Rozdział XXVIII cz.II

24 4 4
                                    

Wiktoria była najtrudniejszą partnerką do negocjacji, jaką Alois spotkał w swoim życiu. Nie wliczał w to Ryudn, która deklasowała wszelką konkurencję. Hrabianka Scoavolciów to nigdy nie wchodziła w dyskusje z jakimkolwiek człowiekiem. Wiki miała jednak tą przewagę nad zmienną, że ewentualne rezultaty rozmów nie pozostawały w sferze domniemywań.

Młodsza siostra Margaret postawiła ostatecznie na swoim, nie dając wyspać się siostrze czy też jemu. W pełni świadoma swoich praw, zaraza zażądała odwieźć ją na dworzec wraz z końcem ciszy nocnej. Wiktoria uznawała za wyrzeczenie sam fakt, że zostawała w Kariorum jeszcze kilka kolejnych godzin.

Gdzie by zajechała, gdyby udało się jej dotrzeć na dworzec? Czy przypadkiem jedyny kurs stamtąd po rozpoczęciu się godziny policyjnej wiódł na komendę? Wiktoria nie widziała żadnych problemów, o ile tylko nie miałaby z Aloisem nic do czynienia.

Tak też Margaret swoją obietnicę rozmowy mogła spełnić dopiero po dotarciu na dworzec.

Na peronie było pusto. Lampy tylko nieznacznie rozrzedzały ciemności. Dzięki temu można było wypatrzeć nadjeżdżające pociągi długo przed tym, jakby to miało miejsce za dnia. Nikt jednak nie przychodził nocą na dworzec, aby podziwiać lokomotywy i ich reflektory przypominające ogromne ślepia.

Gnuśna Wiktoria pilnowała bagażu. Nadal wyglądała jak pies, który miał zaraz ugryźć, ale na zmiennym nie zrobiłaby już żadnego wrażenia. Zaakceptowała też fakt, że Margaret nie musiała podzielać jej uprzedzeń do Aloisa. Kiedy starsza siostra ruszyła pod rękę z mężczyzną, oszczędziła im zatem swojego marudzenia, z niekrytym zniecierpliwieniem oczekując pociągu.

Para pokonywała długość peronu już kolejny raz, ale w dalszym ciągu nie zamienili przy tym słowa. Senność nie miała tu nic do rzeczy. Chłód powietrza odganiał ją skutecznie. Aloisa zaś dodatkowo dręczył reumatyczny ból.

Dopiero, gdy kobieta po drugiej stronie megafonu ogłosiła, że oczekiwany pociąg do Atieté wjedzie za kwadrans na stację, wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Wiki pomachała do siostry, aby przyszła do niej czym prędzej, ale ta zbyła ją machnięciem dłoni.

– W życiu bym nie pomyślała, że będę na wczasach zarywać noc – mruknęła Margo, siląc się na żart.

Alois uśmiechnął się. Choć nie odpowiedział na to słowem, kiwnął jej z pełną aprobatą.

Margaret złapała za węzełek złotej chustki. Swój wzrok miała zawieszony na wysokości nieczynnej lokomotywy, a dokładnie jej komina. Odcinała się na fioletowo-różowym tle nieba niczym baszta starożytnej twierdzy. Alois nie wykluczał, że patrzyła na puste gniazdo, które uwiły sobie ptaki w czasie, gdy kursy pomiędzy poszczególnymi miastami były ograniczone, a dworzec przez lata wojny pogrążony we względnej ciszy.

Oczy kobiety odbijały oglądany świat niczym soczewki aparatu. Obrazy jakie przywoływała Margaret musiały jednak mijać się z tymi roztaczającymi przed nią, bowiem chwilowa pogoda ducha ustąpiła miejsca zadumie.

– Nie musisz mi się tłumaczyć – zaczął Alois, korzystając z nadarzającej się okazji do wyrównania „rachunków". – Podejrzewam, że na twoim miejscu nie zostawiłbym suchej nitki za takie atrakcje.

– Mówiłeś, żebyśmy się czym prędzej zabrali z tego balu... – wtrąciła kobieta, na co Alois pokręcił głową.

– Wszystko rozumiem... – próbował kontynuować, ale kobieta nie pozwoliła na to.

– Nic nie rozumiesz – ucięła Margaret. – Dlatego MUSZĘ ci to powiedzieć... Nawet jeśli się boję.

– Nie musisz. To twój wybór. Tylko twój – szepnął.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz