Rozdział 53

145 22 20
                                    

Viv miała spędzić w sali medycznej ostatnią noc, by medycy mogli upewnić się, jak jej ciało pracuje w różnych fazach doby. Dlatego też, zlecając całą władzę nad królestwem Hekate i Surtowi, pozwoliłem sobie resztę dnia być przy bogini. 

I choć wieść o jej szybkim powrocie do zdrowia rozeszła się po dworze, to poza Hekate i Surtem, którzy na chwilę przyszli do sali, Viv nie pozwoliła nikomu innemu zawracać sobie głowy. W tym oczywiście Hadesowi i Persefonie, którzy byli bardzo niepocieszeni z tego faktu.

- Swoją drogą, skąd wiedziałeś, że Kora też przez cały czas była wtajemniczona w sprawę?- mruknęła, leżąc na moim barku i dłonią raz za razem przesuwając po mojej szyi. Pomimo nagłej zmiany tematu, od razu zrozumiałem, że bogini odwoływała się do sytuacji, w której uświadomiłem ją, że skoro nie chce widzieć Hadesa na oczy, to równie niepożądany będzie widok Persefony.

- Przez twoje porwanie miałem dwie poważne rozmowy z Hadesem. W trakcie jednej zataił istnienie kogoś takiego, jak Chris, więc gdy w końcu znalazłem odpowiedź na pytanie, kim on właściwie jest i udało mi się cię znaleźć, zmusiłem Hadesa do wyjawienia prawdy. I okazało się, że Pers też wiedziała - mruknąłem, głaszcząc ją po włosach. 

- Od razu zorientowałeś się, że zostałam porwana? 

- Myślisz, że wtedy odnalazłbym cię dopiero po tygodniu?- mimowolnie spojrzałem w jej kierunku, choć nie mogłem powstrzymać uśmiechu rosnącego na moich ustach.

- Słuszna uwaga - odparła równie rozbawiona. 

- Przez dłuższy czas naprawdę myślałem, że chcesz mnie po prostu dobitnie ukarać. Ale dopiero, gdy Surt pokazał mi zdjęcie syna Asury, zrozumiałem, że wcale nie odeszłaś z własnej woli. 

- Czyli nie wyśniłam sobie tego - mruknęła jakby do siebie.

- Czego?

- Że jednak jest moim bratem, ale z innej matki. Coś kojarzyłam, że mówił coś takiego, ale wolałam wierzyć, że była to tylko moja imaginacja - westchnęła.- A jak udało ci się w ogóle odgadnąć, że jestem na Jotunheimie? 

- Nie udało - chwyciłem jej dłoń dotychczas spoczywającą na moim obojczyku, by pod wpływem nagłej potrzeby przystawić ją do ust, całując jej chłodne palce.- Wiedziałem, że straciłem już wystarczająco dużo czasu, więc od razu udałem się do Asgardu, prosić Heimdalla o pomoc. To on cię zlokalizował, nie ja.

- Heimdall ci pomógł?- upewniła się dziwnie delikatnym głosem.

- Mhm - potwierdziłem.- I na razie nawet nie poniosłem za to żadnych większych konsekwencji - dodałem rozbawiony. 

- Więc mam kolejną osobę, której muszę podziękować - wyczułem, że bogini się uśmiechała.- Dziękuję, Heimdallu - dodała patrząc w górę i wysyłając w eter całusa, na co tylko prychnąłem.- A nie znalazłeś gdzieś przypadkiem mojego sygnetu?

- Niestety, był gdzieś na nowojorskim wysypisku śmieci. Nie wiem, jak miałbym go odnaleźć. Mogliśmy go jedynie dezaktywować, ale już zleciłem wykonanie ci kolejnego. Będziesz miała go na dniach - zapewniłem, po chwili całując jej czoło i opierając się o nie policzkiem.

- A może w najbliższym czasie wybierasz się na Ziemię?- usłyszałem lekkie zakłopotanie w jej głosie. 

- Dlaczego bym miał?- zdziwiłem się.

- Bo zostawiłam tam swoją obrączkę - wyznała nieco skruszonym tonem, następnie siadając, by spojrzeć w moje oczy.- Przepraszam, że w ogóle ją zdjęłam. To było skrajnie szczeniackie z mojej strony. Dlatego chciałabym ją jak najszybciej odzyskać, dziwnie się czuję bez niej - przyznała z uśmiechem zakłopotania, w tak znajomy mi sposób miętoląc palcami nogawkę spodni. 

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz