Rozdział 4

67 8 0
                                    

Debbie przeciągnęła się. Tak dobrze jej się spało, że wcale nie miała ochoty wstawać. Materac był taki wygodny, a kołdra, którą była szczelnie owinięta, taka miękka. Do szczęścia brakowało jej tylko Ryana obok. Mogliby spędzić ten poranek w bardzo przyjemny sposób. Wieczorem była tak padnięta, że nawet nie pomyślała o tym, żeby do niego zadzwonić. Zresztą, gdyby go zaprosiła, nie wyspałaby się. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Kiedy spojrzała na telefon, zobaczyła wiadomość od swojego chłopaka.

Od Ryan: Miłego dnia, skarbie

Szatynka mimowolnie się uśmiechnęła. Do tej wiadomości Ryan dołączył jeszcze emotikonkę serca. To było słodkie z jego strony. Postanowiła do niego zadzwonić. Czemu nie? Jeśli nie będzie mógł rozmawiać, po prostu jej to powie. Odebrał zaskakująco szybko.

- Cześć, skarbie. Wyspałaś się?

- Tak. Wczorajszy dzień był tak męczący, że tuż po nauce padłam. Zresztą sporo się działo. Opowiem ci o tym jeszcze. Jesteś już na uczelni?

- Niestety, chociaż wolałbym być gdzie indziej. Najlepiej z tobą- odpowiedział Ryan.

Jak zawsze był czarujący. Miała się uczyć, ale jeszcze zdąży, prawda? Jeden wieczór niczego nie zmieni.

- W takim razie mam propozycję, która powinna ci się spodobać. Wieczorem możemy wybrać się na kolację, a potem pójdziemy do mnie. Co na to powiesz?

- Świetny pomysł. Zawsze masz genialne pomysły. Naprawdę chciałbym porozmawiać dłużej, ale zajęcia się zaczęły. Do zobaczenia.

- Jasne, idź. Do zobaczenia- mruknęła szatynka, po czym się rozłączyła.

Czas wstawać z łóżka, uznała. Miała tego dnia mnóstwo rzeczy do ogarnięcia. Jednak jej myśli bezwiednie powędrowały w kierunku kreacji na wieczór. Może jakaś sukienka? Zdecydowanie. Tylko która? Miała dwie kandydatki i nie mogła się zdecydować, która lepsza. Obie były obcisłe i mniej więcej do połowy uda. Różnica polegała nie tylko na kolorze. Jedna miała odsłonięte ramiona, a druga ładne wcięcie na plecach. W końcu uznała, że poprosi o radę Sophie. Przecież na randkę umówiła się dopiero wieczorem. Miała jeszcze mnóstwo czasu.

Teraz zamierzała skupić się na ważniejszych kwestiach. Musiała dzisiaj zadzwonić do Leo i umówić się z nim na wywiad. Zamierzała jeszcze to skonsultować z Luke'iem, asystentem wujka, ale myślała, że nie będą mieli nic przeciwko. Benjamin lubił być w centrum uwagi, ale wobec dziennikarzy był nastawiony bardzo sceptycznie i ewidentnie im nie ufał. Nie chciała zrazić do siebie nowego partnera Kevina. Wręcz przeciwnie, chciała go poznać i pomóc w karierze. Za to on mógł pomóc galerii, więc korzyści były obustronne.

Dee udała się do łazienki, żeby umyć zęby, uczesać włosy i zrobić lekki makijaż. To ostatnie stało się jej rytuałem. Rzadko kiedy wychodziła z domu bez makijażu. Nie lubiła się jakoś bardzo malować, ale niewielka ilość podkreślała jej urodę. Nie widziała w tym nic złego. Uprzednio jeszcze zabrała ze sobą ubrania. Jeansy i zwykły szary top z krótkim rękawem.

Pół godziny później była już gotowa. Zerknęła do torebki, przelotnie sprawdzając jej zawartość. Chyba niczego nie brakowało. Przed wyjściem ubrała jeszcze kurtkę jeansową. Teraz mogła iść.

Zamknęła drzwi i zeszła schodami na dół. Po drodze wymieniła grzecznościowe "dzień dobry" z sąsiadką, starszą panią, która akurat wracała ze spaceru z psem. Chociaż staruszka nigdy nie powiedziała jej niczego złego, Debbie wiedziała swoje. Jako studentka z automatu była wrzucona do jednego worka z imprezowiczami, nawet jeśli organizowała je tylko okazjonalnie i zazwyczaj poza swoim mieszkaniem. Wolała wynająć jakiś bar czy pub na swoje urodziny. Dzięki temu nie narażała mieszkanka na zniszczenia i poza tym nie musiała robić gruntownego sprzątania po następnego dnia.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz