Rozdział 29
Vittoria
- Miałeś odpoczywać? - pytam zauważając Corrado w jego gabinecie.
Fakt minął tydzień od jego postrzelenia, ale do cholery uszedł z życiem i miał się oszczędzać. Gdy zauważyłam psutą sypialnie pierwszym miejscem, do którego się udałam był gabinet, nie mylnie tu też właśnie był.
- Musiałem zrobić kilka rzeczy. - mówi po czym dodaje. - musi mi ktoś zmienić opatrunek, a tak się zdaje, że jesteś pielęgniarką więc? - mówi uśmiechając się figlarnie
- Nie jestem nią, uczę się dopiero, tak właściwie to teraz nie. - bo ktoś mi zabronił, ale to już zostawiam dla siebie, przypominając sobie, że mam więcej zakazów niż przyzwoleń.
- Co to za mina Angelo. - pyta Corrado wstając z fotela.
Przemilcz to Vittorio, przemilcz do cholery nie wywołuj kłótni, nie teraz.
- Po prostu sobie o czymś przypomniałam. - odpowiadam zbywając jego pytanie.
Corrado podchodzi do mnie, podnosi palcami moją twarz i spogląda nieufnie na moją mimikę, jakby dokładnie wiedział, że go okłamałam.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. To jak opatrzysz swojego przyszłego męża? - pyta na co odpowiadam skinieniem.
Czy już zawsze tak będzie? zawsze będę bała się zaprzeczyć w roli strachu o kłótnie? Naprawdę ostatnie co chce to kłótnia z Corrado, dopiero co go odzyskałam. Mimo to wiem, że powinnam z nim o takich sprawach rozmawiać.
Jednak się boisz.
- Tak jasne opatrzę to. - odpowiadam, wciąż będąc myślami zupełnie gdzie indziej.
Corrado siada na kanapie, a ja biorę od niego apteczkę, której wcześniej nawet nie zauważyłam w jego rękach. Otwieram ją biorąc potrzebne rzeczy i odkażam zaszytą ranę ściągając koszulkę z Corrado.
- Co się dzieje hm? - pyta Corrado sycząc cicho gdy przykładam wacik do jego rany.
- Nic na prawdę.
- Mów.
- Nie ma co mówić Corrado. Gotowe. - mówię kończąc przyklejaniem plastra ochronnego przed bakteriami.
- Zaczniesz sama, czy mam to z Ciebie wyciągnąć? - pyta zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy.
Po chwili milczenia pytam.
- Dlaczego nie mogę wrócić na studia? - wyrzucam z siebie.
Raz się żyje.
- Angelo, to niebezpieczne, sama widzisz na co stać moich wrogów, chce byś była bezpieczna. - odpowiada spokojnie co nakłania mnie do kolejnego nurtującego pytania, a tak właściwie to oznajmieniu mu czegoś ważnego.
- Nie rozumiem nadal, mam przecież ochronę, ale okej. Jest jeszcze jedna rzecz. Chce jechać do ginekologa i brać tabletki antykoncepcyjne Corrado. - mówię uśmiechając się do niego lekko.
Uśmiech od razu gubi się na mojej twarzy nawet nie dosięgając moich oczu. Corrado patrzy na mnie jakbym powiedział mu, że go zdradzam. Dosłownie, furia zalewa jego oczy, a ja lekko się od niego odsuwam.
- Nie ma takiej opcji! - krzyczy wstając, agresywnie mnie od siebie odrzucając.
- Mieszkasz pod moim dachem jesteś moja i jesteś mi potrzebna do tego bym miał dziedzica, nie będziesz tego brać, masz być w gotowości na ciąże najlepiej na już Vittorio, nie obchodzi mnie czy jesteś gotowa czy nie. dobrowolnie tu zostałaś.
Co proszę? Tu by było na tyle z mojego spokoju i strachu.
- Dobrowolnie? Jestem ci potrzebna tylko do urodzenia dziedzica!? Nie obchodzi Cię to co ja czuje, to czego ja potrzebuję!? - Z każdym słowem krzyczę coraz głośniej. Kpi sobie ze mnie do kurwy?
- To moje ciało ja decyduje kiedy będę chciała być w ciąży a kiedy nie, słuchaj mnie ty... - nie mogę dokończyć, bo przerywa mi ostro Corrado.
- To ja zadecyduje, kiedy będziesz kurwa w ciąży rozumiesz!? Nie ma opcji, że wrócisz na studia i nie ma opcji, że będziesz brać te tabletki, Rozumiesz!?
Krzyczy podchodząc do mnie i łapiąc mnie mocno za ramie, co zmusza do ponownego wstania.
- Puść to boli. - mówię mając łzy w oczach
Bolą nie tylko czyny, słowa też.
- Teraz nagle się mnie boisz!? - pyta przenosząc rękę na moje gardło, gdzie puls mi od razu przyspiesza, ze strachu.
- Masz się mnie słuchać! - krzyczy zaciskając rękę na moim gardle coraz to mocniej, aż zaczynam tracić oddech.
- To ja decyduje o twoim każdym kroku kurwa! Ja nie ty! Zrozumiano!? - krzyczy na mnie, nawet na mnie nie patrząc.
Łzy ciekną mi ciurkiem z oczu, czuję że tracę przytomność, a ból jest nie do zniesienia. Resztkami sił odzywam się błagalnym tonem.
- Proszę, puść. Proszę.
Dopiero teraz na mnie patrzy i puszcza, resztkami sił wstaje i uciekam jak najdalej, spoglądając ostatni raz w jego oczy zauważając, że wraca do nich normalność i pojawia się w nich, strach.
Teraz to on się bał?
- Angelo, nie ja nie chciałem, ja nie. - tłumaczy się podchodząc do mnie na co uciekam jeszcze bardziej w kąt płacząc wciąż i trzymając się za szyję.
- Boisz się mnie? - pyta szeptem, znów podchodząc.
Jest coraz bliżej, a ja coraz bardziej jestem przerażona jego obecnością.
- Zostaw mnie. - szepcze, zapłakanym i zachrypniętym, ledwo słyszalnym głosem, pociągając nosem.
Wymijam go szybko zatrzaskując za sobą drzwi i zamykam się w najdalszej sypialni tego domu. Kładę się na łóżku łkając cicho, zamykając oczy chcąc zapomnieć o tym co się stało.
Skrzywdził mnie.
Mrs.D.
CZYTASZ
CORRADO
RomanceIgraliśmy z naszymi duszami nawzajem nie wiedząc, że tak się w tym zatracimy, że nie będziemy potrafili bez siebie żyć. Z tak szaleńczą miłością jaką się darzyliśmy, przez piekło mogliśmy iść boso. Żadne z nas nie pomyślało, jak bardzo staniemy się...