Rozdział 6
Vittoria
Otwieram oczy i przecieram je próbując przyzwyczaić się do jasnego wnętrza. Gdy mój wzrok odzyskuję ostrość, jestem zdenerwowana i jednocześnie zła. Co ja do cholery robię w nowym miejscu niż poprzednia sypialnia? Czy ja do cholery zawsze, gdy otwieram oczy muszę budzić się w innym miejscu? To irytujące. Przyglądam się mojemu nowemu pomieszczeniu, w którym się znajduje i z uznaniem stwierdzam, że jest bardzo ładne, w odcieniach szarości beli beżu, a poszczególne detale są srebrne. Wszystko mi się podoba do póki nie zauważam okna. Samolotowego!? Corrado masz przejebane!
- Corrado!
Słyszę kroki, które na pewno należą do tego dupka i na pewno zmierza on w moją stronę.
- O obudziłaś się Angelo. - mówi spokojny. On sobie chyba ze mnie jaja robi.
- O obudziłaś się Angelo. - drwię z jego słów. - Ty chcesz chyba oberwać Corrado i gwarantuję Ci, że jak Cię dopadnę to nie pomogą Ci nawet, twoi durni ochroniarze! - krzyczę ewidentnie nie panując nad moimi emocjami.
- O co Ci chodzi Vittorio co? - jeszcze głupio pyta, zaraz z siebie wyjdę i stanę obok.
- Nie chciałem Cię budzić, spałaś byłaś zmęczona. Na dodatek twoja noga jest zraniona, nie możesz jej obciążać i najlepiej to się nie ruszaj. Zalecenia lekarza Angelo. - mówi widocznie z siebie zadowolony i puszcza mi oczko.
Czy on może przestać się tak zachowywać, jak tak dalej będzie to mu ulegnę, a tego nie chce. Cholerny seksowny dupek. Chociaż w jednym mam przewagę, ma do mnie słabość chyba to raz, a dwa chodzę na studia medyczne, znam się na medycynie i interesuje mnie to. Niech nie robi debila ze mnie.
- Corrado studiuje medycynę, nie jestem głupia wiem, że nie mogę jej obciążać ale chodzić mogę, istnieje coś takiego jak kule. - mówię pewna swego, no i co teraz wielki znawco?
- No tak zapomniałem mam mądrą narzeczoną. To mnie nawet kręci, że się na tym znasz. Będziesz moją osobistą pielęgniarką w razie potrzeby. - uśmiecha się i siada zdecydowanie za blisko mnie.
- Przestrzeń osobista mój drogi. - mówię na co Corrado się uśmiecha jeszcze szerzej, ma piękny uśmiech swoją drogą. Vittoria stop. - I nie nazywaj mnie swoją narzeczoną, a przede wszystkim nawet nie miej marzeń, że będę jakąś twoją osobistą pielęgniarką zapomnij o tym.
- Za marzenia nie kara-ją Vittorio. - powinni zacząć, zdecydowanie za twoje, myślę nie mówiąc tego jednak na głos. - A moje się spełnią obiecuje Ci to. Sama zechcesz mnie dotknąć wiem jak rozpalić w kobiecie ogień, a ty go masz zdecydowanie dużo, moja narzeczono. - daje nacisk na swoje ostatnie słowa.
Niech on się odsunie no. Nie mogę się skupić gdy patrzy na mnie tak, no nawet nazwać tego nie umiem. Tak intensywnie i tak z ogniem w oczach? Tak chyba tak to nazwę. Mam dwa wyjścia, albo odpuścić i po prostu wyjść stąd mijając go bez słowa usiąść na fotelu, a potem go wypytać o szczegóły lotu, lub podroczyć się z nim co grozi złym zakończeniem i potem spytać o szczegóły lotu. Wybieram opcje numer dwa, brzmi ciekawiej.
- A widzisz pierścionek na tym palcu. - pokazuje mu mój palec serdeczny i kontynuuje.
- Czy może przypominasz sobie jak przede mną klęczysz i pytasz o zgodę na nasze zaręczyny? - pytam, z zadowoleniem patrząc na jego zdziwienie na twarzy.
No po pacz człowiek, który potrafi tylko zabijać wzrokiem jednak ukazuje inne oznaki ludzkości. Nie słysząc odpowiedzi z jego strony mówię poważnie, odpowiadając sobie sama na moje pytania.
CZYTASZ
CORRADO
RomanceIgraliśmy z naszymi duszami nawzajem nie wiedząc, że tak się w tym zatracimy, że nie będziemy potrafili bez siebie żyć. Z tak szaleńczą miłością jaką się darzyliśmy, przez piekło mogliśmy iść boso. Żadne z nas nie pomyślało, jak bardzo staniemy się...