Rozdział 34

131 23 3
                                    

Viv

- I jak było w pracy?- mruknęłam, gdy tylko usłyszałam przywitanie Chrisa, które ten rzucił jeszcze przy drzwiach. 

- Spokojnie, tylko jedna matka strasznie uprzykrzała życie przedstawicielom, więc musiałem grzecznie ją wyprosić, więc dzień jak co dzień - mówił, zdejmując buty i brązową kurtkę pilotkę.

- Coś szczególnego?- dopytywał Loki, przeglądając coś na telefonie przy stole. 

- Niezbyt. Ludzie są w tych czasach strasznie roszczeniowy. Nie da się im dogodzić i oczekują niemożliwego. Nawet w bankach - ciągnął nieco zażenowanym tonem, idąc w moim kierunku. W ciszy nachylił się nade mną, patrząc mi przez ramię na przeglądane przeze mnie przy komodzie płyty.- Co robisz?

- Szukam jakiegoś filmu na wieczór. Jeśli już jesteśmy zmuszeni zostać na Midgardzie chwilę dłużej, chciałam pokazać Lokiemu kilka swoich perełek.

- Uuu, czyli wieczór filmowy przed nami? O czym myślisz?- zacierał ręce.

- Myślałam o Star Treku, ale chyba jednak wolę mu pokazać Burleskę

- Nie mów, że wolisz Star Treka od Gwiezdnych Wojen - nagle z twarzy blondyna zniknął uśmiech. 

- No tak. A co?

- Jezu, siostra, co się z tobą stało? Tylko Gwiezdne Wojny! Widać, że moc cię dawno opuściła - zaśmiałam się, słysząc te nerdowskie powiedzonko. 

- Uważaj, bo zaraz uderzysz się w głowę - zażartowałam.

- Co?- nie zrozumiał.- Raczej tego nie zamierzam.

- Wiem. Dlatego chętnie ci w tym pomogę - zapewniłam rozbawiona, wracając do przeglądania pudełka z płytami.

- Loki, twoja żona mi grozi!- Chris od razu zawołał Lokiego, mag jednak nic sobie z tego nie zrobił, wciąż siedząc na telefonie. 

- Wolisz, żebym sam to robił? Tylko uprzedzam, u mnie na słowach się nie kończy - odpowiedział niczym niewzruszony.

- Aha, dzięki za pomoc. Wiedziałem, że zawsze mogę na ciebie liczyć.

- Do usług - każda odpowiedź Lokiego powodowała uśmiech na moich ustach. 

Choć tak naprawdę musiałam to przyznać, niezwykle przyjemnie patrzyło mi się na ich interakcję. Była naprawdę... rodzinna. Codzienna. Zwykła. 

Normalna. 

- Zobaczycie, kiedyś poprosicie mnie o pomoc i wiecie, co wam wtedy powiem? 

- Umieram z ciekawości - sarkastyczny głos Lokiego przebił się przez rozemocjonowany ton Chrisa. 

- Powiem: tak, pomogę wam. Bo tak robi rodzina. A potem będę wam to wypominał do końca świata. Bo tak też robi rodzina. 

- Mój bohater - zaśmiałam się, rozczulona słowami blondyna.- Lepiej mi powiedzcie, czy coś zamawiamy do filmu? Nie chce mi się gotować. 

- O, może pizza? Znam taką jedną świetną pizzerię. Ja stawiam - zaproponował od razu blondyn.

- Mi pasuje - uśmiechnęłam się.

To wystarczyło, by Chris wyjął swój telefon i zaczął dyktować nam pozycję z menu. Po zadziwiająco niedługich dywagacjach na temat tego, którą pizzę wybrać, blondyn zadzwonił do restauracji, by złożyć zamówienie. 

- Mają być w przeciągu trzydziestu minut - oznajmił, chowając telefon. 

- Szybko - przyznał Psotnik. 

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz