Seis

481 21 0
                                    

Ściągnęłam zębami jedną z moich rękawiczek, uwalniając skostniałe palce z uścisku. Otworzyłam skrzyneczkę z numerem mieszkania, po czym zajrzałam do środka. W zacienionym wnętrzu odnalazłam trzy, małe koperty. Wyciągnęłam je, po czym przekręciłam kluczyk umieszczony w zamku. Wsunęłam pęczek metalu do jednej z kieszeni płaszcza, przesuwając rozbieganym wzrokiem po kolejnych znaczkach. Reklama nowego spa, pismo z firmy ubezpieczeniowej i... czarna, nieoznakowana koperta. Zmarszczyłam brwi, wolnym krokiem kierując się do samochodu. Wsunęłam się na siedzenie kierowcy, odkładając torebkę na fotel obok. Pociągnęłam nosem, ściągając z głowy czapkę. Nie miałam pojęcia, kto mógł być nadawcą listu. Może to do Coltona? Przypięłam się pasami, odpalając silnik. Zanim zdążyłam rozerwać papier, pogoniło mnie głośne trąbienie z tyłu. Zerknęłam w lusterko, napotykając podirytowane spojrzenie właściciela białego Audi. Przewróciłam oczami na jego zachowanie, jednak posłusznie odjechałam, robiąc mu miejsce. Skręciłam gwałtownie, wyjeżdżając z parkingu, przez co koperta zsunęła się z moich kolan, upadając między nogi. Przeklęłam, w myślach zapisując sobie, bym później po nią sięgnęła.

Tego dnia postanowiłam, że zrobię Coltonowi niespodziankę. Wczoraj zakończył się mu urlop i biedaczek musiał z rana udać się do pracy. Przez tydzień wolnego tak bardzo odzwyczaił się od wczesnego wstawania, że o mały włos się nie spóźnił. Szykując się w biegu, kompletnie zapomniał o lunchu. Wpadłam więc na pomysł, by mu go zawieść. Pakiet dwóch kanapek ulepszyłam jednak o saszetkę jego ulubionej herbaty oraz pełnowartościowego batonika.

Pierwsze płatki śniegu pokryły miasto, a pługi ruszyły w ruch. Malowniczy krajobraz naprawdę łapał za serce, dopóki człowiek nie był zmuszony w nim funkcjonować.

Dojechałam pod firmę, mając z tyłu głowy wspomnienie o zakazie parkowania. Zjechałam więc na parking obok sklepu papierniczego, ciesząc się, że znalazłam wolne miejsce. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i przewiesiłam torbę przez ramię, zanim wyszłam na świeże powietrze. Lekko połaskotało moje gardło, przez co mocniej opatuliłam się szalikiem. Ostrożnie, uważając, by nie poślizgnąć się na lodzie, odnalazłam drogę do drzwi wieżowca.

Stanęłam na czerwonym dywanie, rozglądając się wokół własnej osi. Wnętrze okazało się bardzo dobrze zagospodarowane. Lustra zdobiące ściany powiększały już i tak spory parter, a rządek roślin nakreślał drogę do recepcji. Po prawej znajdowała się mała poczekalnia złożona z kilku foteli oraz stolika z gazetami. Kilkoro z przybyłych skusiło się na tę formę rozrywki. Największą uwagę przykuwali jednak ochroniarze. Ubrani w czarne garnitury z oziębłymi wyrazami twarzy w ogóle nie pasowali do tak przytulnego miejsca.

Podeszłam do lady, za którą stał niewiele młodszy ode mnie chłopak. Pochylał się zabsorbowany trzymanymi w rękach papierami. Skupił w jedną linię jasne brwi, stukając się w brodę. Zapukałam trzykrotnie w śliską powierzchnię, czym przykułam jego uwagę.

- Dzień dobry, czy mógłbyś wskaza... - przerwał mi, prostując plecy. Tak, jak się domyślałam, był mojego wzrostu. Jego powieki rozszerzyły się dwukrotnie, a on sam uchylił usta.

- Ja tutaj nie pracuje - pokręcił automatycznie głową. - Pomagam tylko siostrze - wzruszył ramionami, wskazując palcem pobliskie drzwi. Prawdopodobnie to właśnie za nimi znajdowała się wspomniana kobieta.

- Oh... - zamrugałam, podgryzając dolną wargę. - Ale... - zaczęłam, opierając się na dłoniach. Skoro poniekąd tu pracował, to musiał choć trochę znać rozkład budynku, prawda? - Nie wiesz może, gdzie znajdę dział finansów? - przyglądałam się, jak jego twarz wykrzywia się w zamyśleniu. Potarł kark, widocznie zestresowany.

- Chyba na trzydziestym trzecim piętrze - jego słowa bardziej przypominały pytanie niż pewną odpowiedź. - Albo trzydziestym piątym? - dodał szybko. - Nie pamiętam, ale na pewno to było coś z trójką.

A D D I C T I O N to desire #2 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz