Rozdział 12
Vittoria
Zwątpienie może strach, a może.
Uczucie smutki pomieszanego z utratą zaufania do Corrado.
Tak, zdecydowanie tak. Straciłam zaufanie, które jest tak ważne w relacjach międzyludzkich. Jeśli ktoś nie wygląda na osobę, której nie można zaufać to nigdy do niej nie podejdziecie i nie za gadacie, jeśli mówisz ważną dla ciebie rzecz, a ta osoba mówi to innej, to nie zaufasz jej znów, jeśli ktoś złamie obietnice, tracisz zaufanie to tej osoby. Zaufanie jest podstawą. Okłamał mnie, a potem na mnie nakrzyczał. Chciał mnie wykorzystać? Może chciał sprawić bym się w nim zakochała urodziła mu dzieci i służyła za jego dziwkę, a nie żonę. Dlaczego tak postąpił? Boli, to cholernie boli, że nie potrafił być szczery, obydwoje coś sobie obiecywaliśmy ja dotrzymałam obietnicy, a on już na początku ją zjebał. Jest godzina czwarta nad ranem, a ja nadal leżę w dotychczas nieznanym mi pokoju, prawdopodobnie gościnnym zamknięta na klucz. Zawinięta w kłębek kołdry płacząc cicho.
Zależy ci na nim Vittorio i dlatego cię to boli.
Po tym jak zatrzasnęłam drzwi przed nosem Corrado na początku był tylko krzyk i nic więcej. Krzyczał bym go wpuściła, i że to nie tak jak myślę, krzyczał, że mam go wpuścić że muszę to zrozumieć, potem krzyczał, że zachowuje się jak dziecko bo przecież powinnam go wysłuchać. Wiem to ale nie miałam na to siły w tamtym momencie. Teraz bym go wysłuchała. Gdy jego krzyk jeszcze bardziej doprowadzał mnie do płaczu długo wstrzymywany urwany oddech wydostał się z moich ust tak jak szloch, który usłyszał chyba Corrado bo automatycznie przestał walić w drzwi i szarpać za klamkę krzycząc, tylko zaczął mnie prosić bym wyszła i z nim porozmawiała. Gdy odchodził powiedział, że nie będzie go dziś w domu i mogę wrócić do sypialni się wyspać, życzył mi dobrej nocy i prosił bym nie płakała i coś zjadła. Od tamtej pory w domu jest cisza. Jakby nie było tu żywej duszy. Corrado jeszcze nie wrócił faktycznie, a ja zaczynam się martwić bo co jeśli mnie teraz zdradza? Znaczy się uh, to irytujące bo nie jesteśmy tak jakby no razem w związku, znaczy to bardzo skomplikowane.
Zależy mi na nim.
Cały czas mam w głowie te słowa. Wstaje z łóżka z zamiarem pójścia do kuchni i napicia się wody. O tej porze dnia raczej nikogo nie będzie, a już na pewno Corrado.
Mówił że go nie będzie, a ja się zaczynam martwić co teraz robi i gdzie jest.
Gdy moje zimne stopy nie czują już chłodu płytek kuchennych, ponieważ usiadłam na blacie z szklanką wody, słyszę dźwięk otwierania drzwi. W pierwszej chwili czuję przerażenie, no bo kto o czwartej nad ranem wszedł by do rezydencji Esposito tak sobie, bez żadnych wcześniejszych uprzedzeń? Matko, a co jak to jakiś morderca? Cóż jak szybko ta wiadomość zapełnia mój umysł to tak szybko znika, gdy zauważam Cajetana, tego samego co na uczelni, z Corrado u boku. Ten pierwszy zdecydowanie wygląda lepiej. Skąd u diabła znalazł się tu Cajetan tak swoją drogą?
- Jestem debilem. - bełkocze niezrozumiale Corrado.
Czy on jest pijany?
- Ogarnij się Corrado Vittoria na Ciebie patrzy. - szepcze ostro Cajetan.
- Właśnie Vittoria, zaprowadź muszę ją przeprosić.
- Cajetan? - pytam niepewnie ignorując wcześniejszą wypowiedz Corrado.
- Wybacz, ale Corrado miał spać w hotelu lecz nalegał bym go tu przywiózł, jest najebany jak kaczka. - mówi bardziej już rozluźniony dodając. - nie zrobię ci krzywdy nie jestem mordercą spokojnie.
CZYTASZ
CORRADO
RomanceIgraliśmy z naszymi duszami nawzajem nie wiedząc, że tak się w tym zatracimy, że nie będziemy potrafili bez siebie żyć. Z tak szaleńczą miłością jaką się darzyliśmy, przez piekło mogliśmy iść boso. Żadne z nas nie pomyślało, jak bardzo staniemy się...