Przepisanie najważniejszych informacji z kolekcji Hadesa zajęło Surtowi kolejne dwa dni, które spędziłem przy łóżku Viv. Ta dalej się nie wybudziła, a ja nie potrafiłem skupić się na pracy nie będąc obok niej.
Bo już naprawdę wolałem znosić ciągłe alarmy załączane przez monitory, którymi monitorowana była bogini, ciągłe wchodzenie i opuszczanie komnaty przez medyków stacjonujących tuż obok, którzy albo zmieniali opatrunki, albo robili jakieś badania, albo wykonywali inne, konieczne czynności przy łóżku Viv, niż wszechobecną ciszę panującą w moim gabinecie.
Dlatego stacjonując przy biurku ustawionym niedaleko niej, otworzyłem koleją teczkę, tym razem z raportem zawierającym zeznania ocalałej drużyny jedenastej. Każda jedna taka informacja przybliżała mnie do poznania Chrisa, jego planu działania i dokładnych zamiarów.
Nim jednak skończyłem czytać wyjaśnienia pierwszego z żołnierzy, znów usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałem nie za głośno, by nie mącić spokoju przestrzeni, a tym bardziej nie stresować Viv. Wciąż wierzyłem, że słyszała każdy szmer dochodzący z otoczenia.
Przez powstałą szparę do komnaty wszedł Surt, niosąc kolejny stos teczek.
- To już ostatnia partia - mruknął, odwołując się do swojego zadania przepisania dokumentów z zamku Hadesa, czym zajmował się przez ostatnie dni, przynosząc mi po każdej zmianie owoce swojej pracy.- Ale to jest ważniejsze - dodał, gdy już ułożył stos obok biurka.
Spuściłem wzrok na trzymaną przez niego kopertę z pieczęcią Asgardu.
- Może nie ważniejsze, ale raczej pilniejsze - mruknąłem, przejmując list i otwierając go bez większego kłopotu.
W ciszy przeskanowałem pismo, doskonale rozpoznając jego wydźwięk i układ bez konieczności wczytywania się w treść.
- Kolejne problemy?
- Asgard żąda wyjaśnienia sytuacji naruszenia zasad Porozumienia - mruknąłem niezaskoczony. Gdy prosiłem Heimdalla o pomoc, byłem świadomy, że prędzej czy później dostanę takie pismo.
- Czyli tak - skwitował.
- Nie wydaje mi się. Gdyby Odyn miałby mi za złe użycie zdolności Heimdalla, nie zwlekałby z wysłaniem wezwania dwóch dni.
- Skąd wiesz, że nie wpłynęła na to różnica naszej strefy czasowej?- zauważył, zakładając ramiona na piersi.
- Znasz Odyna. Wiesz, że wie o wszystkim - westchnąłem, przekonany co do prawdziwości swoich słów.- Zaczekaj chwilę.
Doskonale wiedziałem, co i jak odpisać na takie wezwanie, więc wyciągając spod sterty kartek czysty pergamin, bez większego wysiłku opisałem całą sytuację, niedługo później pieczętując nową kopertę znakiem krainy. Tak przygotowany list wystawiłem w kierunku Surta, oczekując, że bezzwłocznie wyśle naszą odpowiedź.
- Zaraz się tym zajmę - powiedział, zmuszając mnie do ściągnięcia brwi w geście zaskoczenia, ale i niemego pytania.- Rozumiem, że masz dużo na głowie, ale mam wrażenie, że w tym wszystkim zapomniałeś o dzieciakach.
Przez sekundę przed oczyma stanął mi niedawno wykopany grób, ale też praktycznie od razu zrozumiałem, że Surt miał na myśli Narviego i Hel.
O których faktycznie ostatnimi dniami rzadziej myślałem.
- Co z nimi?- zapytałem, obawiając się kolejnych kłopotów.
- Nic, dalej są w Akademii - nieznacznie odetchnąłem na tę wiadomość.- Ale Viv nie wybudza się kolejny dzień. Nie uważasz, że bliźniaki powinny móc się z nią pożegnać? Albo być chociaż poinformowane o sytuacji?
CZYTASZ
Bóg w dolinie gniewu || Zakończone
FanfictionCudowna rodzina, kochający mąż, sukcesy w pracy. Kto nie marzy o takim życiu? Vivece nawet się to nie śniło. A teraz, gdy to wszystko ma, docenia każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Narviego, Hel, Lokiego i reszty gromadki. Żyje jak w bajce. Jednak...