Rozdział 20

41 9 0
                                    

Dee czuła ogromne wyrzuty sumienia. Nie dość, że zdradziła Ryana, który tak bardzo się starał, był uroczy i mogła na niego liczyć w każdej sytuacji, to jeszcze Sophie. Wracając do jej chłopaka. Kiedy poprzedniego wieczoru napisała mu wiadomość o swoim rzekomo złym samopoczuciu... Zapytał się czy czegoś potrzebuje z apteki i czy do niej przyjść. Nie miał do niej żadnych pretensji, że wyszła bez słowa, a ona go tak perfidnie okłamywała. Ryan zasługiwał na kogoś lepszego. Jeszcze pozostawała Sophie... Najlepsza przyjaciółka, której zrobiła największe możliwe świństwo - odbijała jej faceta. Nie chciała tego. Naprawdę. Po prostu James działał na nią tak, że jej umysł przestawał funkcjonować normalnie. Na przykład ten wczorajszy pocałunek, którego nie przerwała, ale nawet go odwzajemniła!

Ze wszystkich sił starała się odsunąć od siebie wspomnienie tamtej chwili. Jego gorące usta smakujące whisky, którą wcześniej pił. Podczas tego wspólnego wyjścia zdążyła zauważyć, że uwielbia ten rodzaj alkoholu. Jego dłonie muskające jej nagą skórę pod cienkim materiałem bluzki. To jak oplotła nogami jego biodra, żeby mógł ją posadzić na umywalce... Dość, nakazała sobie stanowczo w myślach. Z Ryanem również zdarzyło jej się zaliczyć szybki numerek w toalecie na domówce lub w barze, ale nigdy nie poczuła tego co wczoraj.

W końcu postanowiła skupić się na galerii i Artyście. Przypomniała sobie, że poprzedniego dnia dowiedzieli się od Billa, że w galerii doszło do jakiegoś wypadku, który obniżył cenę rynkową nieruchomości. Skoro do tego doszło... To musiało być coś istotnego. Właściciel nie obniżałby ceny z powodu błahostki.

Szatynka weszła w wyszukiwarkę i wpisała adres galerii. Od razu wyskoczył jej link do nowej strony na Facebooku, którą zajmowała się Hartley. Uświadomiła sobie, że do tej pory nie zajrzała na nią ani razu. Musi zacząć pilnować treści, które wrzuca tam Hartley. Recepcjonistka była całkiem rozgarnięta, ale trochę kontroli nie zaszkodzi. W każdym razie, Dee szukała czegoś innego. Niżej trafiła na kilka tekstów na temat otwarcia oraz, rzecz jasna, krwawych obrazów. Jednak nie natrafiła na nic sprzed kupna nieruchomości.

Spróbowała też dopisać do okna wyszukiwania takie frazy jak "wypadek" czy "nieszczęśliwy incydent". Dosłownie nic jej nie wychodziło. Żadnych artykułów na podane tematy. Szatynka zastanawiała się jak to możliwe. Przecież ten budynek miał kilkanaście lat. Nie został wybudowany półtora roku temu, gdy kupił go jej wujek. Istniał już wcześniej. Ta cisza była niepokojąca, zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż rzeczywiście coś tam się wydarzyło. Jak to możliwe, że nikt nie napisał o tym żadnego artykułu?

W ramach ostateczności Debbie zadzwoniła do Leo. Jako dziennikarz miał dojścia w swoim środowisku zawodowym. Może mógłby podpytać kolegów z pracy o wypadek sprzed półtora roku w dzisiejszej galerii? Warto było spróbować.

- Cześć Leo. Pracujesz?- odezwała się, gdy tylko odebrał. Miała nadzieję, że mu nie przeszkadza. Skoro wczoraj pił, doszła do wniosku, że raczej nie poszedł do pracy. Oczywiście mogła się mylić.

- Hej, Dee. Tak, jestem w pracy, ale możesz śmiało mówić. Realia pracy dziennikarza znacząco się różnią od innych zawodów.

- To znaczy?- spytała z ciekawości.- Możesz rozmawiać do woli przez telefon i nie masz z tego powodu konsekwencji?

- To też. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli napiszesz kilka dobrych tekstów, masz luz. Możesz pracować z biura albo z jakiegokolwiek innego miejsca w Nowym Jorku. Nie żartuję, mówię całkowicie poważnie. Dzięki tobie mogę robić co chcę. Co jest?

Musiała przyznać, że praca dziennikarza przedstawiona w ten sposób wydawała się całkiem niezła. Można było mieć wręcz nieograniczoną swobodę byle dostarczyć kilka tekstów w miesiącu. Chociaż osobiście i tak wolała swoją pracę w galerii. Jako siostrzenica szefa miała równie wiele o ile nie więcej przywilejów co Leo.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz