Rozdział 11

202 33 10
                                    

Viv

Zaciągnęłam się rześkim powietrzem Nowego Yorku. Miasto, choć spowite promieniami dopiero co wstającego słońca, tętniło znajomym mi rytmem. Napawało mnie to dziwną formą spokoju, dzięki czemu kłótnia z Hadesem, bunty w królestwie czy niedopatrzenia formalne stały się niesamowicie odrealnione. 

Jakbym znów była zwykłą dziewczyną pracującą w S.H.I.E.L.D., która po pracy może spokojnie wypić kawę w kawiarni, a świat się przez to nie zawali.

Wiedziona tym złudnym odczuciem, wyszłam z ciemnego zaułka wprost na pięćdziesiątą dziewiątą ulicę. Przez moment wpatrywałam się w rosnący na końcu drogi wieżowiec Starka, by następnie spuścić wzrok niżej, podziwiając rozbudzony Manhattan. Z uśmiechem majaczącym na ustach mijałam kolejne kawiarnie, kwiaciarnie, markowe butiki i salony usługowe, nie przejmując się natłokiem ludzi przepychających się między sobą. 

Spokój, jaki czułam chodząc po ulicach Nowego Yorku prawie sprawił, że zapomniałam, że przybyłam tu w celach służbowych. Dlatego też po raz ostatni zaciągnęłam się tak znanym mi powietrzem i przyspieszyłam nieco kroku, nasuwając na głowę kaptur i wlepiając wzrok w chodnik.

Niedługo potem dotarłam pod siedzibę Avengers, jak i biura Stark Industries, choć z tym drugim nie byłam pewna. Przez te lata Tony pewnie przeniósł firmę gdzie indziej, a przynajmniej wcale by mnie to nie zdziwiło. Nie zastanawiając się jednak nad tym, ruszyłam schodami w górę, by w końcu znaleźć się przy głównym wejściu. O tak wczesnej porze wieżowiec był zamknięty na cztery spusty i wątpiłam, by nawet ochrona mogła wpuścić mnie do środka. Czułam jednak, że Stark wciąż nie cofnął mojego dostępu do całej wieży. Dlatego też śmiało przyłożyłam palec wskazujący do czytnika linii papilarnych. Obok niego znajdywały się również inne czujki, jednak jak się okazało, już sam mój odcisk palca wystarczył, by drzwi rozsunęły się z cichym szmerem. 

Wchodząc do środka, pokręciłam z politowaniem głową. Z dnia na dzień przekonywałam się, że włamanie się do Starka, jak i jego systemów było prostsze, niż wszyscy uważali. 

Wjeżdżając windą na odpowiednie piętro, skubałam brzeg rękawa od bluzy. Gdy drzwi w końcu rozsunęły się, wyszłam do przestronnego holu. Salon w moich wspomnieniach wyglądał kompletnie inaczej, nie dziwiło mnie jednak, że przez tyle lat Tony wprowadził kilka zmian w wystroju pomieszczeń. 

- J.A.R.V.I.S.?- rzuciłam w powietrze, spacerując po pokoju i oglądając jego zakamarki. Przez to dopiero po chwili zorientowałam się, że nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.- J.A.R.V.I.S.?- powtórzyłam nieco pewniej. 

I tym razem odpowiedziała mi cisza. Było to jednak tak nienaturalne, że przez chwilę nie wiedziała, co ze sobą zrobić? Zmarszczyłam lekko brwi i okręciłam się po salonie w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Jakby powietrze mogło odpowiedzieć na moje nieme pytania. 

Rozumiejąc w końcu, że z jakiegoś powodu główny system operacyjny budynku był poza nim, wróciłam do windy. Na początku pokierowałam się na piętro czterdzieste trzrcie, gdy jednak zauważyłam, że sypialnie herosów również były puste, zjechałam od razu do warsztatu Tonego. Co prawda nie znalazłam tam miliardera, znalazłam za to jego komputer. 

Bez problemów odpaliłam sprzęt, logując się na konto geniusza. Nie było to trudne, mając hasło przyklejone do ekranu. Wiedząc, że będę musiała porozmawiać z Tonym o jego formach zabezpieczeń, wyszukałam w internecie hasło "Avengers" i przejrzałam najnowsze wiadomości. Jednak dopiero nieprzeczytane maile i prywatne pliki miliardera dały mi pełen obraz sytuacji. 

- Tony, idioto...- wyrwało mi się podczas czytania raportu z prac nad niejakim Ultronem, czy raczej tarczą dla Ziemi. 

Spróbowałam jeszcze zalogować się na koncie S.H.I.E.L.D., niestety, zarówno moje dawne, jak i obecne hasło Tonego były nieaktywne, więc rozumiejąc, że przede mną cała masa pracy, wyłączyłam komputer i wstając od biurka, ruszyłam na dalszą wycieczkę po bazie. 

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz