Loki
Tylko dzięki GPS-owi znalazłem bar, który wskazał Chris. Małe, ciemne drzwi wejściowe na tyłach jakiegoś starego budynku na obrzeżach miasta w ogóle nie były oświetlone czy oznaczone, ale dzięki niemałej gromadzie ludzi stojących obok udało mi się nie przeoczyć wejścia.
Zaparkowałem więc samochód przecznicę dalej, by żaden z imprezowiczów przypadkiem nie wpadł na auto Viv i poprawiając płaszcz, ruszyłem w kierunku pubu.
Wnętrze wcale nie prezentowało się jakoś lepiej. Wąskie schody prowadzące do piwnicy, za której drzwiami słychać było cichsze tony muzyki i znacznie donośniejszy gwar rozmów oświetlone były słabą lampą i ozdobione jakimś jednym, dziwnym obrazem. Za drzwiami wejściowymi było nieco lepiej, skąpane w jasnym świetle drewniane elementy pubu nadawały mu klimat trochę starej, leśnej chaty czy nawet gospody. Wszechobecny zapach papierosów i dwustronne drzwiczki oddzielające poszczególne części pubu tylko potęgowały to wrażenie. Przez nie jednak nie mogłem znaleźć znajomej blondwłosej czupryny, więc jeszcze raz przeczytałem wiadomość od mężczyzny, by przypomnieć sobie, gdzie ten zajął stolik.
Instynktownie ruszyłem przed siebie, szukając jakiegoś baru. Znalazłem go niewiele dalej, więc korzystając z braku kolejki, podszedłem do lady.
- Co dla ciebie?- zapytała od razu barmanka, wycierając prawdopodobnie mokre dłonie w trzymaną ścierkę.
- Jakieś kraftowe piwo - odpowiedziałem.
- A jakie konkretnie? Jakie smaki lubisz? Bardziej gorzkie, bardziej słodkie, czysty smak piwa, jakieś zagraniczne?
- Zagraniczne - potwierdziłem, wspominając słowa Starka o tym, że amerykańskie piwo to prawdziwy koszmar.
- Może być Vilniaus?
- Jasne - i tak nie znałem nazwy, więc jedynie skinąłem głową, wyciągając z wewnętrznej kieszeni płaszcza portfel i nie czekając na rachunek, położyłem na ladzie dwudziestodolarowy banknot. Sądziłem, że na tym zakończę składanie zamówienia, niestety, barmanka zasypała mnie kolejnymi pytaniami.
- Z nalewaka czy w butelce?
- W butelce.
- Jasne, ciemne?
- Ciemne - odpowiadałem coraz bardziej zirytowany.
I tak nie wiedziałem, o czym ona mówiła.
- Z lodówki czy spod lady?
- Obojętne - westchnąłem.
- Klasyczne, ziołowe czy...
- Z całym szacunkiem...- przerwałem, stopując barmankę ruchem dłoni i spojrzałem na nią wymownie.
- Jasne, już daję - zaśmiała się, w końcu podając mi pierwszą lepszą butelkę. Skinąłem więc jedynie głową, w końcu odchodząc od lady.
Gdybym wiedział, że zamawianie piwa będzie tak skomplikowane, po prostu wziąłbym whisky.
Ponownie spojrzałem na ekran telefonu. Zgodnie z wytycznymi z wiadomości, skierowałem się do wnęki na lewo od baru, gdzie podobno miałem spotkać brata Viv.
I faktycznie był tam. Siedział przy jednym z małych stolików w wąskim korytarzu między poszczególnymi salami.
Widząc mnie, blondyn wstał, uśmiechając się i robiąc gest, jakby chciał mnie przytulić. Nie mając na to ochoty, skinąłem jedynie głową z powściągliwym uśmiechem i odstawiając piwo na stół, ściągnąłem płaszcz.
- Aż tak źle?- zaczął Chris.
- Nie, raczej nie - mruknąłem, siadając na niskim fotelu, po chwili wsuwając sobie płaszcz za plecy.
CZYTASZ
Bóg w dolinie gniewu || Zakończone
Fiksi PenggemarCudowna rodzina, kochający mąż, sukcesy w pracy. Kto nie marzy o takim życiu? Vivece nawet się to nie śniło. A teraz, gdy to wszystko ma, docenia każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Narviego, Hel, Lokiego i reszty gromadki. Żyje jak w bajce. Jednak...