Rozdział 7

48 11 0
                                    

Debbie wprost nie mogła w to uwierzyć. Wpatrywała się w stronę internetową Manhattan's Skylight jakby myślała, że pod wpływem jej spojrzenia artykuł zniknie. Tak się oczywiście nie stało. Tekst ciągle tam był i to na pierwszej stronie, z dużym i krzykliwym nagłówkiem, którego nie sposób nie zauważyć. Szatynka nie rozumiała jak do tego doszło. Przecież nawet nie wysłała Leo tego cholernego zdjęcia! Nie zrobiła absolutnie nic, żeby mu w tym pomóc. No może przekazała informacje o monitoringu prowadzącym do lombardu, ale to wszystko. Skąd on się dowiedział o ciele?!

Dee po raz kolejny przeczytała artykuł. Starała się przekonać, że wcale nie jest źle. Media, a konkretnie Leo dowiedzieli się o zabitym studencie. Na szczęście nie znalazła ani jednej wzmianki o przypince Art. Może o tym nie wiedzieli? Za to doskonale zdawali sobie sprawę z powiązania obrazu i ciała. Mimowolnie zaczęła się zastanawiać czy James uzna, że to ona sprzedała informacje prasie. Jednak nawet gdyby chciała, nie miała jak się z nim skontaktować. Nie mogła w żaden sposób wyprowadzić go z błędu.

W końcu odważyła się wejść w wiadomości. Wczorajszego dnia stanowczo tego unikała ze względu na Leo, a żeby uwiarygodnić pozory nie odpisywała nikomu. Podejrzewała, że dziennikarz porozmawia ze swoim chłopakiem. Za to Kevin prawdopodobnie będzie próbował się z nią skontaktować. Jak mu się to nie uda, pewnie zaalarmuje Sophie. Przyjaciółka z kolei zadzwoni do Ryana... Ten łańcuch był przeraźliwie niewygodną sprawą. Nie odbierając telefonu od jednej osoby, mogła zaalarmować przyjaciółkę, chłopaka i dobrego znajomego. Świetnie, stwierdziła z sarkazmem.

Ku swojej uldze nie zauważyła ani jednej wiadomości czy połączenia od Ryana. Za to kilkanaście połączeń od Sophie i strasznie długi spam w wiadomościach. Kevin był nieco mniej nachalny, ale też pytał się czy wszystko w porządku. Najbardziej taktowy był Leo. Napisał trzy wiadomości i dał spokój. Być może dlatego że znali się najkrócej. Pewnie nie chciał jej do siebie zrażać. Na początku każdej znajomości było coś w rodzaju okresu próbnego, kiedy nie do końca ufasz tej osobie, ale dajesz jej szansę.

Po krótkim namyśle postanowiła zadzwonić do dziennikarza. Niestety nie odbierał. Napisała mu wiadomość z przeprosinami i zwięzłym wyjaśnieniem, że na śmierć o tym zapomniała, a cały wieczór siedziała nad książkami do kolokwium. Wysłała też wiadomości do Kevina i Sophie, żeby się nie martwili. Na koniec zdecydowała się zadzwonić do Ryana.

- Cześć, skarbie- odebrał po chwili jej chłopak.- Stało się coś wczoraj wieczorem? Sophie dzwoniła do mnie kilkanaście razy, ale miałem rozładowany telefon i dopiero przed chwilą zauważyłem połączenia.

- Hej- mruknęła z roztargnieniem.- Właśnie zastanawiałam się czy Sophie wciągnęła cię w misję ratunkową. Przepraszam za nią.

- Nie musisz. Sophie jest... Lekko szalona- odparł Ryan ze zrozumieniem.- Uwielbia rozdmuchiwać pewne sprawy i robić z tego aferę. Zdążyłem to już zauważyć.

Szatynka uśmiechnęła się i nieznacznie odetchnęła z ulgą. W sumie poznanie ich ze sobą wyszło wszystkim na dobre.

- Te kilkanaście połączeń to wynik nie odpisania na wiadomość znajomego. To i tak mało w porównaniu z tym co ja mam. W sumie chciałam się tylko upewnić czy nie zorganizowano moich poszukiwań.

Ryan zaśmiał się.

- Zobaczymy się dzisiaj?

- Chętnie- przytaknęła szybko Debbie, bo naprawdę miała ochotę się z nim spotkać. Dopiero po chwili o czymś sobie przypomniała.- Czekaj. Czy my za chwilę nie mamy zająć teatralnych?

- Tak, mamy. Właśnie zastanawiałem się czy o tym pamiętasz. Porozmawiamy jak się spotkamy. Pewnie musisz się jeszcze przygotować do wyjścia. Do zobaczenia.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz