Kobieta zostawiła nas samych. Trwaliśmy w niezręcznej ciszy, dopóki Harry się odezwał.
- Chodź, opowadzę Cię, blondynko bez prawa jazdy. - uśmiechnął się łobuzersko i ruchem ręki nakazał mi iść za nim.
- Mam prawo jazdy! - skrzyżowałam ręce na piersiach i dorównałam mu kroku.
- Ale jeździsz tak, jakbyś nie miała. - powiedział obojętnie. Dupek. Dupek. Dupek.
Byliśmy już w kuchni, na zapleczu, przy kontenerach, a skończyliśmy naszą wędrówkę za ladą.
- Teraz zadanie numer jeden, weź kartkę i długopis - podał mi niezbędne przyrządy. - i idź do tych staruszków. - wskazał głową na stolik pod ścianą. - Masz być miła, uprzejma i uśmiechnięta. - powiedział powoli, jakbym nie znała znaczenia tych słów.
- Czyli mam być sobą. - wytknęłam mu język, a zanim zdążył mi odpowiedzieć, ruszyłam w stronę stolika.
- Dzień dobry, co poda... zaraz, zaraz - zamyśliłam się. - czy Państwo nie mieszkają na Victiora Street? - staruszkowie wymienili się nawzajem spojrzeniami i zaskoczeni obrócili się w moją stronę.
- Tak, ale po co Pani pyta? - głos przejął siwy mężczyzna.
- Oh, przepraszam, nie przedstawiłam się. Jestem Lisa Pencey, Pańska nowa sąsiadka. - uśmiechnęłam się jak przystało na uroczą dziewietnastolatkę. Po kilku sekundach oswoili się z tą informacją i chętnie wymieniliśmy uściski dłoni.
- W końcu możemy poznać naszą sąsiadkę! - ucieszyła się kobieta. - Jak się mieszka w Londynie?
- Mieszkam jeszcze z rodzicami. - wspomniałam. - Jak narazie bardzo nam się tutaj podoba. - oprócz chłopaka, przez którego prawie spowodowałam wypadek, pomyślałam.
- Powiedz rodzicom, żeby przyszli do nas. - zaproponowała staruszka. - Upiekę sernik!
- Wspaniale, przekażę im...
- Bardzo Państwa przepraszam - przede mną pojawił się Harry, przez co byłam zmuszona odsunąć się do tyłu. - ta dziewczyna jest tu pierwszy dzień i nie radzi sobie najlepiej, więc ja przyjmę Państwa zamówienie.
- To są moi sąsiedz...
- Rodzice Cię nie nauczyli, że nie przeszkadza się w rozmowie? - odwrócił głowę w moją stronę i wyszeptał. Mimo jego ściszonego tonu, mogłam wyczuć irytację. Mówiłam już jak bardzo go nie lubię?
Stwierdziłam, że nic tu po mnie, więc wróciłam za ladę i zajęłam krzesełko. Harry zapisał coś na karteczce, po czym szedł w moją stronę z groźną miną.
- Nie marnuj mojego cennego czasu i zachowuj się jak przystało na kelnerkę. - warknął na mnie.
- Tylko się przedstawiłam! Wymieniliśmy raptem dwa zdania! - rozłożyłam ręce w geście bezradności.
- I o dwa zdania za dużo. - skomentował. Nie odezwałam się, bo podszedł do maszyny miksującej koktajl, która wydawała głośny dźwięk. Jak ten człowiek działa mi na nerwy!
Do godziny 13:00 przez moje gardło nie przeszło ani jedno słowo w stronę chłopaka. On jedynie rzucał mi komendy typu "idź tam", albo "zrób to". Mimo to spodałaba mi się ta praca i nie chciałabym jej stracić.
- Lisa, Harry, mogę Was prosić na moment? - szatynka wychyliła się zza drzwi swojego biura. Posłusznie zrobiliśmy to, co kazała.
Kobieta usiadła na biurku z założonymi rękoma i wpatrywała się w nas.
- Harry, opowiedź mi jak sprawowała się Lisa? - moje wszelkie nadzieje na zdobycie tej pracy zniknęły. Naopowiada jej niestworzonych historii o mnie i jestem skończona.
Obrócił się w moją stronę niepewnie na mnie patrząc, gdy ja błagałam go wzrokiem o litość. Zamyślił się chwilę.
- Lisa poradziła sobie wspaniale. Klienci ją polubli. Robiła to o co prosiłem. Taka kelnerka to skarb, więc myślę, że powinna ją Pani przyjąć. - co, co, co? Czy to jest ten sam Harry, który niedawno przeklinał na mnie pokazując swój środkowy palec? Owszem, prosiłam go spojrzeniem, aby zlitował się nade mną, ale chyba jednak wyolbrzymił moje umiejętności kelnerskie.
- W takim razie, Liso, gratuluję! Zdobyłaś tą pracę! - uśmiechnęła się szeroko, a ja stałam jak słup i nie wiedziałam co powiedzieć.
- D...dzięku...ję. - wybełkotałam.
Podpisałam odpowiednie papiery i z uśmiechem na twarzy wyszłam z biura mojej szefowej.
- Harry! - zawołałam. Nie usłyszał mnie, więc wybiegłam z kawiarni za nim. Zanim wsiadł do swojego auta, zauważył mnie. - Chciałam Ci podziękować, za to co powiedziałeś Pani Patricii. - zatrzymałam się w miejscu.
- Nie ma sprawy. - powiedział obojętnie i trzasnął drzwiami. Chamski Harry powrócił.
Wieczorem razem z mamą przygotowałyśmy kolację. Tata wrócił o 19, bo ostatnio przesiadywał w pracy długie godziny. Nie wiem, czy było to związane z dużą liczbą obowiązków, czy może unikania nas. Od momentu, kiedy dowiedzieliśmy się o raku, nasze relacje znacznie się pogorszyły. Nie rozmawialiśmy często, nawet powiedziałabym - bardzo rzadko.
Zanim zmrużyłam oczy, mój telefon zaczął wibrować. Chwyciłam go do ręki i odebrałam.
- Halo? - Lisa! Jak tam w świecie Londynu? - Sama to sprawdź i przyjedź do mnie! - A żebyś wiedziała, że tak zrobię! - Nie mogę się doczekać! A co tam u Ciebie i Niall'a? - Niall jak to on, nadal nie wyleczył ADHD. - zachichotałyśmy obie. - Przyjedźcie razem! - W sumie, czemu nie! W sobotę? - Pasuje. To do zobaczenia! - Pa, kochana!
Odłożyłam telefon i z uśmiechem na ustach wtuliłam się w kołdrę. Od czasów podstawówki tworzyliśmy w trójkę zgraną paczkę. Ja, Kathia i Niall. Niestety moja przeprowadzka nas rozdzieliła, ale obiecaliśmy sobie, że nadal będziemy utrzymywać kontakt.
.........................................................
I jak Wam się podoba? Piszcie w komentarzach! :D
CZYTASZ
from Hate to Love /H.S.
FanfictionLisa Pencey przeprowadza się z rodzicami do Londynu, aby tam zapewnić lepszą opiekę nad chorą na raka matką. Dostaje nową pracę w jednej z kawiarni. Tam poznaje znienawidzoną przez nią osobę - Harry'ego Styles'a. Czy powrót byłego chłopaka Lisy spow...