Loki
Nigdy więcej nie zgodzę się na pieczenie czegokolwiek, a już szczególnie babeczek, z Narvim, Tero i Hel.
Na początku naprawdę cieszyłem się na myśl o przygotowywaniu wypieków. Hel już wystarczająco napsuła mi krwi, chodząc za mną cały dzień i powtarzając, że się nudzi. Teraz chociaż miała jakieś zajęcie.
Jednak co mnie podkusiło do zostawienia dzieciaków w kuchni samych? Nie miałem pojęcia.
Gdy wraz z Surtem usłyszeliśmy dziwny huk dochodzący z kuchni, wiedzieliśmy, że coś poszło nie tak. Ale nie sądziliśmy, że do tego stopnia.
Przekraczając próg pomieszczenia, zobaczyłem Hel stojącą na wyspie kuchennej. W dłoniach miała butelkę do połowy wypełnioną wodą i celowała nią, raz w Narviego, raz w Tero, którzy okrążyli ją, próbując zaatakować dziewczynkę workami z mąką. Wszyscy troje byli już srogo ubrudzeni jajkami, mazią utworzoną z połączonej z wodą mąki, czekoladą. Mimo to, na ich twarzach cały czas widniały szerokie uśmiechy.
Bo najwidoczniej bawiło ich to, co zrobili z kuchnią. Po całej podłodze porozlewane było mleko mieszające się z wodą, cukrem, skorupkami, szkłem i nie wiadomo czym jeszcze. Na domiar wszystkiego, z piekarnika wydobywał się szarawy dym.
Przez moment nie wiedziałem, jak skomentować zaistniałą sytuację. Za to Surt, widząc to, prychnął jedynie pod nosem i zwrócił się w moim kierunku.
- Wspomnienia wracają, co, Szatanie?- zaśmiał się i faktycznie, sam na wspomnienie swojej młodości nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu wciskającego mi się na usta.
- Nawet nie mów - odszepnąłem i westchnąłem, opierając ręce na biodrach.- Stań na czatach.
Surt doskonale wiedząc, o co mi chodzi, ułożył dłoń na moim ramieniu, po czym opuścił pomieszczenie, najpewniej stając tuż za drzwiami.
- Co to ma znaczyć?- zapytałem głośno, na wpół rozbawiony, na wpół zszokowany, widząc ogrom zniszczeń, jakie w ciągu godziny udało im się zrobić.
Dzieci dostrzegając mnie, od razu zaprzestały zabawy, chowając swoje bronie na plecami. Hela nawet zeszła z blatu.
- Em..- mruknął Tero.
- My tylko...- zawahał się Narvi -..piekliśmy babeczki.
- Oj, tato. Przecież to nic takiego. Wujek Thor nam opowiadał o twoich wybrykach, więc nie osądzaj nas - Hel jak zwykle powiedziała o kilka słów za dużo.
- A czy wujek Thor wspominał coś o konsekwencjach?- zapytałem, mierząc dziewczynkę spojrzeniem, od którego spuściła wzrok pod nogi.- Tak myślałem.
Nie komentując więcej ich zachowania, podszedłem do piekarnika, ignorując odgłosy pękającego pod moimi stopami szkła. Od razu wyłączyłem urządzenie, doskonale wiedząc, że babeczki nie potrzebują więcej czasu na dopieczenie się, po czym uchyliłem lekko drzwiczki, pozwalając, by cały nagromadzony w środku dym wydostał się na zewnątrz.
Kręcąc z niedowierzaniem głową, podszedłem do najbliższego okna i otworzyłem je. Następnie wróciłem do piekarnika, po drodze chwytając jeszcze rękawice żaroodporną, dzięki której wyciągnąłem blachę spalonych kulek, które kiedyś były babeczkami z czekoladą.
- Loki - nagle w pomieszczeniu pojawił się Surt, co było zwiastunem tylko jednego.- Viv i Ares się zbliżają.
- Ups - mruknęła nagle dziwnie skwaszona Hel, wymieniając z bratem zaniepokojone spojrzenia.
Sam również doskonale wiedziałem, że dziewczyna będzie bardzo niezadowolona, gdy zobaczy to pobojowisko panujące w kuchni i oberwie się za to również mi. A raczej, głównie mi. Dlatego też, szybko odstawiając blachę na wyspę, rzuciłem rękawicę na miejsce i już miałem użyć magii, by posprzątać całe pomieszczenie, jednak Narvi mnie ubiegł.
CZYTASZ
Bóg w dolinie gniewu || Zakończone
FanficCudowna rodzina, kochający mąż, sukcesy w pracy. Kto nie marzy o takim życiu? Vivece nawet się to nie śniło. A teraz, gdy to wszystko ma, docenia każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Narviego, Hel, Lokiego i reszty gromadki. Żyje jak w bajce. Jednak...