~ 5 ~

515 21 2
                                    

Przez kolejne dwadzieścia minut Kathia, Niall i Harry prowadzili ożywioną rozmowę. Chłopak dosiadł się do ich stolika i nie zapowiadało się, żeby tak szybko z niego wrócił. Ja natomiast stałam na rzęsach, aby dogodzić każdemu klientowi.

Przed godziną 14 ludzi zaczęło ubywać. Ponagliłam Harry'ego do sprzątania.

- Masz bardzo miłych przyjaciół. - skomentował podczas wycierania podłogi. - Więc Ty chyba do nich nie pasujesz. - uśmiechnął się łobuzersko. Rzuciłam w niego ścierką, którą niestety złapał, a jego uśmiech zrobił się jeszcze większy.

- Odczep się od nich. - przewróciłam oczami.

- Czyżbyś była zazdrosna, że mogę odebrać Ci przyjaciół? - podniosł jedną brew w górę.

- Na pewno jesteś im obojętny. Kto spojrzy na takiego dupka jak ty? - zapytałam retorycznie.

- Auu, zabolało. - chwycił się za serce.

Na szczęście skończyłam juz wycierać stoliki, więc udałam się na zaplecze, aby spakować swoje rzeczy i ściągnąć firmową bluzkę oraz fartuch. Wróciłam do moich przyjaciół, gdzie stał już Harry.

- Co Ty na to, Lisa, aby Harry poszedł z nami? - prawie udławiłam się własną śliną. - No wiesz, on lepiej zna Londyn, więc mógłby nas oprowadzić. - wzruszył ramionami Niall.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - w myślach błagałam Boga o zesłanie mózgów dla tych dwojga. Nie, nie, nie!

- Zgódź się, Lis! - poklepała mnie po ramieniu przyjaciółka. Nawet nie dałam żadnego znaku, a Niall i Harry ruszyli w stronę wyjścia omawiając wczorajszy mecz piłki nożnej.

- Nie znoszę go. - szepnęłam przyjaciółce na ucho.

- Jest boski! - krzyknęła niesłyszalne.

Zamknęłam kawiarnię i za namową Harry'ego wsiedliśmy do jego auta. Miałam złe przeczucia co do tej wyprawy. On jest nieprzewidywalny. Czasem jest przyjaznym kolegą z pracy, a czasem ostatnim idiotą na tej ziemi.

Chłopcy prowadzili żywa rozmowę, kiedy Kathia opowiadała mi w skrócie wszystkie plotki z naszego rodzinnego miasta.

- Jesteśmy. - obje przykleiłyśmy się do okna, wpatrując się w nieznane widoki. Niedaleko dostrzegłam London Eye.

Wysiedliśmy z auta podziwiając ogromną maszynę. Niall i Harry znów ruszyli przed siebie, nie przejmując się nami. Rozmawiali jak starzy, dobrzy przyjaciele.

- Niall! - zawołałam go, więc pospiesznie się odwrócił. - Chodź tu do mnie, stęskniłam się. - rozłożyłam ramiona. Powiedział do chłopaka dwa słowa i podszedł do mnie, zamykając w szczelnym uścisku. - Zdradzasz mnie z Harry'm? - udawałam obrażoną.

- Skąd taki pomysł! Ty jesteś miłością mojego życia! - krzyknął tak głośno, że kilka przechodniów zatrzymało się w miejscu.

Harry poszedł kupić bilety, a my zajęliśmy miejsca w kolejce. Dołączył do nas po chwili z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Co Ci tak do śmiechu? - rzuciłam z pogardą.

- Nie mogę się doczekać, kiedy bedziesz błagać mnie, żebym Cię trzymał, tam na samej górze. - wypowiadając ostatnie słowa wskazał ruchem głowy na czubek London Eye.

- To się nie stanie. - oburzyłam się. - Nie mam lęku wysokości!

- To się jeszcze okaże. - powiedział wprost do mojego ucha.

Minęły kolejne minuty i wsiedliśmy do szklanej kapsuły. Kathia nie mogła opanować się ze szczęścia, że ma okazję przejechać się tą wielką maszyną. Ja rownież bym się cieszyła, gdybym mogła spędzić ten czas sam na sam z moimi przyjaciółmi, słyszysz Harry?

- Jak tu cudownie! - zachwycała się przyjaciółka.

- Za chwilę zobaczymy cały Londyn. - obok nas pojawił się Styles.

- Może potem skoczymy na piwo? - zaproponował Niall patrząc na naszą trójkę.

- Dobry pomy...

- Nie. - zaprzeczyłam szybko. - Kathia na pewno jest zmęczona długą podróżą i chce wrócić do domu. - spojrzałam na nią znacząco, ale jak to przysłowiowa blondynka - nie zrozumiała mojej aluzji.

- Skądże! Bardzo chętnie pójdę na londyńskie piwo. - palnęłam się otwartą dłonią w czoło. Harry szczerzył się jak mysz do sera, a ja strzelałam piorunami w Kathię.

Widok na szczycie był piękny. Postanowiłam, że muszę niedługo zabrać tu mamę.

- Podoba Ci się? - Harry stanął obok i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Bardzo. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Mogę Cię o coś zapytać? - powiedziałam po chwili. Zmrużył oczy i próbował wyczytać coś z mojej twarzy. Kiwnął głowa na pozwolenie. - Łączy Cię coś z Mią?

- Przyjaźnimy się. - odpowiedział natychmiastowo. - Kiedyś postanowiliśmy spróbować, no wiesz, związek i te sprawy, ale ja się nie nadaję do takich rzeczy. Mia nalegała i dalej nalega, ale ja nie chcę.

- Może wysyłasz jej złudne nadzieje? - mocniej zacisnęłam dłonie na metalowej obręczy.

- Powiedziałem jej wprost, że nic z tego nie będzie, ale ona chyba nie chce mi uwierzyć. - zamyślił się. Już otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale obok pojawili się Niall i Kathia.

- Co tak ćwierkacie? - jednocześnie wzruszyliśmy ramionami.

Nawet się nie zorientowałam, kiedy znaleźliśmy się na dole. Z uśmiechami na twarzach wyszliśmy ze szklanej kapsuły.

- Znam fajny pub niedaleko. - Harry otworzył mi drzwi od samochodu.

Dopijałam pierwsze piwo, a już czułam się bardziej rozluźniona. Moja słaba głowa na szczęście nie prosiła o więcej alkoholu.

- A więc jak się poznaliście? - Harry upił łyk wody.

- To było na placu zabaw. - zaczęła Kathia.

- Lisa zabrała mi zieloną łopatkę. - Niall zaczął się śmiać.

- To była moja łopatka! - oburzyłam się.

- Może powiesz, że wiaderko też było twoje? - zapytał ironicznie. Ledwo powstrzymywałam uśmiech na wspomnienia z dzieciństwa.

- A ja, dobra dusza, wyciągnęłam swój zestaw małego budowniczego i podzieliłam się z nimi moimi narzędziami. - wtrąciła Kat.

- Czyli Lisa od zawsze była kłótliwa i zadziorna? - wyszczerzył się Styles.

- Ha. Ha. Bardzo śmieszne. - skrzyżowałam dłonie na piersiach i podniosłam głowę do góry.

- Ale muszę przyznać, że pokazywanie środkowego palca wyszło Ci bardzo seksownie. - mrugnął do mnie jednym okiem.

- Zboczeniec. - skomentowałam. Odwróciłam się w stronę przyjaciół, którzy nadal rozważali posiadanie zielonej łopatki.

Około godziny 22 znaleźliśmy się pod moim domem. Harry podwiózł nas, a Niall obiecał podrzucić mnie jutro do kawiarni, abym zabrała swój skuter.

Przywitaliśmy się z mamą, która leżała w swoim łożku, czytając książkę. Widząc jak ledwo daje radę, aby podnieść dłoń na przywitanie, moje serce zaczęło się rozklejać. W ciągu dnia było wszystko ok, ale widok mamy w takim stanie doprowadzał mnie do smutku.

Na szczęście miałam przy sobie wspaniałych przyjaciół, którzy ocierali spływające łzy po moich policzkach.
___________
Czekam na Wasze opinie! :)

from Hate to Love /H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz