ROZDZIAŁ 10

71 4 0
                                    

Sobota. Już trochę się otrząsnęłam, z niezwykłych wydarzeń poprzedniego wieczora. Muszę zadzwonić do Elizy i ją zjebać. Więc dzwonię.

-Co jest kurwa, pali się?- słyszę po kilku sygnałach. Patrzę na zegarek, no cóż, ósma rano.

- Już się spaliło. A właściwie to jak z tobą skończę, to nic z ciebie nie zostanie, co najwyżej skwarek- warczę na zaspaną Elizę.

- Eeeee, Mila? Co jest tak ważnego, że budzisz mnie w środku nocy??

- Jest już ranek. A ja cię zabiję, ty mała pijaczko. Pomyliłaś numery i zamiast miłego chłopaczka, którego mi obiecałaś dostałam pojebanego zboczeńca, który chciał mnie wyruchać w każdy możliwy otwór mojego ciała - niemal wrzeszczę.

- OH... nie, no co ty? Serio dałam ci zły numer telefonu??? Ojej. Musiałam się pomylić. Wiesz ile wtedy wypiłyśmy- słyszę skruchę w jej głosie, ale trochę lekceważenia też tam jest.

- Ojej. – parodiuję jej udawany skruchę głosik.- Ty pijaczko pierdolona. Dzięki za zjebany wieczór. Co za diabeł mnie podkusił, że cię posłuchałam. Pilnuj się, byś mnie nie spotkała, dopóki nie ochłonę - mówiąc to rozłączyłam się. Niech trochę się po zastanawia.

Sobota to dzień sprzątania, prania, prasowania i zakupów. No, trzeba wziąć się do roboty. A no i trzeba zrobić coś na obiad. Elias przychodzi dokończyć kompa i na whiskey? Dobrze pamiętam. Dziwne?! Elias, Elias... jest cudny, mówię Wam. Mimo różnicy wieku dobrze się czułam w jego towarzystwie. Rozmowa się kleiła i zjadł wszystko, co zrobiłam, a to zawsze dużo dla mnie znaczy. Już się cieszę na jego przyjście. Będzie miło. I wtedy przypomniałam sobie, jak się pożegnaliśmy i to jego spojrzenie. Niby delikatny przyjacielski buziak w policzek to nic złego, ale jego oczy zdradzały wszystko. Albo mi się zdaje, albo podobam mu się?? WTF? Nie jestem ekspertem w tych sprawach i wyszłam z wprawy, ale chyba instynkt mnie nie myli. Zobaczymy, jak potoczą się wydarzenia dzisiejszego dnia. W końcu to mega śliczny i uroczy chłopaczek. I to jego imię ... Elias. Ummm, boski. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. Ewelinka. No tak, obiecałam jej relacje z wczoraj. Miała wpaść na śniadanie, ale jej coś wypadło w pracy, więc dzwoni. Tak więc opowiadam jej wszystko przez telefon, a ona nie może przestać się śmiać.

- No tak – mówię. - Prawie zostałam wczoraj zgwałcona w każdy możliwy otwór, a ty się śmiejesz debilko- warczę.

- Taaa, bo dałaś się namówić Elizie nimfomance, a tu proszę pojawia się wybawca na białym koniu i ratuję księżniczkę ze szpon wielkiego, złego, nabrzmiałego penisa - rechocze mi do słuchawki.

Jej śmiech jest niezwykle zaraźliwy. I już po chwili śmiejemy się razem. Ewela umie wprawić mnie w dobry nastrój. Obiecałam, że jutro zdam jej relację z dzisiaj. Zobaczymy, co wyjdzie. Dobra, trzeba się wziąć w garść. Potrzebuję papierosa. No tak, pewnie będę miała towarzystwo, jak zawsze. I nie myliłam się. Sąsiad ekshibicjonista robi pompki w samych bokserkach. Czemu mnie to nie dziwi? W międzyczasie dzwonię do rodziców i upewniam się, że u nich wszystko okej i u Stacha też. Dostaję informację, że młody jeszcze śpi i jest wspaniale. Super. Wpadam w wir prac domowych. Tak leci mi czas, że nawet nie wiem, kiedy wybija szesnasta, a razem z nią dzwonek do domofonu. Elias, no tak. Idę otworzyć.

- Hej- witam go uśmiechem.

- Witam panią, to znaczy cię Emilio – poprawia się, bo kazałam mu mówić do siebie po imieniu. Uśmiecham się.

- Dostałeś części do komputera?

- Tak, mam wszystko. A tu obiecana whiskey- wręcza mi dużą butelkę dobrej i drogiej whiskey.

"ZE STALI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz