W sobotę pozwoliłam sobie na trochę dłuższy sen, niż zamierzałam. Ewelina przyjechała, by pomóc mi się spakować, ponieważ nienawidzę tej czynności. Szybko nam poszło. Ewela zachwycała się bukietem róż od Gerarda. Zdziwiła się, że dał się spławić tak łatwo. Oddałam jej bukiet, ponieważ ja wyjeżdżam i zwiędną do czasu, kiedy wrócę. Wieczorkiem poszłam do Karola i zaniosłam mu klucze do mojego domu, by podlewał kwiatki i pilnował go pod moją nieobecność. Położyłam się szybko spać, bo samolot miałam o ósmej rano. Taksówkę zamówiłam na piątą trzydzieści.
Dzisiejszej nocy znów przyszły moje demony. Wizja wyglądała tak: padał deszcz, stałam na pustej drodze, próbowałam złapać stopa, lecz od dłuższego czasu nie przejeżdżał żaden samochód. Marzłam i mokłam. Pierw podjechał sportowy samochód, kierowcą był Elias. Zatrzymał się obok mnie, otworzył okno i zapytał " czy mnie kochasz Emilio?". Powiedziałam, że nie. Odjechał. Następny samochód, jaki podjechał, to moje ukochane porsche. Oczywiście kierowcą był Gerard. Tak samo zatrzymał się i zapytał : " czy kochasz mnie Emilio?". Jemu też odpowiedziałam, że nie. On tak samo odjechał. Przez jakiś czas żaden samochód nie nadjeżdżał. Aż usłyszałam warkot silnika motoru. Zatrzymał się motocyklista, zdjął kask. To był Wiktor, ten, którego potrąciłam. On nie zadał mi żadnego pytania. Tylko podał mi rękę, bym wsiadła z nim. A ja mu ją podałam i razem odjechaliśmy. Taki oto miałam dziś sen. Kiedy o świcie obudził mnie budzik, byłam bardzo przejęta tym snem. Był taki realny. WTF? A skąd ten ordynarny fiut znalazł się w moim śnie?
Czas mnie gonił więc wstałam, szykowałam się do wyjazdu i zapomniałam o tym śnie. Na lotnisku byłam chwilę po szóstej rano. Odprawę przeszłam szybko, coś mało ludzi było. Lotnisko w Gdańsku w Rębiechowie nie jest zbyt wielkie. Tam nie można się zgubić. Bez trudu znalazłam gate, którym będę wchodzić do samolotu. Jest jeszcze trochę czasu. Wzięłam ze sobą jeden z romansów Nory Roberts. Jak już Wam o tym kiedyś wspominałam, mam romantyczną duszę i uwielbiam romanse. Tak więc rozsiadłam się wygodnie na krześle w poczekalni i zaczęłam czytać. Książka bardzo mnie wciągnęła. Od razu polubiłam głównych bohaterów. Zwłaszcza mężczyznę. Autorka nadaje fajne charaktery mężczyznom. Niestety takich w życiu, to się nie znajdzie tak łatwo. Więc jest to dla mnie trochę fikcja, ale sposób, w jaki opisuje relację między kobietą i mężczyzną jest wspaniały i ekscytujący. Tak więc czytam i czytam. Nawet nie zauważam jaki ruch panujący w poczekalni. Jedni przychodzą, inni wchodzą do samolotów. A ja jestem zaczytana. Po chwili mam wrażenie, że ktoś się na mnie gapi. Ale tak intensywnie, że aż to czuję. Ciarki mi przeszły po całym ciele. Zaczynam się rozglądać po sali. Kurwa jego mać. Tuż obok mnie siedzi on. To właśnie on tak się gapi na mnie. Siedzi po mojej prawej stronie. Świat dziś ze mnie kpi sobie. Pierw we śnie, a teraz na jawie się zjawia. WTF???
-Założyłem się sam ze sobą, kiedy się oderwiesz od książki. I wygrałem - uśmiecha się Wiktor.
-Długo tu siedzisz?
-Nawet nie wiesz, co? Już jakieś piętnaście minut. Ale ty świata nie widzisz poza książką. O czym jest?
-Nie twoja sprawa. - warczę i wracam do czytania.
-Czemu jesteś taka niemiła Emilko?
-Czy możesz udawać, że się nie znamy? Nie mam ochoty na towarzystwo.- burczę.
-No nie wiem, to będzie trudne. A teraz, kiedy mamy wspólnych znajomych, to chyba będziemy się częściej widywać - podnosi brew z lekkim uśmieszkiem.
-Co takiego? Nie mamy żadnych wspólnych znajomych.
-Już mamy Emilko. Robercika. To świetny facet. Dobrze się bawiliśmy na meczu. Chyba to powtórzymy.- wypala Wiktor.
CZYTASZ
"ZE STALI"
Romance*Zabiłam swojego męża.* - z tą myślą budzę się każdego dnia. Emilia uważa, że limit jej szczęścia w miłości się skończył. Została wdową. Pomimo tych przeciwności losu, wciąż jest niepoprawną romantyczką, kochającą miłosne historie. Za namową przyj...