ROZDZIAŁ 17

50 5 0
                                    


 Nadszedł weekend. Po wizycie u Danieli, Stasiu powiedział, że wyglądam jak księżniczka. Cieszę się, że chociaż jeden mężczyzna prawi mi komplementy, mimo że ma dopiero siedem lat. Tak jak obiecałam małemu, zabieram go dziś po pracy do kina i na pizzę, a potem odstawiam do rodziców na zlot młodych terrorystów. Kiedy wchodzę do biura i witam się z personelem, ludzie dziwnie na mnie patrzą. Chyba mnie nie poznają. Widocznie zmiana fryzury i koloru włosów podziałała na nich oślepiająco. Kamila początkowo to mnie nie poznała i zapytała, czy w czymś może mi pomóc?

-Kamila, to ja, Emilia.

-OHHH- widzę mega zdziwienie na jej twarzy. – Milka, wyglądasz oszałamiająco, no nie poznałam cię, będziesz bogata.

-Dzięki kochana- zastanawiam się, dlaczego ludzie tak mówią, że jeśli kogoś się nie pozna, to ta osoba zdobędzie bogactwo?- Idziesz po kawę do socjala?- pytam koleżanki.

-Tak, koniecznie. Wiesz, że mój mąż debil, zaprosił mnie dziś do kina na randkę?? Szok, normalnie szok. - wyznała Kamila.

-To chyba super, prawda? Może się spotkamy, bo ja też dziś idę do kina- mówię.

A za plecami słyszę, że ktoś wchodzi.

-Dzień dobry paniom - mówi Gerard. - Emilio, co za nowy look. Wyglądasz fantastycznie - uśmiecha się i widzę, w jego oczach, że bardzo mu się podoba, to co widzi.

-Dziękuję bardzo Gerardzie, a teraz was przeproszę, mam mnóstwo pracy, a czasu dziś mało. Miłego dnia wam życzę.

To było miłe, usłyszeć jak Ger zachwala moje włosy. Patrzył na mnie tak, że znów poczułam się ... bo ja wiem... pożądana? Tak, to będzie właściwe słowo, pożądana. To bardzo przyjemne uczucie. Przy Eliasie też tak się czułam, ale przy Gerardzie to takie bardziej dojrzałe odczucie, jeżeli w ogóle mogę tak powiedzieć. Może się z nim umówię. Zaczyna mi się podobać z każdym dniem coraz bardziej. STOP. Emilia to twój szef- strofuję się w duchu - i to od niego zależy mój awans. A chcę go i to bardzo. Prześpię się z nim, sprawa wypłynie i wszyscy będą mówili, że robię karierę przez łóżko. A tego nie chcę. Poza tym to na pewno straciłabym szacunek kolegów z pracy. Tego też nie chcę, bo fajnie mi się pracuje i lubię tych ludzi. Z trudem, ale skutecznie odganiam myśli dotyczące seksu z Gerardem. Już po chwili jestem ogarnięta szałem pracy, wpadłam nawet w wir i nie zauważyłam, jak szybko zleciał mi czas. Z tego nawału pracy wyrwał mnie telefon. To Elias.

-Hej Elias, co jest?- pytam, nie przerywając pracy.

-Hej moja piękna. Czy zmieniły ci się może plany i pójdziesz dziś ze mną do tej opery?- pyta z nadzieją w głosie.

-Niestety moje plany są aktualne i nie mogę się z tobą nigdzie wybrać, chyba że...- tu przerwał mi Elias.

-Skoro nie, to nie. Nie będę cię już zmuszał. Na razie.- i odłożył słuchawkę.

Nie dał sobie wyjaśnić, że idę z synem do kina. Chciałam go potem zaprosić do siebie, lecz nie dał mi szansy. Znowu robi sceny zazdrości. Chyba Krystian miał rację i on zaangażował się bardziej ode mnie w tym czymś, co chyba nawet nie można nazwać związkiem. Jest jeszcze młody i nie rozumie, że ja mam swoje życie i zobowiązania, których on nie ma. No nic. Nie będę się przejmować dzieciakiem. Skoro chce stroić fochy, to niech tak robi dalej, a zakończymy naszą znajomość.

Urywam się dziś trochę szybciej z pracy. Jest piątek i znowu wszędobylskie korki w całym mieście. Na szczęście szkoła Stacha nie jest zbyt daleko. Mam najwspanialsze dziecko na całym świecie. Nie dość, że wygląda jak swój ojciec, co bardzo mnie cieszy, to też odziedziczył charakter po nim. Jest miły, kochany, uczynny i niemalże bezproblemowy. Już jako dziecko sprawiał mało problemów. Nie płakał zbyt dużo, nawet jako niemowlę. A po śmierci ojca, wydaje mi się, że bardzo szybko dorósł, mimo tych swoich siedmiu lat. Kiedy rozmawiamy na tematy poważne, wydaje mi się czasem, że rozmawiam z dorosłą osobą, a nie z dzieckiem, które kończy pierwszą klasę szkoły podstawowej. Jest rozsądny i uczynny. Myśli dużo o innych ludziach, lubi pomagać, często angażuje się w eventy w szkole. Wspieram go w tym, jak mogę. Zazwyczaj piekę dzieciakom słodkości. Często też zaopatruję szkołę, ja i mój mały, prywatny catering. Lubię to robić, a Staś jest wtedy taki dumny, że dzieciakom smakują moje wyroby. Chwali się wtedy, że to jego mama wszystko sama zrobiła, kiedy mamy innych dzieci rzadko gotują, a częściej zamawiają jedzenie na wynos. Dziś i my zjemy na mieście. Odbieram syna ze szkoły, jedziemy do jego ulubionej włoskiej restauracji na ulicy Długiej w Gdańsku. To główna ulica starego miasta Gdańska. To właśnie na niej stoi wielki fontanna Neptuna. Tu, niezależnie od pory dnia i nocy oraz od pogody, zawsze są tłumy. Turyści głównie, ale i gdańszczanie. Sama często przechadzam się ulicami Gdańska, kocham te moje spacery. Często towarzyszy mi syn. Lecz lubię też samotność podczas spaceru. Mogę wtedy oczyścić umysł i się odprężyć, obserwując świat dookoła.

"ZE STALI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz