Rozdział 6

39 10 0
                                    

Do świadomości Debbie zaczął przedzierać się pewien irytujący dźwięk. Miała ochotę spać dalej, ale jej umysł był już na tyle rozbudzony, żeby wiedzieć, że prawdopodobne są dwa scenariusze. To mógł być budził albo ktoś właśnie próbował się do niej dodzwonić. Obie opcje sprowadzały się do jednego wniosku: musiała się obudzić. Powoli otworzyła oczy, wyswobodziła się spod ramienia Ryana i sięgnęła po telefon. Dzwonił asystent wujka.

- Co się dzieje, Luke?- wymamrotała, odbierając połączenie. Instynktownie zakryła usta podczas ziewanie.

- Obudziłem cię? Tak mi przykro. Nie chciałem...- zaczął się nieporadnie tłumaczyć.

- W porządku- przerwała mu szatynka, wiedząc że nie zrobił tego specjalnie.- I tak za kilka minut miałam ustawiony budzik. Ta chwila nie robi mi żadnej różnicy.

- Jeszcze raz przepraszam... Myślałam, że już jesteś na uczelni i najwyżej nie odbierzesz. Czy ja słyszę chrapanie?

Debbie jeszcze niezupełnie się obudziła. Nawet nie zarejestrowała tego dźwięku. Aż do teraz. Niektórzy potrafią spać jak kamień. Poniekąd zazdrościła mu tej zdolności.

- Tak. To Ryan, jego nie udało ci się obudzić.

Jakby wezwany jej słowami, Ryan przekręcił się na drugi bok. Szatynka wyślizgnęła się spod kołdry. Przeszedł ją dreszcz. Jej piżama była trochę skąpa, a w mieszkaniu było chłodno, przynajmniej takie wrażenie odnosiła. Ubrała szlafrok, po czym skierowała się na dół. Stanęła w kuchni przy oknie, jednocześnie odpalając ekspres do kawy.

- Więc co się stało?- zapytała Debbie, wyciągając z lodówki jajka. Doszła do wniosku, że skoro i tak już nie śpi, to może zrobić śniadanie. Najprostsza i najszybsza była jajecznica. Poza tym nie wymagała ona specjalnych umiejętności kulinarnych, których, tak się składa, nie posiadała.

- To błahostka. Nie chciałem cię budzić z takiego powodu.

Luke miał to do siebie, że jak już się zafiksował na jednym temacie, to ciężko było go namówić do zmiany.

- Skoro już to zrobiłeś, za co, rzecz jasna, nie mam pretensji, możesz wyjaśnić powód tego porannego telefonu.

- Niech ci będzie- skapitulował młody asystent wujka.- Dzisiaj rano ukazał się artykuł na stronie Skylight i jest genialny. Ten twój dziennikarz świetnie sobie poradził.

Szatynce momentalnie ulżyło. Nie miała wielkich obaw dotyczących artykułu, ale... Zawsze mogło pójść coś nie tak. Tej jednej rzeczy w życiu była niezmiennie pewna.

- To dobra wiadomość. Szczerze mówiąc... Trochę podkoloryzowałam rzeczywistość. Wcale nie znałam tego dziennikarza. Rozmawiałam z nim zaledwie jeden raz, ale on jest partnerem mojego znajomego i Kevin za niego ręczył...

- Nie musisz mi się tłumaczyć. Rozumiem, że Benjamin nie przyjąłby takich wyjaśnień- wszedł jej w słowo Luke.- Ale to nie zmienia faktu, że był zadowolony z treści artykułu i kazał ci przekazać podziękowania.

- Ty mu go pokazałeś, prawda? Nie wierzę, żeby wujek sprawdzał aktualności Manhattan's Skylight.

- Masz rację. On i technologia... To dalej dwa różne światy.

- Tak- mruknęła szatynka, zauważając schodzącego z antresoli Ryana.- Dzięki za telefon, a teraz muszę kończyć. Wpadnę później do galerii.

- Do zobaczenia i koniecznie przeczytaj ten tekst.

Debbie przytaknęła po czym zakończyła połączenie. Akurat jajecznica była gotowa, więc zaczęła nakładać ją na talerze.

- Dzień dobry.

ArtystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz