Rozdział 19

41 8 0
                                    

Szatynka z przyjemnością upiła łyczek kawy. Napój dalej był gorący, ale bardzo smaczny. Debbie nie pojmowała jakim cudem niektórzy mogą żyć bez tego napoju i normalnie funkcjonować. Ona nie potrafiła.

- Mówiłem ci, że zdasz. Gratulacje, skarbie- powiedział Ryan, uśmiechając się w ten swój czarujący sposób. Jednak jego uśmiech nie odnosił już takiego samego efektu jak wcześniej. Mimo tego, odwzajemniła gest, uciszając tamten głos w głowie.

- Dzięki. Po prostu miałam szczęście. Nie wiem jak to zrobiłam, bo otworzyłam książkę zaledwie kilka razy, a egzamin wcale nie był taki łatwy...

- Zrozum to w końcu, Dee, jesteś niezwykła. Taka piękna, mądra, radzisz sobie świetnie w każdej możliwej roli...

- Nie sądzisz, że to trochę za dużo komplementów jak na jeden raz?- przerwała mu szatynka speszona. Ryan trzymał ją za rękę, patrzył jej w oczy i jeszcze ją komplementował... Instynktownie poczuła się niezręcznie. Jakby dążył do czegoś konkretnego, a po takim wyznaniu mógł powiedzieć tylko dwie rzeczy... Ślub albo wspólne mieszkanie. Na żadną z tych opcji nie była gotowa. Do tej pory ten związek był dość luźną sprawą. Spędzili ze sobą czas, było im razem dobrze, ale to raczej nie było nic poważnego... Czy to możliwe, że Ryan zmienił zdanie?! Że traktował ją coraz bardziej poważnie?! Uspokój się, nakazała sobie w myślach. Nie panikuj.- Zaraz wrócę, muszę do toalety.

Debbie uciekła do jedynego miejsca we własnym mieszkaniu, gdzie obecnie mogła się ukryć. Padło, rzecz jasna, na łazienkę. Może trochę spanikowała. Po prostu nie była gotowa na wspólne mieszkanie, tym bardziej na oświadczyny. Zwłaszcza po tym co ostatnio się wydarzyło... Prawie całowała się z Jamesem i to dwa razy!

Mimowolnie wróciła myślami do poprzedniego dnia. Po powrocie z wizyty u psychiatry Meghan Verny pomogła Emmie przygotować planowaną niespodziankę. Była pod wrażeniem zaangażowania rudowłosej i scenerii, którą wspólnie stworzyły. Było dokładnie tak, jak sobie to wyobrażała. Ciemność rozświetlona przez światełka rozwieszone na drzewach i kilka świec, pyszne jedzenie, a w tle natura oraz Nowy Jork tętniący życiem. Niezwykła atmosfera.

W każdym razie tuż po tym zadzwoniła do swojego chłopaka. Obiecała mu, że się spotkają, więc dotrzymała słowa. Ryan przyjechał do niej. Spędzili wieczór całkiem przyjemnie z dobrym filmem, jedzeniem zamówionym z restauracji i winem. Potem oczywiście został z nią na noc. Rano odwiedzili uczelnię, żeby się dowiedzieć czy zdali egzaminy. Udało się i to z całkiem przyzwoitym wynikiem.

Podsumowując, powinna być szczęśliwa. Wszystko szło po jej myśli, ale wcale tak się nie czuła. Tamten wieczór, dzisiejszy poranek... To wszystko wydawało się zbyt idealne. Ryan był taki romantyczny, wyrozumiały, chyba się w niej zakochiwał albo to już się stało. Natomiast ona... Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Przypominała sobie dwa miejsca zbrodni, które miała okazję zobaczyć... Ten widok dalej był dla niej wstrząsający. Ponadto wrył jej się w pamięć wyjątkowo dokładnie, z każdym drastycznym szczegółem. Pamiętała też, co czuła, kiedy James znajdował się blisko i jaki świat jej pokazywał. Powoli wnikała w zupełnie inny, pełen przemocy i okrucieństwa świat. Poniekąd to nie było wina Jamesa. Sama zaczęła na własną rękę, z pomocą Leo szukać informacji. Policjant jedynie ułatwiał jej sprawę. Właśnie dlatego zwykła, beztroska randka wydawała jej się obecnie tak dziwna, nienaturalna.

Spojrzała w lustro, zastanawiając się kiedy nastąpiła ta zmiana. W jej wyglądzie nic się nie zmieniło, ale wiedziała, że już nie podchodzi do pewnych spraw tak jak wcześniej. A to wszystko za sprawą pierwszego krwawego obrazu, który pojawił się w galerii. Nie wiedziała czy ta zmiana przyniesie jej więcej dobrego czy złego.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz