Niedziela minęła szybko tak jak i pozostałe dni tygodnia. W pracy Gerard posyłał mi ukradkiem zadziorne spojrzenia i uśmiechy. Szef Darek powiedział, że podczas uroczystej gali na wyjeździe, zostanie rozstrzygnięty konkurs. Okaże się wtedy, kto dostanie awans. Dowiedziałam się też, że nie tylko szefowie z naszego biura decydują, lecz sam prezes firmy z Warszawy. I każdy oddział bierze udział w konkursie. No to lipa. Ma mnie oceniać facet, który mnie nie zna. Słabo to widzę. W czwartek pakuje dwie walizki. Jedną Stasia na jego miesięczny pobyt u drugich dziadków w Irlandii, a drugą moją na weekendowy wyjazd do Łeby. Zastanawiam się, co ja mam na siebie ubrać podczas gali. No na pewno buty od Krystiana. Zaraz, zaraz, ostatnio Krystian kupił mi też piękną sukienkę bankietową, podczas szału niedzielnych zakupów. I buty i sukienka idealnie do siebie pasują i marynarkę też znajdę odpowiednią. Tak, teraz jestem zadowolona. Zabieram też swój strój kąpielowy, bo ponoć jest tam basen, a ja uwielbiam pływać. Ja jadę na weekend, Stasiu na miesiąc, a nasze walizki są tej samej wielkości i wagi.
-Mamo, jesteś pewna, że jedziesz tylko na trzy dni tam do Łeby? Masz taką wielką walizę?- pyta zdziwiony Stachu.
-Tak kochanie, po prostu ja potrzebuję więcej rzeczy niż ty i już, poza tym ty jesteś mały i masz małe rzeczy, a ja jestem duża i mam duże rzeczy. Brzmi logicznie?
-Tak mamo, brzmi logicznie...
W piątek udajemy się do szkoły na zakończenie. To koniec pierwszej klasy. Jestem tak dumna z syna. Zdobył kilka nagród w konkursach, otrzymał nagrody i wspaniałe świadectwo. Stasiu, pożegnał się ze swoim ulubionym kolegą Dorianem, z którym też chodzi na karate i na basen. Prosto ze szkoły pojechaliśmy po mojego brata Michała. Zawiozłam chłopaków na lotnisko. Bardzo się denerwuję tym, że tak długo nie będziemy się widzieli. I martwię się jak zawsze, kiedy Stasiu jedzie gdzieś dalej beze mnie. Odprawa poszła bez zakłóceń. Doszliśmy do miejsca, gdzie dalej nie mogę im towarzyszyć. Pożegnaliśmy się, ja jak zwykle się rozpłakałam, nie cierpię pożegnań. Jeszcze tylko pomachaliśmy sobie na dowidzenia i już zniknęli pośród innych pasażerów lotów.
Wróciłam do domu smutna. Ogarnęłam się trochę. Zamknęłam mieszkanie na cztery spusty. Klucze dostał mój ulubiony sąsiad gej, Karol.
-Hej Karolciu, tu masz klucze od mojego mieszkania na wszelki wypadek. Wracam w niedzielę wieczorem.
-Okej, Milka nie ma sprawy. Będę miał oko na twoje lokum- powiedział Karol.
-Dzięki lecę już. Miłego weekendu.- pomachałam mu i już siedziałam w windzie.
Karol to fajny chłopak ma trzydzieści jeden lat. Jest tancerzem i choreografem. Często słyszę u niego muzykę i wielu gości. Ciągle jest ktoś ze znajomych albo trwa wieczna impreza. Ale nie są na tyle głośni, by przeszkadzali mocno sąsiadom. Zresztą większość mieszkań w budynku jest pusta. Właściciele latem wynajmują letnikom mieszkania. Pewnie już zaraz się zacznie natłok turystów.
Jadę do biura. Przed budynkiem już stoi wypasiony autokar, który zabierze nas do Łeby. Widzę, że parę osób nie zdecydowało się ten wyjazd. No, ale jest Kamila, z którą siedzę w busie i jest Gerard, od którego zresztą dostałam sms, że bardzo się cieszy na ten wyjazd i ma nadzieję, że znajdziemy chwilę dla siebie w ustronnym miejscu. To chyba jest obietnica. Podoba mi się. Ale od razu przychodzi mi na myśl Elias, który chciał spędzić ze mną ten weekend i nie ukrywał niezadowolenia z powodu mojego wyjazdu. Ale zgodził się przyjść w następnym tygodniu. Stasia nie ma, to mogę zaprosić go do domu. Do Łeby jest jakieś sto kilometrów. Biorąc pod uwagę, że jest piątek po południu i zaczynają się godziny szczytu, to już wiem, że będą korki. I zamiast jechać około siedemdziesięciu minut, to jechaliśmy ponad dwie godziny. Na miejscu okazało się, że jest tam bardzo pięknie. Pokoje były dwuosobowe. Myślałam, że będę z Kamilą, lecz niestety się pomyliłam. Dostałam pokój z Kaśką, to największa zdzira w całej naszej firmie. Jest dla mnie miła, ale łasi się natarczywie do wszystkich facetów. Więc albo w nocy nie będzie sama w łóżku w naszym pokoju lub też ja będę sama w pokoju. Ta druga opcja podoba mi się bardziej. Po rozpakowaniu się mieliśmy wszyscy zejść do sali konferencyjnej, gdzie spotkały się wszystkie oddziały. Sala była zapełniona ludźmi. Było nas trochę. Chciałam odszukać kilka osób z innych oddziałów, z którymi jestem w kontakcie telefonicznym. Przy takim tłumie nie będzie to łatwe. Znalazłam Kamilę, ponarzekałyśmy na nasze współlokatorki z pokoi hotelowych i zajęłyśmy miejsca. Kiedy wszyscy już siedzieli na swoich krzesłach, na scenę wyszedł jakiś ważniak z Warszawy. Główny manager, jak się potem dowiedzieliśmy. Powiedział kilka słów o firmie, o tym, jak się cieszy, że tak licznie się tu zebraliśmy, o tej nagrodzie, dzięki której dziś tu jesteśmy, o pracy naszych zespołów i ble ble ble... pierdolił tak prawie pół godziny. Osoby z Krakowa i Wrocławia miały najdłuższą podróż i już okazywali pierwsze oznaki zmęczenia w formie intensywnych ziewów. Z Kamilą ryczałyśmy ze śmiechu, po ciuchu oczywiście. Główny manager na koniec swojej mowy zaprosił na podium Prezesa zarządzającego w naszej firmie w Polsce, czyli prościej mówiąc szefa wszystkich szefów. Kiedy go przedstawiał z imienia i nazwiska, Kamila akurat szeptała mi do ucha coś śmiesznego, więc nie usłyszałam kim on jest. Na podium stanął facet. Otrzymał gromkie brawa, gwizdy radości i podziwu. Siedziałam dość daleko od sceny, ale kiedy usłyszałam jego głos, byłam pewna, że go znam. Dziwne uczucie. Wytężałam wzrok, by przyjrzeć mu się lepiej, ale moje starania poszły na marne. Muszę zobaczyć go z bliska. Sposób, w jaki mówił, był mi tak znany. Jestem pewna, że go znam, lecz nie wiem skąd? Kiedy skończył mówić mieliśmy czas wolny do kolacji. Ja natomiast starałam się zbliżyć do tego faceta, by go dobrze zobaczyć. Ale uciekał mi co jakiś czas. Znikał i pojawiał się lecz był na tyle daleko, że nadal nie widziałam wyraźnie jego twarzy. Potem wszyscy się rozeszli i już go nie widziałam. Dałam sobie spokój na razie.
CZYTASZ
"ZE STALI"
Romansa*Zabiłam swojego męża.* - z tą myślą budzę się każdego dnia. Emilia uważa, że limit jej szczęścia w miłości się skończył. Została wdową. Pomimo tych przeciwności losu, wciąż jest niepoprawną romantyczką, kochającą miłosne historie. Za namową przyj...