Rozdział XXI

34 6 3
                                    

Aloisowi brakowało tchu. Nie słyszał jednak, żeby ktoś biegł do jego pokoju. Tej nocy przynajmniej nikogo nie obudził...

Ledwie uspokoił oddech, a usłyszał szloch. Był tak przejmujący, że nie mógł nie poderwać się na równe nogi i udawać obojętność. Zapomniał o kłuciu w prawej ręce, które promieniowało do samego serca.

Alois wybiegł z pokoju, a następnie przemknął po schodach, docierając do sypialni na pierwszym piętrze. Nie zastał tam zapalonych świateł, co akurat nie powinno dziwić, gdyż wizyta wścibskiego patrolu nadal pozostawała niemile widziana. Za to drzwi do obu pokoi zajmowanych przez siostry Weppler pozostawały otwarte. Zaś tylko zza jednych dobiegał płacz i to tam Alois się skierował.

Margaret płakała wtulona w siostrę, która głaskała ją po plecach. Wiktoria spojrzała tylko na Aloisa z mieszaniną urazy i wyrzutu. Ciemność nie była jednak w stanie zagłuszyć swoistej smutnej satysfakcji, że znowu coś przewidziała, choć tym razem wolała by było inaczej.

Rozczochrana i z workami pod oczami pozostawała jednak oazą spokoju, czego Alois nie mógł powiedzieć o sobie. Dyszący i drżący z zimna prędzej przywodził kogoś, kto przybiegł po pomoc niż jakiegoś bohatera, który mógłby ją nieść.

– A potem widziałam, jak oni strzelali! – jęknęła Margo, a Wiki spuściła na nią wzrok. – A on... Zginął w tamtym warsztacie...

– Nie mogli strzelać. Przecież tu stoi – powiedziała młodsza panna Weppler.

Margaret uniosła zapłakane spojrzenie, kierując je na młodzieńca. Wyprostowała się, ocierając łzy jedną dłonią. Drugą wskazała Aloisa.

– Twoja ręka... – zaczęła, łapiąc oddech. – Świeci się...

Młodzieniec spojrzał porozumiewawczo na Wiktorię, która kiwnęła twierdząco głową. Najwyraźniej także uznała, że roztrzęsionej Margaret musiało się coś wydawać.

Alois uniósł prawą rękę, upewniając zarówno Margaret, jak i siebie, że nie zamieniał się w chodzącą żarówkę. Owszem, przyszedł mu ten ruch z dziwną lekkością, ale nie zauważył na pewno żadnej poświaty.

– Nie świecą się – powiedział, nie uzyskawszy jednak żadnej odpowiedzi od Margo.

– U siebie nie mamy ciszy nocnej ani patroli – powiedziała cicho Wiki do młodzieńca, słysząc, jak pani Deve zaczyna wspinaczkę po schodach. – W takich sytuacjach wychodzimy na spacer...

Alois zbliżył się do sióstr na krok.

– Z tyłu domu jest malutki ganek – poinformował z zadziwiającą jasnością umysłu. – Zasłaniają go inne domy, a przejście samochód, więc raczej nikt nie powinien was zobaczyć.

Pomimo iż lampa uliczna od dawna nie świeciła z należytą jasnością, nadal ujawniała część sekretów, które próbował skryć mrok. Jednym z nich był krzywy grymas Wiktorii, która uciekła wzrokiem do minimalistycznego landszaftu wiszącego nad białą toaletką po drugiej stronie pokoju.

– Ja podziękuję... – mruknęła, mrużąc oczy, jakby kalkulowała ryzyko. – Niepotrzebne mi są plotki twoich wścibskich sąsiadów i donosy na nocne łażenie. Jeśli jednak ty byś wyszedł, może skupili by się na tobie, a nie na twarzy mojej siostry...

Młodzieniec zacisnął ręce w piersi, nabierając z sykiem powietrza.

– Nie wszyscy są tobą – przerwał jej rozeźlony Alois.

Może nie miał prawa oceniać nikogo, ale nawet jeśli musiał po ostatnich odkryciach przyznać Wiktorii rację, co do plugawego oblicza niektórych ludzi, nie zamierzał szczędzić w środkach, jeśli choć na chwilę jego przyjaciółka mogła zaznać ukojenia.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz