Rozdział 35

137 23 17
                                    

Loki 

Wziąłem głębszy wdech, zaciągając się rześkim powietrzem jesiennej nocy. Nie chciałem nawet myśleć o tej sytuacji, a co dopiero ją komentować? 

Nie wiedziałem, co wstąpiło w Viv, ale naprawdę poczułem się dziwnie, gdy ta celowo robiła mi na złość. Byłem w stanie zrozumieć droczenie się lub strojenie żartów, ale ona była po prostu wredna. Więcej, zrobiła z siebie ofiarę! 

Nie, żebym ja tak nie robił. 

Ale nigdy względem niej. 

Sądziłem, że w dojrzałej relacji ludzie jednak nie mają na celu wzbudzania negatywnych emocji u partnera, a przynajmniej nie wtedy, gdy faktycznie im zależy. Ale ostatnie dni tylko pokazały mi, że Viv wciąż ma jeszcze twarze, których nie znałem. I szczerze, chyba wolałem ich nie znać. 

W zamyśleniu przemierzałem ulice Nowego Yorku i tylko lata doświadczenia sprawiły, że zauważyłem osobę, która próbowała mnie śledzić. 

Od razu wiedziałem, że tym kimś był Surt, który najwidoczniej mocno nudził się w życiu, nie pozbawiałem go więc zabawy. Byłem ciekaw, jaki będzie jego następny ruch. Bo nawet po tylu latach znajomości nie do końca potrafiłem przewidzieć jego zagrania.

W końcu, tylko on był takim debilem, by po moim wezwaniu chować się za moimi plecami, jakbym się go nie spodziewał. I oczywiście, zamiast jak ktoś cywilizowany po prostu zaczekać na mnie w umówionym miejscu, wolał trzymać mój ogon.

Nagle przed moimi oczyma wyrósł krzykliwy, neonowy napis: SEX SHOP.

I już wiedziałem, co mam zrobić. 

Spokojnie wszedłem do salonu, ignorując sensualną muzykę i dziwny zapach kadzideł w tle. Oklejone czerwoną taśmą szyby zapewniały sporą dawkę prywatności, dzięki czemu mogłem ze spokojem przechadzać się między różnymi stojakami i stanowiskami, by kupić sobie trochę czasu. Doskonale wiedziałem, że Surt nie wejdzie za mną do środka, ale będzie czekał gdzieś na zewnątrz. 

I dobrze, niech pomarznie trochę, może to nieco otrzeźwi jego umysł.

- No witam, witam - nagle zza regału z różnymi butami na zdecydowanie zbyt wysokim obcasie wyłoniła się ekspedientka. Kobieta w średnim wieku owinięta szarym kardiganem była daleka od erotycznych fantazji osób zaglądających w takie miejsca, ale o to też chodziło. W końcu, miała umieć doradzić, nie rozproszyć klienta. 

- Dobry wieczór.

- W czym mogę ci pomóc? Czego tu szukasz, mój drogi?- mówiła z uśmiechem, przestępując z nogi na nogę. 

- Właściwie przyda mi się tylko jedna rzecz, ale nie wydaje mi się, by pani ją miała - mruknąłem, kontynuując powolny marsz przez sklep. 

- Och, myślę, że znajdziesz tu odpowiedź na każdą swoją fantazję - zaśmiała się przyjaźnie.- Prezent dla kobiety? Nowa zabawa z partnerem? A może piękna maska na imprezy w większym gronie? Czego ci potrzeba? Chętnie pomogę.

- Potrzebuję brokatu - przerwałem, nie do końca chcąc słuchać erotycznych pomysłów starszej pani. 

Spodziewałem się, że kobieta uzna mnie za zbyt nudnego klienta, powie, że nie mają tu takiego towaru i da mi spokój. Ta jednak w zamyśleniu popatrzyła w sufit, nagle odpowiadając. 

- Złoty, czarny czy czerwony? 

- Najlepiej różowy - odparłem, zatrzymując się i patrząc na kobietę.

- No takiego to nie mamy. Ale mogę ci sprzedać dwa, złoty i czerwony. Gdy je zmieszasz, będzie wrażenie miękkiej czerwieni, może być?

- Jak najbardziej - przyznałem, doskonale wiedząc, że im więcej, tym lepiej. 

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz