Catorce

433 17 1
                                    

Brzydziłam się kłamstwami. Wszelakie oszustwa traktowałam, jak najgorszą zdradę i sama nie miałam pewności, czy byłabym w stanie je wybaczyć. Te wartości wpajano mi od najmłodszych lat. Tato ukształtował we mnie poczucie moralności, które sama starałam się pielęgnować na przestrzeni lat. Nie mogłam więc pojąć, dlaczego okłamywanie Coltona przychodziło mi z tak dużą - jak na zaistniałą sytuację, łatwością. Musiałam przyznać to głośno - byłam fatalnym kłamcą, a osoby obcujące ze mną na co dzień, bardzo łatwo wyczuwały fałsz w moim zachowaniu. Co więc się zmieniło? Kiedy przekroczyłam tę niewidzialną, ale i jakże kruchą granicę? I co najważniejsze, czy z obranej przeze mnie drogi dało się zrezygnować?

- Postaram się dzwonić codziennie, ale nie wiem, czy mi się to uda. Joshua wspominał, że takie wypady bywają naprawdę intensywne - Colton zmarszczył grube brwi, przez co w miejscu pomiędzy nimi pojawiła się mała bruzda. Uśmiechnęłam się na widok zadumanej miny chłopaka, pocierając jego spięte ramiona.

- Nic nie szkodzi - zapewniłam, przekrzywiając głowę do boku. - Najważniejsze jest to, żebyś dobrze się bawił - ujęłam w dłonie oba jego policzki, po czym przyciągnęłam go do krótkiego, ale bardzo intensywnego pocałunku.

- Czeka mnie ciężka praca, a nie zabawa - mruknął, pomiędzy pocałunkami, wbijając mocniej swoje palce w skórę na moich lędźwiach. - O zabawie możemy pogadać, kiedy już wrócę - dodał czarującym tonem, na który mimowolnie zachichotałam.

- Zatem miłej pracy - wraz z tymi słowami odsunęłam się od niego na odległość dwóch kroków, by chłopak bez problemu mógł sięgnąć po swój płaszcz. Wsunął go na szerokie ramiona, zapinając skrupulatnie kolejne guziki. Na nogi założył ciepłe buty, po czym złapał za uchwyt swojej walizki. - Nie tęsknij za mocno - rzuciłam, jeszcze nim jego blond czupryna nie zniknęła za zamkniętymi drzwiami. Wraz z głośnym trzaśnięciem, oznaczającym, że zostałam już sama, moje barki opadły, a z twarzy odpłynęło wcześniejsze zrelaksowanie. Czułam się winna. Nie tylko przez fakt, iż okłamywałam chłopaka, a również na wzgląd, że przestawałam czuć wcześniejszy opór i strach, by to zrobić. Byłam przerażona, gdy po raz pierwszy musiałam zataić przed nim prawdę. Teraz pomijanie niektórych wydarzeń, lub zakrzywianie obrazu rzeczywistości na swoją korzyść wydawała mi się tak... n o r m a l n a. Było mi z tym źle. Czułam, że to zaczyna wymykać mi się spod kontroli. Jednak nie wiedziałam, co powinnam zrobić, by to zatrzymać. A z czasem miało być jeszcze gorzej...

***

Spakowana walizka czekała na mnie na spodzie szafy, tuż pod stertą pomiętych ubrań. Ukryłam ją w ten sposób, wiedząc, iż Colton nigdy nie pokusiłby się, by pod nie zajrzeć. Fredowi natomiast wcisnęłam kit o chorobie, w który dosyć szybko uwierzył. Nawet nie kazał mi odrabiać swojej nieobecności w weekendy, co było bardzo uprzejme. Z drugiej jednak strony jego zachowanie sprawiło, iż moje sumienie znów się odezwało. Nie tak krzykliwie jak zazwyczaj, ale wystarczająco głośno, bym przypomniała sobie o jego istnieniu. Przyłapywałam się na tym, iż cieszyłam się, gdy tak się działo. Gdy ten ból powracał. Ponieważ razem z nim powracało moje człowieczeństwo. Wtedy na nowo czułam się człowiekiem. Robiącym okropne rzeczy, jednak nadal człowiekiem, który odczuwał różne emocje - także i te złe.

Niecałe półgodziny po wyjeździe Prisa, pod dom przyjechał mężczyzna. Kulturalnie zapukał do drzwi, cierpliwie czekając przed wejściem, aż w końcu je otworze. Gdy już to zrobiłam, po drugiej stronie progu przywitał mnie Tony. Skinął na powitanie głową, nadal pozostając oziębły na głębsze kontakty z moją osobą. Miałam cichą nadzieję, że jego ostatnie zachowanie było jedynie wynikiem gorszego dnia, jednak najwyraźniej się pomyliłam. Nie sądziłam, że Zed pofatyguje się, by kogoś po mnie wysłać. Prędzej obstawiałam scenariusz, w którym poinformowałby mnie o miejscu docelowym i wskazał konkretną godzinę, na którą powinnam się zjawić, by potem szantażem wymusić moją obecność. Musiałam więc przyznać, iż bardzo mnie tym zaskoczył. Jednak jeszcze bardziej zdziwiłam się, gdy po kilkunastominutowej podróży wjechaliśmy na całkowicie puste lotnisko.

A D D I C T I O N to desire #2 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz