~ 19 ~

448 25 0
                                    

Światło wpadało przez niedomknięte żaluzje, więc byłam zmuszona otworzyć oczy. Czułam się jak wrak człowieka, dosłownie. Nie miałam ochoty na nic, jedyne to, na co posiadałam siły to sen.

- Lisa? - wymruczała zaspana Kathia. Utkwiłam wzrok w suficie. Nawet on wydawał mi się ciekawszy od rzeczywistego świata. - Nie śpisz? - zignorowałam jej pytanie. Dotknęłam moich policzków, które ciagle były mokre, a to oznaczało, że płakałam przez sen. - Niall, obudź się i idź zrobić nam śniadanie! - szturchnęła go łokciem. Jęczał coś pod nosem.

- Zaraz. - odchrząknął.

- Teraz! - wrzasnęła na niego. Podziało, bo blondyn podniósł się i z przymrużonymi oczami wyszedł z pokoju. - Lisa, pamiętasz co mówiła Twoja mama? - zaczęła rozmowę, gdy byłyśmy same. - Ciągle Ci powtarzała, abyś nie wpadła w depresje po jej śmierci. Ostatnie czego by chciała, to abyś zamknęła się w sobie i rozpaczała. - prawda, prawda, prawda. Niestety jest to trudniejsze niż myślałam.

Przez następne dziesięć minut leżałyśmy w ciszy. Co jakiś czas dostawałam sms'y, które odczytywała Kat. Większość dotyczyła kondolencji, a kilka było od Harry'ego z zapytaniem, jak się czuje.

- Śniadanie dla Pań. - do pokoju wszedł Niall. Pomimo naszego grobowego nastroju, próbował nas rozweselić i udawać, że nic się nie stało. A właśnie się stało. Straciłam mamę.

Przyjaciółka podała mi talerz i kubek z herbatą, ale nawet na to nie spojrzałam.

Odechciało mi się żyć.

- Zjedź coś. - poleciła. - Jesteś strasznie blada. - dodała. A gdy nic nie mówiłam, zabrała mi śniadanie z przed nosa. - To chociaż wypij szklankę wody. - nalała ciecz z dzbanka. Ani drgnęłam. Kathia westchnęła i spojrzała z politowaniem na Niall'a. - Przykro mi, będziesz musiała męczyć się z nami przez następne dni. Nie zamierzamy zostawić Cię tu samej. - zamknęłam oczy.
***
Obudziłam się, gdy było już ciemno. Niall leżał na materacu obok łóżka z słuchawkami w uszach. Natomiast Kathia spała wtulona w moją pościel. Pęcherz zmusił mnie do podniesienia się z łóżka. Bezszelestnie potuptałam do łazienki.

Po wykonaniu niezbędnej czynności, oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak trup. Moje podkrążone, czerwone oczy, blada i mokra skóra. Opłukałam kilka razy twarz wodą i westchnęłam głośno. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten moment, ale nie sądziłam, że będzie aż tak bolało.

Wyszłam z łazienki, ale zamiast wrócić do pokoju, skierowałam się w stronę salonu. Kobieca intuicja nie pomyliła się. Na kanapie siedział tata, mniej więcej w tej samej pozycji, co przy umierającej matce. Cichutko podeszłam do niego i usiadłam obok. Nie patrzył na mnie, tylko jeszcze bardziej zatopił głowę w dłoniach. Nie czekając dłużej przytuliłam go. Po chwili poczułam jego ręce oplatające mnie. Brakowało mi go. Nie dość, że straciłam mamę, to powoli traciłam ojca.

- Liso. - wyszeptał. Ujrzałam jego twarz. Przybyło mu kilka kolejnych zmarszczek, a jego skóra była poniszczona i sina. - Mam coś dla Ciebie. - schował dłoń w kieszeni i szukał czegoś. - A raczej nie. Mama ma coś dla Ciebie. - wyciągnął kawałek zgniecionego papieru. - Obiecałem jej, że przekażę to Tobie. - chwycił moją dłoń, położył kawałek papieru i ścisnął moje palce, abym dobrze zachowała kartkę. Pokiwałam potwierdzająco głową i wstałam z kanapy. Byłam zszokowana, a także ciekawa, co się w niej znajduje.

Przyjaciele spali niewzruszeni, a ja położyłam się obok Kat. Wyciągnęłam przed siebie kartkę i rozprostowałam ją.

LISIU!
BYĆ MOŻE NIE ZDĄŻĘ SIĘ Z TOBĄ POŻEGNAĆ, ALE SAMA ROZUMIESZ - RAK NIE WYBIERA.
A WIĘC CHCIAŁABYM, ABYŚ DOKONAŁA NASZEJ OBIETNICY. PEWNIE JEST CI TERAZ TRUDNO - GDY MNIE NIE MA, ALE NIE MOŻESZ SIĘ PODDAWAĆ. WYOBRAŹ SOBIE, ŻE Z KAŻDĄ TWOJĄ WYPŁAKANĄ ŁZĄ CZUJĘ SIĘ BARDZIEJ WINNA. NIE CHCĘ, ABYŚ ZMARNOWAŁA SOBIE ŻYCIE! A WIĘC POZWÓL MI, OGLĄDAĆ CIĘ UŚMIECHNIĘTĄ, RADOSNĄ, W OTOCZENIU PRZYJACIÓŁ. PAMIĘTAJ, BĄDŹ SILNA. DLA MNIE.
KOCHAM CIĘ NAJMOCNIEJ!
DO ZOBACZENIA TAM NA GÓRZE!
TWOJA MAMA

Wytarłam łzy i schowałam kartkę głęboko do kieszeni. Przez pół nocy recytowałam słowa z listu na pamięć, aż w końcu zasnęłam.
***
- Tu wyglądasz jak Kubuś Puchatek z miodkiem! - zapiszczała Kathia. Za jej namową zgodziłam się na obejrzenie albumów ze zdjęciami.

- Bardziej jak Shrek! - wtrącił Niall.

- To było chamskie! - oberwał od dziewczyny w ramię.

- Chodziło mi o Fionę.. - odpowiedział po chwili namysłu.

- Ona wcale ładniejsza nie jest! - oburzyła się Kat.

- Mi się tam podoba. - wytknął jej język.

- To znaczy, że gustujesz w ograch?! Ojej, ty i Twoja Fiona będziecie mieć małe ogierki, ojej! - powiedziała słodkim głosem.

- Wolę mieć Fionę, niż obleśnego trenera z siłowni! - tym razem on pokazał jej język. James - tak miał na imię trener naszej przyjaciółki, z którym ma romans.

- A ty, Lis? Jak tam z Harry'm? - pomachała śmiesznie brwiami.

No właśnie, co z Harry'm? Od momentu, gdy zostawił nas w nocy i wysłał sms'a, nie odzywał się. Nie przyszedł sprawdzić jak się trzymam, mógł chociaż zadzwonić. Niestety.

Wzruszyłam ramionami na jej sugestię. Choć ciekawiło mnie, co właśnie robi w tym momencie.

- Halo! Ziemia do Lisy! - blondyn machał mi dłonią przed nosem. - Powiedz chociaż jedno słowo, abyśmy wiedzieli, że w nocy nie porwali Cię kosmici i nie wyrywali Ci strun głosowych. - to fakt, odezwałam się dzisiaj tylko raz, mówiąc ciche "tak".

- Niall, proszę. - wyszeptałam.

Wewnętrznie przeżywałam cierpienie i cholerny ból. Nie będę ciągle opisywać, jak strasznie się czuję, bo tego nawet nie da się powiedzieć.

I nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Kathia podała mi telefon, a na wyświetlaczu napisane było "Harry". Już byłam bliska naciśnięciu czerwonej słuchawki, jednak przeważyły moje uczucia i tęsknota za nim.

- Lisa? - jego ponury głos rozszedł się w słuchawce. - Yhm. - mruknęłam. - Jak się czujesz? Kathia i Niall są z Tobą? - Tak. - Uff, całe szczęście. Jadłaś coś dzisiaj? - Piłam wodę. - Okej, powiedz mi jeszcze jak Twoje samopoczucie? - Harry...ja umarłam razem z nią. - rozłączylam się i odłożyłam telefon.

Około południa zostałam umówiona na spotkanie. Spotkanie z psychologiem. Moi przyjaciele uparli się, że bez niego nie dam rady.

Byłam więc zmuszona podnieść się na nogi i powierzchownie ogarnąć. Wzięłam prysznic i ubrałam się w czyste rzeczy. Bez makijażu zeszłam do salonu, gdzie czekała już na mnie kobieta. Na mój widok poderwała się z miejsca i z delikatnym uśmiechem podała rękę.

- Nazywam się Tora Morris. - uścisnęłam jej dłoń.

- Lisa Pencey. - odpowiedziałam obojętnie.

- Twoi przyjaciele poprosili mnie o pomoc. Z chęcią Ci pomogę. Pozwól, że porozmawiamy sobie troszkę. - wskazała na kanapę, prosząc abym usiadła. Kathia i Niall opuścili salon pokazując w górze jak "trzymają kciuki".

To będzie ciężka rozmowa.

- Opowiedz mi o swojej mamie. - poprosiła.
_________
Nie zanudzam Was?
Nie chcę pisać teraz przez następne 20 rozdziałów jak Lisa cierpi po stracie matki, bo mnie też by już to nudziło.
Dlatego też czasem podkreślałam, że bohaterka obiecała mamie być silna, więc łatwiej bedzie jej przez to wszytko przejść.
Pozdrawiam :D

from Hate to Love /H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz