Rozdział 16

39 7 0
                                    

Szatynka jak zwykle powściągnęłą emocje. Nie okazywała przesadnej radości z powodu drobnego zwycięstwa nad Jamesem, choć czuła z tego powodu ogromną satysfakcję. Widok ciał wcale nie był przyjemny. Wręcz przeciwnie, ten widok śnił jej się po nocach. Czasami te kobiety ożywały. Innym razem po prostu wpatrywały się w nią tymi swoimi przerażającymi, pustymi pozbawionymi życia oczami z czymś na kształt wyrzutu. Jakby obwiniały ją o swoją śmierć, ale Debbie wiedziała, że nie miała z tym nic wspólnego. Nic im nie zrobiła. Nawet ich nie znała. Mordercy tym bardziej. Pomimo tych koszmarów, nie czuła wyrzutów sumienia wobec ofiar. Po prostu było jej ich żal. Nikt nie zasługiwał na wczesną, pewnie trochę brutalną śmierć z rąk psychopatycznego mordercy.

- Jedziemy na miejsce zbrodni?- spytała po chwili Debbie. Od kiedy wsiedli do samochodu, nikt się nie odezwał, aż do teraz. Brunet rzucił jej przelotne spojrzenie znad kierownicy, nie spuszczając wzroku z jezdni.

- Nawet nie wiesz gdzie jedziemy? Myślałem, że skoro tak się upierałaś, to wiesz o co chodzi. Nie masz innych kontaktów w policji?

Przez moment korciło ją, żeby mu odpowiedzieć, że gdyby miała alternatywę, nie byłaby tu teraz razem z nim. Powstrzymała się. Zasadniczo nie lubiła kłócić się. Wolała rozmawiać na spokojnie, ewentualnie siląc się na sarkazm.

- Wyobraź sobie, że moimi jedynymi kontaktami w policji jesteście ty i Corrie. Z czego ta druga raczej nie traktuje mnie zbyt przychylnie po ostatnim incydencie.

Raczej nie miała co liczyć na sympatię Corrie. Po tym jak "wprosili" się na miejsce zbrodni, ciemnowłosa traktowała ją jak powietrze. Co najwyżej upierdliwego owada, który lata wokół i denerwuje ją swoim bzyczeniem.

- Martin jest nowa w tej branży. Dobrze sobie radzi, ale jest bardzo ambitna i dlatego kurczowo trzyma się przepisów.

Choć brunet użył "ale", ona uważała to za zalety. To dobrze świadczyło o nowej policjantce. Przecież policja jest po to, żeby egzekwować prawo, czyli łapać przestępców, którzy się do niego nie stosują. Rzecz jasna, to było duże uproszczenie ich pracy.

- A ty się ich nie trzymasz?- rzuciła zanim zdążyła ugryźć się w język.

- Oczywiście, że tak. Po prostu zdarza mi się naginać część mniej istotnych zasad. Pamiętaj, że z tego powodu tutaj siedzisz. A skoro już o tym mówimy... Będziesz konsultantką.

- Kim? 

Foster westchnął z irytacją.

- Przecież dopiero co to powiedziałem. Będziesz konsultantką. To jedyna fukcja, która z prawnego punktu widzenia pozwala przebywać na miejscu zbrodni osobie spoza policji. No i przy okazji pozwala uciąć temat w przypadku ciekawskich.

Debbie po raz pierwszy słyszała o tej funkcji. Nie miała pojęcia, co miałaby robić.

- Ale co mam robić jako konsultantka? Przecież nie znam się na pracy policji, na oględzinach zwłok tym bardziej... A co jak zaczną zadawać pytania?

- Wtedy zamilkniesz i pozwolisz mi odpowiedzieć. Ciebie mogliby wypytywać, a na koniec i tak stwierdziliby, że coś kręcisz. Ja udzielę odpowiedzi i szybko zamknę im usta. Czy to jasne? Pod tym względem musisz być całkowicie posłuszna. Ryzykuję swoim stanowiskiem i chociaż ci pomagam, nie zamierzam przypłacić tego zwolnieniem.

Uświadomiła sobie, że już któryś raz słyszy z jego ust pytanie "Czy to jasne?". Do tej pory ją irytowało, ale w tym kontekście potrafiła go zrozumieć. Nie chciała robić mu kłopotów w pracy. Może i podrywał ją, spotykając się z jej przyjaciółką, ale gliniarzem był dobrym. Takie przynajmniej odnosiła wrażenie.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz