Rozdział 14

43 9 0
                                    

Debbie z przyjemnością rzuciła się w wir pracy z drobnymi przerwami na naukę. Praktycznie od momentu, kiedy wstała, nie oderwała się od telefonu. Nawet śniadanie jadła, rozmawiając z Luke'iem na głośniku. Dyskutowali na temat wystawy. Okazało się, że malarze, których znaleźli wcale się nie wycofali. Na szczęście.

- Stop. Za bardzo się rozpędzasz. Wiem, że to trochę nie na temat, ale moim zdaniem to bardzo istotna uwaga. Myślę, że nie powinniśmy używać terminu "artyści". Obecnie może się nie kojarzyć najlepiej. Podczas spotkania nie chcemy im dawać dodatkowych powodów, żeby się wycofali.- przerwała mu łagodnie.

- Masz rację, Dee. Wystarczy nam powiązań z... Mordercą. Udało mi się trochę uspokoić Benjamina. Wiesz, że w pierwszej chwili chciał zamykać galerię... Teraz chce jak najszybciej zorganizować wystawę, żeby dać mediom coś innego. Sama rozumiesz.

- Tak, tylko pewnych rzeczy nie da się przyśpieszyć. Nie możemy wystawić byle czego... Mimo wszystko, to pierwsza wystawa. Musimy zorganizować prawdziwe show. Jeśli nam się poszczęści, reklama zadziała na naszą korzyść i przyjdą prawdziwe tłumy... Poczekaj chwilkę.

W tym momencie szatynka usłyszała pukanie do drzwi. Na pewno do nikogo nie dzwoniłam, żeby go zaprosić. Tego była absolutnie pewna. Więc... Ryan chciał zrobić jej niespodziankę? To było całkiem prawdopodobne rozwiązanie. Jej chłopak często robił jej niespodzianki.

Podeszła do drzwi i je otworzyła. Jednak po drugiej stronie wcale nie zastała Ryana. Przyszła do niej Sophie. Blondynka skrzyżowała ramiona pod biustem i wpatrywała się w nią spod nieznacznie przymrużonych powiek. Do tego miała lekko wydęte usta. Taka postawa zazwyczaj oznaczała, że była na nią zła. Tylko dlaczego? Przecież nie mogła wiedzieć o niej i Jamesie, prawda? A jeśli jej powiedział?! To byłaby czysta głupota z jego strony! Chyba tego nie zrobił?!

- Wybacz, Luke. Muszę kończyć. Później wpadnę do galerii. Zadzwoń do tego artysty... To znaczy malarza, o którym rozmawialiśmy. Pa.

Rozmówca ledwie zdążył odpowiedzieć "pa", bo ułamek sekundy później połączenie zostało zakończone. Tymczasem blondynka wparowała do środka i usadowiła się na kanapie, zakładając nogę na nogę.

- Wszystko w porządku, Dee? Wczoraj nie odezwałaś się ani słowem... Już zaczynałam się martwić. Tylko mi nie mów, że cały czas pracujesz, bo ci w to nie uwierzę.

W duchu odetchnęła z ulgą. Przyjaciółka nie przemilczałaby, że niemal całowała się z jej chłopakiem. Zresztą pewnie od razu zasugerowałaby, że mają romans. Byłaby wściekła i Debbie w pełni to rozumiała. Sama na jej miejscu byłaby wkurzona, dlatego nie mogła pozwolić, żeby doszło do czegokolwiek więcej między nią a Jamesem. Nie zrobiłaby jej tego.

- No cóż... Obawiam się, że tak było. Uczyłam się, pracowałam... Nie miałam czasu nawet dla Ryana, jeśli to cię pocieszy.

- Jesteś niereformowalna- skwitowała Sophie, kręcąc głową z dezaprobatą.- Nie poczęstujesz swojej najlepszej przyjaciółki kawą?

Szatynka podeszła do ekspresu i zaczęła robić kawę. Nie musiała pytać się jaką, bo doskonale to wiedziała.

- Niektórzy przejmują się studiami, pracą albo obydwoma jednocześnie.

Nie każdy ma bogatych rodziców, dodała w myślach. Jednak nie zamierzała jej tego głośno wytykać. W końcu się przyjaźniły, prawda? Nie chciała jej obrażać czy zaczynać kłótni.

- Są rzeczy ważne i ważniejsze... Jak na przykład James. Widziałam się z nim wczoraj wieczorem. Miałaś rację.

Mimo że szatynka ciągle się uśmiechała, poczuła jakby właśnie uderzono ją w głowę czymś cholernie ciężkim. No tak... James ją podrywał, ale to nie znaczyło, że mu choćby odrobinę zależało. Po prostu chciał się zabawić i tyle. Szatynka była na siebie zła. Dlaczego tego rodzaju argumenty nie przychodzą jej do głowy w jego towarzystwie? Wtedy kompletnie nie potrafi skupić się na logicznych argumentach, nad czym ubolewała.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz