Rozdział XI

35 8 9
                                    

Kiedy Alois odprowadził Riffa do apteki, a potem wreszcie dotarł do swojej kamienicy pobłogosławił wiatrowi, który chociaż częściowo wywiał piwną woń, którą przesiąknęło jego ubranie. Na miejscu zgodnie z obietnicą Luigiego, czekał u księgowego czek za wynajem lokalu. W ten sposób jeszcze przed południem Vos zamknął wszelkie rachunki i mógł udostępnić całą niezbędną dokumentację Aloisowi. Nie pozostawało nic innego, jak ją tylko zanieść.

Chociaż wiedział, że dopełnił wszelkich formalności, czuł niepokój, kiedy następnego dnia wstał skoro świt i udał się do urzędu. Później spotkał biurokratę, który nie zamierzał zmieniać stosunku Aloisa do instytucji. Alois także nie miał cierpliwości, aby niepotrzebnie przedłużać. Szczególnie, że przez przeziębienie każdy hałas odbijał się w jego głowie ze wzmożoną siłą, a ktoś bardzo bystry postanowił zacząć z samego rana prace remontowe.

W pokoju kierownictwa sytuacja wyglądała trochę lepiej. Choć niewątpliwie znajdowanie się piętro wyżej niż zdejmowana tablica pamiątkowa miało swój wpływ na takie wnioski, mężczyzna pozostawał na tyle przytomny, aby dostrzec także inne korzyści. Może lekceważące podejście zebranych w gabinecie pozostawiało nadal wiele do życzenia, ale przynajmniej wiedzieli, co robić. Akurat kiedy Alois już kończył użerać się z najlepiej doinformowanym urzędnikiem (oczywiście w kulturalnym tonie), wszedł do pokoju kierownictwa komendant.

Nie powinno to dziwić, skoro wszędzie było go pełno. Nie dopuszczano gazety, gdzie nie czczono by Butlera jak mesjasza. Zatem kto jak nie on, miał nadzorować zdjęcie tablicy pamiątkowej po inwestorach, którzy wznieśli ten budynek, ale okazali się magami albo ich zwolennikami?

Całe szczęście Alois już zdążył wywiedzieć się, co i jak, toteż jedynie musiał jedynie wydostać z gabinetu kierownictwa. Przywitał komendanta skinięciem głowy i stosowną formułką. Jednak kiedy podszedł do drzwi, Butler trącił go ramieniem.

Alois posłał mu spojrzenie spode łba. Na swoje nieszczęście mijał komendanta od lewej, toteż jego chamskie zachowanie podrażniło ranną kończynę. Prosiło się coś powiedzieć, ale Butler już przeszedł do pomiatania urzędnikami.

Może to i lepiej. Nie będę się zniżał do jego poziomu, pomyślał Alois, prostując. Spojrzał się z wyższością na komendanta, tak jak zmienni w Ezdenie. Butler ściągnął ramiona, toteż młodzieniec uznał, że przynajmniej ten zabieg przyniósł zamierzony efekt.

Alois prędko poprawił się, że przecież uzyskał potrzebne formularze i wiedział, gdzie się z nimi udać. Zatem, gdy zaczął po kolei zaglądać do odpowiednich gabinetów, nawet nie zauważył, kiedy teczka stała się nagle lekka, a on wolny. W sam raz miał czas, aby odetchnąć, a potem kurować.

Nim jednak Alois na dobre opuścił budynek urzędu, zatrzymał się na piętrze, gdzie wreszcie przestano wiercić i stukać jak w klasie początkujących bębniarzy. Akurat znalazł na tyle dogodne miejsce, aby mieć widok na tablicę pamiątkową, a także nie wchodzić trójce robotników w drogę.

Starał się zapamiętać nazwiska wypisanych na kawałku metalu ludzi, aby zapisać je w notesie, który trzymał w klapie płaszcza. Nie wiedział, na co komu miało się to przydać, ale zostawić to tak... Wydawało się, że sekretarz koło niego podzielał jego zdanie.

Młody adwokat, którego nazwisko wyleciało mu z głowy, był drugą osobą, która przystanęła w tym miejscu. Jeszcze tylko jakaś starsza urzędniczka pokiwała głową, nim odeszła, najwyraźniej nie mając czasu na snucie głębszych refleksji nad pracami.

– Czytałem kiedyś taki artykuł o przemijaniu... – zaczepił sekretarz, poprawiając okulary na nosie palcem. – Pisał, że wszelkie pamiątki, dzieła służą temu, aby zostawić ślad, ale w umysłach innych ludzi, bo same w sobie są nietrwałe.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz