Rozdział III cz.II

30 9 9
                                    

Mundurowy póki co skupił się jednak na "przesiewaniu ziarna od plew", jak to zdeklarował w jednej swojej wypowiedzi. Ograniczał to zaś do negowania każdego dokumentu przedstawionego przez Aloisa, jak na zastępcę prokuratora przystało.

Komendant pochylał się nad zeznaniami zaocznych świadków, odrzucając większość z nich. Gdy skomentował wiarygodność Griffina z racji długiej nieobecności, nawet sekretarz spojrzał się na niego z pewną naganą, o Aloisie już w ogóle nie wspominając.

Zamiast jednak wchodzić z Butlerem w dyskusje swoje uwagi zachował dla siebie. Po godzinie wpatrywania w trójkę mężczyzn osądzających każdą kartkę papieru, Alois był nawet skory życzyć komendantowi pobytu na pięknej plaży... w kamieniołomach Ezdenu.

Oczekiwanie momentu, w którym Alois mógłby znowu wziąć głos, miało też dobre strony. Dzięki temu był świadkiem, kiedy sędzia chrząkał, przywołując sekretarza w ramach pomocy w rozczytywaniu dokumentów, których komendant Butler nie zdołał podważyć.

Mundurowy kolejny raz poluzował palcem kołnierzyk niemal białej koszuli, nie odrywając wzroku od dokumentu ze znakiem wodnym w formie godła Republiki. Spod przymrużonych powiek mierzył każdą linijkę gęsto zapisanego tekstu lekarskiego sprawozdania z trzynastego garnizonu. Alois czerpał lekką satysfakcję z pogłębiających się zmarszczek na względnie estetycznej, dojrzałej twarzy mundurowego. Było widać jak jego umysł mieli każde zdanie i przekłada składające na nie wyrazy w poszukiwaniu jakiejś alternatywnej interpretacji.

Oprócz szelestu przekładanych kartek i szumu wiatru, który zdawał się zrywać dachówki z dachu nic nie zakłócało ciszy. Czy zgiełk na korytarzu tłumiły mury, czy czar rzucony w chwili wzniesienia budynku sądu pozostało nierozstrzygnięte w umyśle Aloisa, kiedy Butler przemówił.

– Zdaje pan sobie sprawę, że nie mamy wglądu w dokumentację obywateli spoza obrębu Kariorum, prawda? – spytał chrypliwie.

Alois uniósł wzrok znad blatu z bladego drewna, oglądając mężczyzn przed nim. Sekretarz i sędzia wydawali się równie zdumieni, co też komendant miał do powiedzenia.

– Owszem. – Skinął głową, łącząc dłonie na wysokości kostek palców.

– Zdaje pan sobie zatem sprawę, że w obecnej sytuacji nie sposób zweryfikować wiarygodności tego, kto wystawił panu ten dokument – stwierdził komendant, odkładając kartkę na stosik tych odrzuconych.

Alois zacisnął usta, po czym przekierował wzrok na sędziego. Wydawało się nawet, że starszemu mężczyźnie zadrżało podgardle, jakby chciał się wypowiedzieć w tej sprawie. Nie zrobił tego jednak, bo Butler także się do tego zabierał. Nim to nastąpiło, Alois odezwał się głośno i wyraźnie.

– Wysoki sądzie – zwrócił się dostojnie. – Z tego, co mi wiadomo, obecnie wojsko, straż graniczna oraz służby porządkowe w obrębie miast podlegają jednemu ministerstwu, prawda? – Nie słysząc sprzeciwu, ciągnął dalej: – Nabór do tych instytucji odbywa się wedle ściśle ustalonych procedur, zaś ludzie muszą wpisywać się w pewne kryteria. Zatem jak człowiek, doktor Dormhall... – Wskazał palcem dokument na wierzchu kolumienki odrzuconych – Miałby nie być wiarygodny, jeżeli podlega temu samemu zwierzchnictwu, co sam komendant? A także, jaką wartość miałyby te wszystkie testy, które miały uczynić go wiarygodnym w świetle służby wojskowej, skoro urzędnik administracji miejskiej je podważa?

Komendant skrzywił twarz w grymasie, posyłając sądzonemu groźne spojrzenie.

– To sędzia zadaje pytania.

Alois tym razem oprócz tremy poczuł także oburzenie. Sprawozdanie doktora Dormhalla było jego czarnym koniem w tej sprawie! Był dokumentem wojskowym! Czynił Aloisa wiarygodnym w świetle oskarżeń, iż miałby się pod siebie podszywać! Nie mógł pozwolić, aby upartość bydlaka w mundurze unieważniła coś takiego!

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz