mocne szarpnięcie za rękę. Szybko się odwróciłam i spojrzałam wykurzona na chłopaka który naj widoczniej nie planował uszanować mojej przestrzeni osobistej. Próbowałam wyrwać rękę z uścisku ale na marne, nawet po mojej ulubionej wiązance przekleństw nie odpuścił a po niej każdy do kogo była ona kierowana się rozpłakiwał. Nie spodziewanie wpił się w moje usta, teraz dopiero mogłam poczuć nie przyjemny mocny zapach alkoholu bijący od niego. Nie miałam jak się wydostać z jego silnego ucisku. W oczach zaczęły zbierać mi się łzy, nie miałam już siły a nie mogłam przecież przestać walczyć. Z każdą chwilą czułam się coraz słabsza, co raz trudniej mi było złapać tlen. Czułam że zaraz zemdleje. Po raz ostatni próbowałam krzyczeć.

-Głuchy jesteś że ona coś do Ciebie mówi!?- jej głos był w tym momęcie jak miód na moje uszy.

- Nie widzisz że jestem zajęty? Czekaj na swoją kolej.- w tej chili facet załatwił sobie bilet w jedną stronę.

Brunetka załatwiła go tak że jedyne co był teraz w stanie zrobić to zwijać się i wyć z bólu.

W tym czasie zaczęło kręcić mi się w głowie, poczułam jak ziemia zaczyna osuwać mi się spod nóg. Już miałam lądować na ziemi gdy w ostatniej chwili złapała mnie zielonooka.
Posadziła mnie na ławce i czekała aż się odezwę. Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć, a może miałam tylko się bałam że mnei wyśmieje?

- Po raz kolejny mnie ratujesz- postanowiłam zacząć. Uśmiechnęłam się do niej jak to miałam w zwyczaju.

-Jakoś tak wyszło- gdy to mówiła zauważyłam że jej twarz przybiera różową barwę chociaż słońce już prawie zaszło mogłam je dostrzec bardzo wyraźnie.

-Co tu robisz o tej godzinie?- szybko się otrząsnęła.

-Chciałam pójść do sklepu ale koleś skutecznie mi w tym przeszkodził- odpowiedziałam z zażenowaniem.

-A Ty?- No właśnie to jest lepsze pytanie, znów mnie ratuje z idealnym wyczuciem czasu. Chociaż nie pogardziła bym gdyby nie pojawiła się zanim chłopak postanowił dotknąć moich ust swoimi, na samo wspomnienie tego mam ochotę wymiotować.

-Byłam pobiegać w parku i zauważyłam cię z tym chłopakiem. Na początku myślałam że to twój chłopak więc nie zwracałam uwagi ale gdy usłyszałam jak krzyczysz i próbujesz się wyrwać z jego łap postawiłam sobie nowy cel podróży.

Nie miałam pojęcia co na to odpowiedzieć. Po prostu siedzieliśmy w ciszy. Była to bardzo komfortowa cisza w moim przypadku bardzo rzadka.

-Chciałaś iść do sklepu prawda. Pójdę z Tobą jeśli nie masz nic przeciwko.

-Dziękuje Pani Woods- chciałam się z nią trochę podroczyć.

- Nie ma sprawy księżniczko- odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem.

Nie była jak inne nauczycielki była tysiąc razy cierpliwsza i wyrozumiała. Nie stresowała klasy swoją obecnością w sali była po prostu inna i wyjątkową.

Griffin uspokój się nie wolno ci nawet tak myśleć. Ale dla bezpieczeństwa zadam to pytanie.

-A czy ty masz kogoś Lexo?- Zauważyłam  jak reaguje gdy wymawiam jej imię i postanowiłam z tego faktu skorzystać.

- Nie. Mój poprzedni związek nie był zbyt udany.- dodała z kamiennym wyrazem twarzy. Zauważyłam że często zakłada różne maski aby nie pokazywać żadnych emocji lecz nie wie że moja osoba potrafi dostrzec naj skrytsze tajemnice po spojrzeniu w jej cudowne zielone oczy.

Po zrobionych zakupach rozeszłyśmy się do domów. Zdążyłam przygotować obiad zanim moja rodzicielka wróciła.
Zjadłyśmy w spokoju posiłek przy krótkiej konwersacji ona opowiadała jak minął jej dzień a ja jak mi oczywiście pomijając wyjście do sklepu. Po skończonym posiłku i posprzątaniu stołu poszłam do pokoju i zrobiłam lekcje. Gdy skończyłam poszłam się wykąpać.

Siedząc na łóżku, wpatrując się w puste płótno doznałam nagłego przypływu weny twórczej. Wzięłam pędzel i zaczęłam malować. Po jakichś dwóch godzinach skończyłam. Efektem końcowym była właścicielka hipnotyzujących szmaragdowych oczu. Powiesiłam obraz naprzeciwko mojego łóżka. Leżąc na nim mogłam zasnąć wpatrując się w zielone jak gęste i dzikie lasy tęczówki.

-----------------------------
👀

















Mrs. Woods  | Clexa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz