Rozdział XXVIII cz.I

20 5 5
                                    

Tak jak Alois myślał, jego płaszcz został ogołocony z choćby śladu gotówki. Oczywiście, nie mógł przetrząsnąć każdego pracownika na komendzie, abydowiedzieć się, gdzie przepadły jego pieniądze. W oczach szatniarzy płonął jednak chciwy błysk.

Sprawdził portfel, który także razem świecił pustkami. Alois wepchnął go do kieszeni, marszcząc brwi. Przynajmniej te sępy zostawiły mu dokumenty...

Za to w chwilę młodzieniec dogonił jakiegoś ochroniarza czatującego przy wyjściu obok zakratowanego okienka, a zarazem gabinetu sekretarza. Okazało się, że panna Weppler opuściła budynek już dawno. Nawet zdziwił się, jak długo przetrzymywali Aloisa na stołku, ale cóż... Kershaw tylko burknął podziękowania i ruszył w stronę domu.

Starał się uspokoić po przesłuchaniu. Przyśpieszone bicie serca nie pomogło mu jednak ochłonąć. Aloisa trawiła jednak furia, nie strach, więc może jedynie nie przykładał się do tego tak bardzo?

Do czego właśnie doszło? Alois zastanawiał się nad tym niemniej intensywnie niż, jak to Margaret wynagrodzi.

Banda zasrańców... Zasrańców, którzy wplątali cię w śledztwo o morderstwo urzędnika – wypomniał sobie, pochmurniejąc. Pocieszał się, że na komendzie oczekiwali jedynie zeznań. Nie postawiono mu przecież zarzutów!

Alois spędził kilka godzin pod obserwacją, aby pół godziny przed zamknięciem budynku uzupełnić deklarację o nieopuszczaniu Kariorum w najbliższym czasie i dyspozycyjności. Wstępny termin określono na przyszły tydzień – w sam raz, kiedy Griffin powinien otrzymać odpowiedź w sprawie odroczenia windykacji lokalu.

Kershaw nie mógł się cieszyć spacerem. Ledwo poruszał nogami. Nie wiedział, jakim cudem w ogóle jeszcze szedł.

Kiedy Alois dotarł do domu, zastał tam swój samochód. Natomiast nie pamiętał, żeby od reflektora, przez drzwi kierowcy, pasażera na tylnych siedzeniach po klapę bagażnika ciągnęły się dwie rysy.

Ledwie musnął dłonią kierunkowskaz, badając uszkodzenia, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Niebawem dołączyła do tego rozemocjonowana pani Deve ze swoimi morałami odnośnie dobrych manier oraz wydarzeń nie do przewidzenia. Ktoś jednak nadal kontynuował swą przeprawę na zewnątrz.

Alois przyspieszył, przechodząc przez bramkę. Niemal dostał drzwiami w nos, kiedy Wiktoria przeforsowała sobie i siostrze przejście. Wyglądała, jakby miała zaraz całe miasto puścić z dymem. Kershaw nie zdołał nic powiedzieć, kiedy zza niej wygramoliła się Margaret.

Kobieta była rozczochrana i także gotowa do drogi. Rozszerzyła oczy z zaskoczenia. Prędko jednak spuściła wzrok zawstydzona. Nie wypuściła walizki z dłoni.

Pani Deve rozkładała ręce, dając Aloisowi znać, że robiła wszystko, co było w jej mocy, aby powstrzymać kobiety. Akurat w to nie wątpił, wracając spojrzeniem do obu sióstr. Wściekłość wyparowała, a gardło przestało drżeć.

Wiktoria też ochłonęła nieco, kładąc walizkę na ganku. Posłała siostrze znaczące spojrzenie.

– Mówiłam, że już nie wejdę do tego domu i słowa dotrzymam – powiedziała, siadając na wilgotnym krześle. Nie skrzywiła się, przysłuchując, co Margaret miała do powiedzenia.

Alois nie skomentował postanowienia Wiktorii. Gdyby mógł, już wcześniej rozłożyłby jej namiot na podwórku, aby nie musiała się męczyć w jego towarzystwie. Natomiast to do starszej z sióstr miał sprawę.

Margaret upuściła walizkę. Kobieta już się po nią schyliła, ale Alois odruchowo ją w tym wyręczył. Nie mogła zdecydować, czy patrzeć na niego, czy uciekać wzrokiem do pozapalanych okien w budynkach naprzeciwko. W jej oczach kryła się prośba.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz