Rozdział 26

35 7 0
                                    

Dee przyjechała do galerii natychmiast po telefonie od Benjamina. To znaczy na tyle szybko, na ile pozwalało metro. Po drodze zadzwoniła do Jamesa. Pewnie ktoś już dzwonił po policję, ale lepiej zadzwonić bezpośrednio do osoby, która prowadzi śledztwo. Sformułowanie "krwawy obraz" było wystarczająco wymowne. Miała tylko nadzieję, że nikomu nic się nie stało. Jeśli do czegoś by doszło... Wujek by jej o tym powiedział, prawda? Oby.

Z oczywistych względów szatynka zignorowała nieodebrane połączenia od Ryana. Nie wyobrażała sobie nawet rozmowy z nim. Nie po tym jak po raz kolejny całowała się z Jamesem. Szczerze mówiąc, Ryan był drugorzędną kwestią. Istotniejsza była Sophie. Miała udawać, że wszystko między nimi w porządku? Nienawidziła sytuacji, w którą się wpakowała.

- Luke?- spytała z zaskoczeniem, widząc szatyna przy wejściu. Tak jak ona dopiero przyjechał.- Myślałam, że byłeś w pracy.

- Tak było. Tylko poprosiłem Benjamina, żebym mógł dokończyć u siebie. W sumie i tak pracowałem przy laptopie, więc miejsce nie miało większego znaczenia- wyjaśnił z zakłopotaniem.

- Jasne. Wiesz, że nie mam z tym problemu. Też czasami pracuję zdalnie. Wiesz co się tam konkretnie wydarzyło?

Luke pokręcił przecząco głową.

- Tylko tyle, że znaleziono krwawy obraz.

- To tak samo jak ja- przyznała Debbie, po czym weszła do środka. Asystent wujka podążał za nią.

W galerii zastali grupę policjantów, techników i fotografa. Recepcja, nieoficjalnie nazywana królestwem Hartley, była ogrodzona specjalną taśmą. Szatynka rozglądała się za Jamesem, Corrie i Lindsay. Nie zauważyła jedynie techniczki. Jak do tej pory pojawiała się głównie na miejscach zbrodni. Może właśnie taką miała pracę? Policjanci byli oczywiście w towarzystwie rudowłosej agentki. Powinna się tego spodziewać, ale jakoś nie potrafiła się do niej przyzwyczaić.

- Możemy chwilę porozmawiać, James?- zapytała Dee po niezręcznym przywitaniu z wyraźnie nieprzychylnie nastawioną Corrie oraz Larą, która miała wyjątkowo dobry humor. Po raz kolejny stwierdziła w myślach, że ta agentka jest dziwna.

- Nie chcesz zobaczyć obrazu, konsultantko? Może jeszcze powinnam dodać Fostera? W końcu to on wymyślił ci tę funkcję- wtrąciła się złośliwie ciemnowłosa, zerkając kątem oka na rudowłosą.

- Spóźniłaś się, Martin- odparował brunet, obdarzając partnerkę rozbawionym spojrzeniem.- Cross już wie.

- To prawda- oznajmiła rudowłosa, spoglądając w kierunku obrazu z wyrazem głębokiego zamyślenia.- Za chwilę wrócę.

Agentka udała się w kierunku obserwowanego obiektu. Tymczasem Corrie zacisnęła usta i zmrużyła oczy z wściekłości. Gdyby jej wzrok mógł zabijać, już dawno byliby martwi.

- Tę rundę wygrałeś, Foster. Tylko nie myśl, że to pieprzony koniec- zagroziła ciemnowłosa, po czym udała się w kierunku agentki. Cross akurat była upominana za dotykanie materiału dowodowego. Przynajmniej miała lateksowe rękawiczki, a nie robiła tego po prostu rękami.

- Czasami mam jej dość. Te jej humorki potrafią wyprowadzić z równowagi- stwierdził brunet, mając na myśli Corrie.

Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Nie zastanawiała się dlaczego, bo to nie miało najmniejszego sensu. Przy nim zachowywała się kompletnie irracjonalnie.

- Przynajmniej nie możesz zarzucić jej braku zaangażowania. Stara się.

James przewrócił oczami.

- Tak bardzo, że nie daje mi spać po nocach. Ponadto trzeba ją wyganiać z komisariatu, żeby poszła się przespać. Wiesz co się tutaj wydarzyło?

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz