Mrs. Woods | Clexa

Rozdział 4

Lexa pov*

Nie mogłam przestać myśleć o kolejnej sytuacji z Clarke.
Dlaczego tak delikatnej osobie przytrafiają sie same okropne rzeczy. Napewno nie zasługiwala na to co ją w ostatnim czasie spotkało. Chętnie pobila bym tego Finna jeszcze raz, tylko tym razem poważniej. Nie wiem dla czego czułam duża potrzebe obronienia jej prezd tym złem ktore tylko czeka na taką delikatną i bezbronną osobę jak ona.

Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi. Kto w sobote chciałby do mnie przychodzić?
Otworzyłam drzwi i nie mogla uwierzyc kogo zobaczyłam.

-Dzien dobrzy pani Woods- przywitała sie ze słodkim uśmiechem.
-Dzien dobry panno Griffin- odpowiedziałam z głupim uśmiechem.
-Wejdziesz?
-Nie chce przeszkadzać. Nie mogłam przestać myśleć że już dwa razy mnie uratowałaś a ja Ci nie miałam jak podziekować...wiec kupiłam ci to-wyciągneła z za placów pluszowego szopa pracza.
-Boże Clarke nie musiałaś...- powiedziałam i podeszłam do blondynki z zamieram przytulenia.
Nie chaclam jej zmuszać bo wiem co takie sytuacje mogły zrobić z jej psychiką.
Ale jednak podeszła do mnie i przytuliła sie.
Tak cudownie pachniała. I wydawala sie taka krucha w moich ramionach...

-Może jednak wejdziesz?- wyszeptalam jej do ucha na co ona lekko zadrżała i szybko wciągneła powietrze.
-Dobrze prosze pani- odpowiedziała z chytrym usmiechem
- Zapomniałaś juz jak mam na imie?
- Możliwe...

Weszłyśmy do domu i zaprowadziłam nas do salonu. Widziałam jak Clarke sie rozglada z ciekawością w oczach.
Moglam jej sie teraz bezkarnie przygladać.
Ale trwało to chyba za długo bo nasze oczy sie spotkały. Musiłam sie jakos uratować.

-Chcesz coś do picia?
-Wode poproszę.
Wstałam i udałam sie do kuchni. Wzielam dwie szklani i nalałam do nich wody. Miałam zamiar wyjść na ogród.
Wiec tak zrobiłam. Usiadłam na drewnianej ławce i zawołałam Clarke.
Blondynka szybko zjawiła sie obik mnie i przygladała mi sie.
Nagle usłyszałam cos czego sie nigdy od niej nie spodziewałam...

-Jestes piekna...