Rozdział 10

39 10 0
                                    

Debbie wiedziała, że prędzej czy później ten moment nastąpi. Uciekanie od problemów, nad czym bardzo ubolewała, wcale ich nie rozwiązywało. Jeśli miała być szczera, była mistrzynią w ucieczkach. Wychodziło jej to naturalnie, z dużą łatwością. Aż do chwili, kiedy problem ją doganiał.

- Czy ty mnie unikasz, Dee?- spytała Sophie, podchodząc do niej na korytarzu na uczelni. Akurat mieli przerwę, a nawet okienko.

- Oczywiście, że nie. Skąd to pytanie?

Blondynka zmarszczyła lekko brwi i skrzyżowała ramiona, przyglądając się jej uważnie.

- Wczoraj nie odezwałaś się ani słowem. Nie dzwoniłaś, nie pisałaś.

Szatynka była doskonale przygotowana na to pytanie. Wymyśliła co jej powie już poprzedniego dnia.

- Przepraszam, ale wczoraj kompletnie nie miałam czasu. Może i nie miałyśmy zajęć, za to musiałam pojechać do galerii. Wujek koniecznie potrzebował mojej pomocy. Wiesz, że staramy się jak najszybciej ruszyć z fluorescencyjną wystawą. Pamiętaj, że ten pomysł powstał z twoim udziałem. Ale to dopiero początek. Nie uwierzysz. Wczoraj przyjechała do galerii policja...

- Najpierw powiedz mi czym byłaś aż tak zajęta przez resztę dnia. Oprócz galerii- przerwała jej blondynka.

Wścibstwo w przypadku innych osób irytowało Debbie. Przyjaciółka była jedynym akceptowalnym wyjątkiem. No może też Ryan łapał się w tej kategorii. Sophie taka już była. Chciała wiedzieć wszystko o wszystkich, ale plotkami dzieliła się tylko z uprzywilejowanymi osobami, do których zaliczała się Dee. Szatynka właśnie doceniała fakt, że mogła jej powiedzieć wszystko, no prawie, i mogła mieć pewność, że nikt inny się tego nie dowie. Z kolei ona była pierwszą osobą, która słyszała plotki o innych. Taki układ w zupełności jej pasował.

- Byłam na komisariacie, a potem Ryan do mnie przyjechał. Naprawdę bardzo mi przykro. Mogę ci to jakoś wynagrodzić? Na pewno jesteś ciekawa, dlaczego przyjechałaś policja. Nie próbuj zaprzeczać. Znam cię- kontynuowała szatynka. Blondynka przewróciła oczami.

- No dobra. Masz mnie- poddała się przyjaciółka.- Więc czego chcieli? Znaleźli mordercę? Chyba to nie jest ktoś z galerii twojego wujka? To byłaby tragiczna reklama.

Debbie udała oburzoną. Żeby podejrzewać kogoś z personelu o zabójstwo? Niemożliwe. Rzecz jasna, wiedziała, że Sophie mówiła pół żartem.

- Za kogo ty nas masz? Za grupę szalonych artystów? Jasne, że nie o to chodziło. Ciągle nie mają sprawcy. Chcieli opinii na temat obrazu i osoby, która go namalowała. No wiesz, sztuka zazwyczaj odzwierciedla nasze emocje. Wbrew pozorom każda wykonana przez nas praca pokazuje jacy jesteśmy, ma pewne charakterystyczne elementy, wskazujące na konkretne cechy charakteru...

- Wiem, nie musisz mi tu robić wykładu, pani profesor.

- W każdym razie chcieli, żeby ktoś z nas pojechał z nimi na komendę, obejrzał obraz i podzielił się swoimi spostrzeżeniami. Od razu stwierdziłam, że najlepszym kandydatem będzie wujek. Ma największe doświadczenie z nas wszystkich, to oczywiste. Później okazało się, że nie może, bo ma ważne spotkanie.

- Niech zgadnę: polecił ciebie. Mam rację?- rzuciła blondynka, odrzucając swoje długie blond włosy na plecy.

- Skąd ty to wiesz?

Szatynka była autentycznie zdziwiona. Właściwie przyjaciółka w ogóle nie znała jej wujka. Ledwie wymieniła z nim kilka razy dzień dobry, gdy przyjeżdżała do niej do galerii. Czy to możliwe, że aż tyle jej o nim opowiadała?

- Twoja mina jest bezcenna. To jasne jak słońce. Benjamin cię uwielbia, jesteś najbliższą mu osobą z rodziny, która podziela tę samą pasję. Dodatkowo pomagasz mu prowadzić galerię. Gdyby polecił kogokolwiek innego, byłabym zawiedziona. To by znaczyło, że w ogóle cię nie docenia, a tak zdecydowanie nie jest.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz