Rozdział 16

186 25 7
                                    

- Pusto tu - zauważył Narvi, puszczając ojca i rozglądając się po okolicy.

I faktycznie, przed nami nie było zbyt wiele. Zerknęłam przez ramię, w oddali dostrzegając metalowy płot. Przyczepione do niego tabliczki skierowane w przeciwległym dla nas kierunku wskazywały, że znaleźliśmy się na terenie jakiegoś strzeżonego obiektu.

- Teleportowałem nas dokładnie tam gdzie wskazywały współrzędne i mapa na twoim komputerze - bronił się Loki.

- I dobrze trafiliśmy, spokojnie. Żadna cywilna kamera nie ma dostępu do rządowego obiektu, ta od map Googla tym bardziej. Jak i nie będą budowali wojskowego hangaru tuż przy płocie. Musimy po prostu trochę podejść - wyjaśniłam pokrzepiająco i zaczęłam iść do przodu.

Rodzina zgodnie poszła w moje ślady, Loki dodatkowo po chwili podał mi płaszcz, który jak zwykle przywołał za pomocą magii niewiadomo skąd. Wkładając go, zaczęłam wyjaśniać dzieciom aktualną sytuację S.H.I.E.L.D., jak i Avengers. W końcu bliźniaki zrozumiały, jakie właściwie mamy zadanie, dlaczego to robimy i jak pomoże to w pokonaniu Ultrona. Mimo to, wciąż zadawały pytanie za pytaniem. Nie pozostało mi więc nic innego, jak cierpliwie odpowiadać.

- Chyba znów szykuje się ciepłe powitanie - wtrącił nagle Loki smętnym głosem. Spojrzałam najpierw na niego, następnie przed siebie. I faktycznie, od północnego zachodu jechały w naszym kierunku dwa wozy opancerzone.

Mimowolnie westchnęłam. Przyzwyczailiśmy się już z Lokim, że nasze nagłe pojawianie się w różnych dziwnych miejscach o różnych dziwnych porach raczej nie łączyło się z ciepłym przyjęciem i tym razem nie było inaczej.

- Narvi, Hel, teraz bardzo uważnie posłuchajcie - zaczęłam.- Jadą w naszym kierunku dwa pojazdy tutejszego wojska. Najpewniej wysiądą z nich panowie, wycelują w naszym kierunku tutejszą broń i zaczną wołać coś w języku, jakiego nie zrozumiecie. Nie denerwujcie się, to standardowa procedura. Ale postarajcie się nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie odzywać się zbyt dużo i przede wszystkim, słuchajcie się nas.

- Nie brzmi to zbyt dobrze - zauważyła spłoszona Hel, Narvi jednak wydawał się być skupiony na celu przed nami.

- Naprawdę wszystko jest pod kontrolą. Zaraz to załatwię - dodałam.

Gdy wozy opancerzone znalazły się w odpowiedniej odległości, zatrzymaliśmy się i unieśliśmy ręce w geście poddania. Zgodnie z przewidywaniami, nic to nie dało. Gdy tylko auta zatrzymały się, górne działka zostały skierowane w nasza stronę, a za na wpół otwartymi drzwiami schowali się żołnierze, celując w nas karabinami.

Od razu też kazano nam podnieść ręce do góry i nie stawiać oporu, jakbyśmy to robili. Wszelkie rozkazy wydawane były w języku norweskim, co na szczęście, ani mi, ani Lokiemu nie stanowiło większego problemu.

Gdy padły pytania o to, dlaczego weszliśmy na teren rządowy, odpowiedziałam, że byłam umówiona z generałem Sverrem Diesenem. Poprosiłam o pozwolenie wyciągnięcia z tylnej kieszeni przepustki, a gdy nie spotkałam się ze sprzeciwem, powoli odwróciłam się, odgarnęłam płaszcz i wyjęłam zawieszony na smyczy plastik. Gdy ponownie odwróciłam się, wyciągnęłam przepustkę przed siebie, dodając, dla kogo pracuję, kto mnie przysłał i w jakim celu tu przybyłam. Nim żołnierze ponownie odezwali się, minęła dłuższa chwila.

W końcu w naszym kierunku powoli ruszył jakiś mężczyzna. Karabin zwisał na jego klatce, a twarz zasłaniała kominiarka. Bez słowa zatrzymał się półtorej metra przede mną i chwycił trzymaną przeze mnie przepustkę. Spojrzał jeszcze na Lokiego i dzieci stojące za nami, po czym wykonał jakiś ruch w kierunku swoich ludzi. Sam powoli wrócił do auta, wciąż przyglądając się mojej przepustce. A żołnierze, bez zbędnego ociągania, ruszyli w naszym kierunku, wciąż mając nas na muszce. Krzyczeli, każąc nam się odwrócić. Bez zbędnych komentarzy wykonaliśmy polecenie, tylko po to, by po chwili dać zakuć się kajdankami. Poprowadzili nas w kierunku aut.

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz