Rozdział XXIII

19 5 3
                                    

Alois miał plan. Wymagał nieskończenie wiele cierpliwości, z którą ostatnio było u niego krucho, czasu (również produktu deficytowego) i dużo benzyny o wyjątkowo konkretnej cenie za galon. Za to nie narzekał na brak motywacji. Zwłaszcza, gdy towarzyszyła mu Margaret.

Skoro nikt nie chciał z własnej nieprzymuszonej woli chociaż napomnieć o swoich zmartwieniach, Alois także nie czuł się zobowiązany dawać sprawozdania z każdego podjętego działania. Zatem z samego rana wyjaśnił młodszej pannie Weppler, czemu jeszcze nie zjadłszy śniadania, zgłębiał spis stałych klientów apteki. Wziął go spod lady, gdy Griffin na chwilę przestał ostrzegać go przed impulsywnymi decyzjami, Butlerem, Szarymi Koszulami i kapryśną pogodą.

Gruba pozycja z wytartą okładką zawierała sobie dziesiątki nazwisk. Właściciele wielu z nich byli już martwi bądź na odległym kontynencie obrastającym własną legendą niczym kraina Ezdenu. Interesowały go jednak godności żywych, których to miał zamiar nagabować, aby zeznali na korzyść Riffa.

Jego wiarygodność została z pewnych względów nadszarpnięta. Co prawda, wielu ludzi zapomniało o ofiarowanej przez maga dobroci, ulegając manipulacjom władz. Musieli jednak być i tacy, którzy nadal byli mu wdzięczni. Albo chociaż tacy, co mogli poświadczyć, czy rzeczywiście Griffin Pucci musiał zmuszać swojego ojca siłą, by ten oddał mu interes.

Jeśli zaś chodzi o nastroje panien Weppler... Wiktoria była zniesmaczona faktem, że akurat na ich przyjazd wszystko zaczęło się sypać, począwszy od auta Aloisa, a na czyimś życiu skończywszy. Pomimo ponurego zirytowania bynajmniej nie miała nic przeciwko wpadnięciu w odwiedziny do rodziny aptekarzy dla odwrócenia uwagi. Niewątpliwie wpływ na to musiała mieć znajomość Helen, ale tym lepiej, że dziewczyna robiła to dobrowolnie.

Margaret natomiast od razu zgłosiła się na ochotniczkę do wspólnego "polowania". Alois postanowił jej zaufać, a ona wyraźnie to doceniła. Dlatego oprócz wypatrywania poszczególnych osób na ulicach wielokrotnie zerkał na nią, oczekując momentu, w którym jej chęci wyparują. Póki co to jednak nie nastąpiło.

Pod wieczór mieli imponującą listę nazwisk osób, którzy składali podpis ze świadomością, że pan Griffin miał kłopoty. Nim jednak mieli złożyć dokument magowi, aby ten pojął, że nie był bezradny, zajechali do kamienicy na Węglowej.

Alois z piskiem opon zatrzymał się, gdy Flich z jakimś urwisem wleźli mu pod koła. Margaret z piskiem przerażenia patrzyła, jak dzieciaki jednak uchodzą z życiem.

– No to zatrzymamy się tu trochę na dłużej... – burknął, gdy parkował. – Prawie go potrąciłem! Flich włóczy się jak bezpański pies, a potem patrz... – Wskazał ręką drogę. – W ogóle nie uważa.

Margaret oparła się o fotel, przytulając teczkę z podpisami do piersi. Alois też osunął się w fotelu.

– Skąd go znasz?

– Jego rodzina wynajmuje u mnie mieszkanie. Poza tym rozwozi gazety – wyjaśnił, nadal rozglądając się po okolicy.

– No to rzeczywiście możesz go znać... – mruknęła pod nosem Margaret, jakby to wyjaśnienie uspokajało ją w czymś istotnym. – A ten powód, dla którego w ogóle tu przyjechaliśmy?

Alois zerknął na nią. Na jej szklistych oczach znaczyło się zmęczenie. Nie zatrzymali się nawet na kawę. Całe popołudnie łowili ostatnią szansę Griffina na uratowanie jego interesu i domu. Nawet jeśli szanse były w tej walce znikome, dali dzisiaj z siebie wszystko.

– Aby dokument był ważny, musi go podpisać jeszcze osoba z uprawnieniami. – Wyjął kluczyki ze stacyjki, a potem wyszedł otworzyć pannie Weppler drzwi. – A tak się składa, że w tym samym budynku wynajmuję mieszkanie takiej właśnie osobie.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz