ROZDZIAŁ 9

64 6 0
                                    

Usiadłam na wysokim krześle barowym, wyciągnęłam kieliszek do wina - kryzysowy. Tak, kryzysowy, ponieważ był baaardzo duży. Nalałam niemal do pełna. Zaczęłam sączyć. Najpierw zabić Elizę za ten numer telefonu. Po pijaku dała mi numer do kuriera zboczeńca, a nie do miłego chłopaczka. Już planowałam jak rozprawię się z Elizą, kiedy z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk piekarnika, sygnalizujący, że mój kurczak jest już gotowy. Wyłączyłam piekarnik i uchyliłam drzwiczki. Usiadłam z powrotem przy barze. Emilia jesteś kretynką - mówię do siebie. Dlaczego dałaś się namówić na to spotkanie? Tak, z oszczędności czasu. Bo niby gdzie mam poznać kogoś godnego uwagi? Sama siebie usprawiedliwiam przed samą sobą. Zabawne, co nie? Wtedy słyszę kroki na schodach. No tak. Schodzi mój wybawca. Ironizuję w duchu. Pewnie myśli sobie, co to za babka, która sprasza sobie obcych chłopów do łóżka do domu? Ogromnym wysiłkiem spojrzałam na niego. Stał przy wejściu do kuchni i przyglądał mi się z oczami skarconego psa.

-Czy już skończyłeś?- zapytałam, uważnie patrząc mu w oczy. Starałam się wyczytać w nich coś więcej.

- Na dziś skończyłem- odpowiedział bardzo szybko.

- Jak to na dziś?? Nie jest gotowy?

-Niestety potrzebuję jednej części do niego- zaczął opowiadać szczegółowo co jest nie tak z moim komputerem.

Używał fachowej terminologii. Niestety dla laika, czyli dla mnie brzmiało to mniej więcej tak: - bla, bla, bla, bla bla bla bla bla bla blabla....- nawet jeżeli by mnie obraził, to nawet bym się nie zorientowała. I tu muszę przyznać, że zaczęłam się uśmiechać. Chłopak skończył mówić, popatrzył na mnie i powiedział:

-Nic pani nie rozumie, prawda? - i się uśmiechnął.

Miał piękny uśmiech. Jego twarz jaśniała i była jeszcze piękniejsza z tym wspaniałym uśmiechem.

- Strzał w dziesiątkę. Tak więc kiedy będziesz miał to, czego brakuje?

- Jutro kupię części i mogę też jutro przyjść i będzie gotowy, pasuje?- zapytał przyglądając mi się tak trochę zbyt intensywnie. Nie mogłam niczego wyczytać z jego spojrzenia.

- Dobrze. To ile jestem ci winna, za dziś?

- Nic, jutro się rozliczymy, jak wszystko kupię. Ummm... co tak pięknie pachnie? – rozgląda się po kuchni.

- A... to kurczak, miał być na kolację dla.... - tu urwałam.- Na kolację. Masz ochotę?

- No jasne! - wykrzyknął. - Sama pani zrobiła?

- Tak, zawsze sama gotuję - mówiąc to skierowałam się po talerze i zaczęłam nakrywać do kolacji.- Lubisz pieczone ziemniaki?

- Uwielbiam wszystko, co domowe.

- Chcesz wina?- zapytałam.- Ale, czy ty już możesz pić alkohol? - patrząc na niego ciężko było mi stwierdzić ile ma lat.

- Oczywista oczywistość - powiedział z uśmiechem. - Mam dwadzieścia dwa lata i piję alkohol proszę pani.

- Mów mi po imieniu, jestem Emilia, a Ty? Bo nawet nie zapytałam - tak sobie to właśnie uświadomiłam.

- Jestem Elias - wyciągnął rękę do mnie.

Uścisnęłam ją. Nasz uścisk trwał jak dla mnie ciut zbyt długo.

- Elias??? Serio?- zapytałam zdziwiona, bo właśnie sobie coś przypomniałam.

- Tak, serio. Tak dali mi na imię rodzice. Jakiś problem?

- Nie, skąd. Z tym, że niedawno czytałam książkę i tam jednym z głównych bohaterów był Elias, a drugą bohaterką była Emeli. Zabawne. Masz takie same oczy jak mój bohater. Dodam, że zakochałam się w nim. Głównie za sprawą imienia. A tu proszę, dziś poznałam chłopca o takim nadzwyczajnym imieniu - dodałam przypominając sobie książkę, którą wręcz pochłonęłam.

Uśmiechnął się serdecznie. Nalałam mu kieliszek wina.

- Dziękuję - powiedział i zaczęliśmy jeść. - Hmmm, ummm, pycha.

- Cieszę się, że ci smakuje - uwielbiam, kiedy chwalą moją kuchnię. - Elias, pasuje ci to imię, nawet bardzo.

- A to dlaczego? - powiedział, w przerwie między pochłanianiem jednego i drugiego kawałka kurczaka.

- Wyglądasz jak młody bóg, ciało, opalenizna, piękna twarz i te wspaniałe blond kręcone włosy. Bije od ciebie taka aura. Aura boskości. Jak Apollo - mówiąc to na głos, uznałam, że chyba nie powinnam tego mówić.

Ale on na te słowa tak się ucieszył, najwyraźniej sprawiło mu przyjemność. Wyraz jego twarzy zmienił się.

- Chyba nigdy w życiu nie usłyszałem tak miłych słów. Dziękuję ci Emilio - wymówił moje imię w taki sposób, że aż mi ciarki przeszły.

Spodobało mi się to. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do kolacji. Cały czas wydzwaniał jego telefon, a on nie odbierał rozmów przychodzących.

- Przepraszam – powiedział. - Zaraz wyłączę telefon.

- Nie ma takiej potrzeby- skwitowałam.- Dziewczyna się do ciebie dobija?

- Nie, nie mam dziewczyny.

- Acha, to znaczy wolisz chłopców - powiedziałam to i ugryzłam się w język.- Przepraszam, nie moja sprawa.

O matko. Co ja wygaduję? Szybciej powiem, niż pomyślę.

- Nie, nie. Nie jestem gejem – zaczął się wypierać.

- W porządku, nie tłumacz się.

- Nie chcę byś myślała, że jestem homo - powiedział to bardzo poważnie.

-Elias, to nie ma znaczenia, nieważne co ja myślę. Nie osądzam cię - chciałam jakość wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji.- Przepraszam, że zapytałam. Już koduję, wolisz dziewczyny.

- Nie, nie dziewczyny, wolę kobiety - powiedział to i spojrzał tak na mnie, że przez całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a w głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka.

- A co jest złego w dziewczynach??- kurwa Milka, nie umiesz się zamknąć, skarciłam samą siebie. Nie chciałam ciągnąć tego tematu.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? Nie wiem, czy to dobry temat na rozmowę, biorąc pod uwagę wydarzenia dzisiejszego wieczoru.

Że co? Co miał na myśli? I właśnie w tej chwili zadzwonił telefon. To była Ewela, sprawdzała, czy wszystko w porządku. Powiedziałam, że wszystko gra. Chciała szczegółów. Powiedziałam, że nie jestem sama i nie mogę rozmawiać. Zaprosiłam ją jutro na śniadanie, by pogadać.

Zauważyłam, że Elias bardzo mi się przygląda. Tak badawczo, zdaje mi się. Zobaczyłam, że skończył już jeść kurczaka. Pochłonął wszystko.

- Masz miejsce na deser?- zapytałam z uśmiechem

- A co jest na deser?- rzucił mi wyzywające spojrzenie, jakby to mnie chciał schrupać na ten deser.

- Tiramisu, tak sama robiłam- ubiegłam jego pytanie.

Jego uśmiech mówił sam za siebie. Nałożyłam nam po kawałku.

- Co z tymi dziewczynami? - zapytałam.

- Przy tej opowieści trzeba wypić coś mocniejszego niż wino.

- Jesteś bardzo tajemniczy. Jak nie chcesz mówić, to nie naciskam.

- Nie. Chcę ci opowiedzieć. Jutro przy whiskey? Po tym, jak naprawię twój komputer? Chyba że masz jakieś plany?

Tego się nie spodziewałam. On, ja i whiskey. Czy to dobry pomysł?

- Nie mam planów na jutrzejsze popołudnie. Bądź około szesnastej. Dobrze?

- Pasuje. Dziękuję ci za kolację. Wszystko było przepyszne.

-To chyba ja powinnam podziękować za ratunek. Przegoniłeś zboczeńca i dzięki tobie uniknęłam kolacji w samotności - po co to powiedziałaś Emi.

- Cała, ale to cała przyjemność po mojej stronie. Do jutra - mówiąc to musnął ustami mój policzek. A jego oczy mówiły, nie tylko tego policzka chce całować...

FUCKENSIK....

"ZE STALI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz