Trece

423 12 0
                                    

Kochałam wracać do rodzinnego domu, choćby myślami, kiedy nie miałam możliwości, by pojawić się w nim fizycznie. Dobre wspomnienia zawsze przyprawiały mnie o uśmiech. Za każdym razem, gdy wjeżdżałam na znajomą ścieżkę, moje ciało rozluźniało się, a umysł wypełniał błogi spokój. Dom, w którym się wychowywałam, był jedynym miejscem na świecie, w którym czułam się w pełni bezpieczna. Stanowił swego rodzaju fortece, w której mogłam się ukryć, kiedy tylko wszystko zaczynało się sypać.

W tym roku nadeszła kolej, by święta wyprawili moi rodzice. Ten podział, który de facto ustaliła Gabriele, zmieniał się co roku, więc następną gwiazdkę mieliśmy spędzić w dawnym mieszkaniu Coltona. Tę tradycję kontynuowaliśmy od lat. Cała rodzina zjeżdżała się na dwa dni przed wigilią, by pomóc w przygotowaniu uroczystości. Niestety w tym roku ominęły mnie świąteczne porządki i na uroczystości pojawiłam się spóźniona o kilka dni, nad czym bardzo ubolewałam. Był to jedyny czas w roku, który mogliśmy spędzić wszyscy razem. Właśnie dlatego każdy starał się jak mógł, by wszystko wyszło perfekcyjnie.

Niesiona aromatyczną wonią weszłam do kuchni. Od rana panował w niej niemały chaos. Mama wraz z ciotką Loren szykowały w niej potrawy na Bożonarodzeniowy obiad. Obie kochały gotować, więc sprawiało im to niemałą frajdę. Indyk dojrzewał w piekarniku, kusząc swoim zapachem, a mąka latała w powietrzu, przysłaniając widoczność. Korzystając z faktu, iż jeszcze nie zostałam zauważona, sięgnęłam po kryjomu do miski z czekoladowymi ciasteczkami. Ten wypiek był zdecydowanie moją największą słabością. Pamiętałam, jak mama robiła mi je w każdą niedzielę, jako zachętę, bym bez oporów poszła wraz z nią i ojcem do kościoła. Zanim jednak moje palce zetknęły się z idealnie wypieczonym ciastem, biały materiał przeleciał przed moimi oczami, a ścierka zetknęła się ze skórą na mojej ręce.

- Ładnie to tak podjadać? - głos ciotki zazgrzytał przy moim uchu. Wycofałam swoją rękę, pocierając ją delikatnie. Zadany cios nie był mocny, jednak wystarczający, bym coś poczuła. Uśmiechnęłam się, napotykając roześmiane spojrzenie rudowłosej kobiety. Loren była starszą siostrą Gabrielle. Lubiła to podkreślać, choć dzielił je zaledwie rok. Obie były do siebie bardzo podobne pod względem cech fizycznych. Miały to samo, bursztynowe spojrzenie oraz jasne włosy, jednak Loren była o kilka centymetrów wyższa. Wyróżniała się również nieco mniej wyrazistymi rysami twarzy. Poza tymi kilkoma, drobnymi podobieństwami dzieliła je przepaść. Można by powiedzieć, że moja matka stanowiła tę rozsądną i odpowiedzialną część ich siostrzanego duetu, podczas gdy cioci przypadła rola zwariowanej i zdecydowanie nieszablonowej kobiety, która czerpała z życia garściami. Razem ze swoim mężem - Anthonym, podróżowali po świecie, sycąc oczy niezapomnianymi widokami. Rzadko kiedy osadzali się gdzieś na dłużej niż dwa tygodnie. To zamiłowanie do podróży rozwinęło się w nich niecałe trzy lata temu, kiedy to oddali swoją firmę w ręce ich trzydziestopięcioletniego syna. To on przejął posadę prezesa, a wujkowi przypadła do udziału rola menadżera i przedstawiciela firmy poza granicami państwa. Jeśli się nie myliłam, chcieli oni rozszerzyć zasięgi swojego działania na wschód. Takie odciążenie sprawiło, że praca przestała koligować z trybem życia, jaki sobie obrali. Mogli więc pracować z każdego zakątka świata, co skrupulatnie wykorzystywali.

- Tylko jedno - zrobiłam błagającą minę, chcąc wyłudzić ciasteczko. Loren westchnęła teatralnie, przewracając oczami. Wyglądała naprawdę młodo, jak na swój wiek, nie stosując przy tym żadnych zabiegów upiększających. Jak uwielbiała tłumaczyć, była po prostu naturalnie piękna, z czym trudno było się nie zgodzić.

- Będę udawać, że nic nie widziałam - rzuciła niby od niechcenia, po czym wyminęła mnie w przejściu. - Pójdę sprawdzić, jak radzą sobie chłopcy - odrzuciła ściereczkę na blat, wycierając ubrudzone dłonie w bladoróżowy fartuszek, który przepasany miała na biodrach. - Wzięli się za naprawę samochodu - dodała, widząc niezrozumienie malujące się na mojej twarzy. Swoimi słowami wpędziła mnie jednak w jeszcze większą konsternację.

A D D I C T I O N to desire #2 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz