Nerwowo przygryzałam wargę, a moje dłonie zaczęły się pocić.
- Tak. - odpowiedziałam z dumą.
- Ale dlaczego? Przeze mnie? - widziałam strach w jego oczach.
- Oczywiście! - prychnęłam z sarkazmem. - Bo wszystko kręci się wyłącznie wokół Ciebie! - zaczęłam się histerycznie śmiać. On nadal stał w tej samej pozycji z tą samą miną. - Wyjeżdżam. - dodałam, gdy się nieco uspokoiłam.
- Na długo? - powiem szczerze, że miło było znów usłyszeć jego spokojny głos.
- A to coś zmieni? Nagle zerwiesz ze swoją dziewczyną, aby mnie zatrzymać? - jeszcze chwila, a wybuchłabym śmiechem i płaczem jednocześnie.
- Przecież nie mam nikogo! - ze zdenerwowanego zamienił się w złego.
- Jaaasne. - więcej sarkazmu nie mogłam dodać w tym słowie. - W takim razie udanych połowów na miłość Twojego życia, życzę. - uśmiechnęłam się fałszywie i obróciłam. W drodze do drzwi kilka łez spłynęło po moich policzkach.
Gdy wróciłam do domu z wielką chęcią zaczęłam się pakować. A raczej wrzucać pogniecione ciuchy do walizki wyładowując złość.
Z "opresji" wyrwał mnie dźwięk telefonu. Dzwonił Matt, z którym umówiłam się do kina. Bardzo ucieszyłam się ze spotkania, bo jednak oprócz Niall'a i Kathii nie mam innych przyjaciół.
Ubrana i wymalowana wyszłam z domu, gdy usłyszałam dźwięk auta. Taty nie było, co mnie nie zdziwiło, więc nie musiałam mu się tłumaczyć.
- Witaj, Matthew! - na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech widząc chłopaka.
- Lisa! - cmoknął mnie policzek i otworzył drzwi od auta.
- Jak się masz? - zapytał przyjaźnie, gdy ruszał z podjazdu.
- Spakowałam się. Chociaż wyjeżdżamy za trzy dni. - zmarszczyłam czoło.
- Widzę, że bardzo Ci się spieszy tam pojechać. - był skupiony na drodze, ale od czasu do czasu zerkał na mnie.
- Sama nie wiem czemu to zrobiłam. Ja nawet tego nie chciałam. - to brzmiało jakbym była nienormalna.
- No nieważne. Na jaki film masz ochotę? Romantyczna komedia czy może horror?
- Jak wolisz. - wzruszyłam ramionami.
- I na tym i na tym będziesz się przytulać, więc bez różnicy. - wyszczerzył zęby za co oberwał w ramię.
Po długich sporach wybraliśmy romantyczny dramat. Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła płakać. Matt zamiast śmiać się ze mnie, przytuł mnie i powtarzał "to tylko film".
Później wybraliśmy się do baru, gdzie wypiliśmy po drinku. Spotkałam tam osobę, o której nie chciałam wspominać.
- Lis? - obróciłam się w jego stronę.
- Peter. - przytaknęłam.
- Żal mi Cię. - odpowiedział oschle. Spojrzeliśmy z Matt'em na niego, jak na wariata. - Nie wiedziałem, że jesteś taką suką!
- O co Ci chodzi? - wstałam z krzesła podtrzymując się go.
- Kiedy proszę Cię o szanse, ty mnie olewasz i umawiasz się z innymi?!
- Przecież nie odzywałeś się! Nie możesz mnie obwiniać, to ty wszystko zepsułeś! - nie wiedziałam, dlaczego tak zareagował. Nie byliśmy w żadnym związku, więc nie miał prawa być zazdrosny, że spotkam się z Matt'em.
- Ty suko bez uczuć! - krzyczał na mnie. Staliśmy się centrum zainteresowania całego baru.
- Nie mów tak na nią! - do naszej kłótni dołączył Matt. Stanął przede mną. Widziałam jak Peter jest coraz bardziej wkurzony i napina mięśnie. W ułamku sekundy pieść Peter'a wylądowała na policzku Matt'a. Ten odchyli się do tyłu i ledwo stał na nogach. Byłam przerażona i bałam się, że zaraz sytuacja wymknie się spod kontroli, dlatego wzięłam chłopaka pod rękę i wyprowadziłam z baru. Trzymał się za czerwony policzek z grymasem na twarzy.
- O matko, przepraszam, nic Ci nie jest? - chwyciłam jego dłoń, aby zobaczyć stan policzka.
- Jest w porządku. - mruknął niemrawo.
- Nie jest. Jedziemy do mnie. Teraz. - zabrałam jego kluczyki i zaprowadziłam do auta. Peter chyba zaczął chodzić na siłownie, bo w końcu nie bije jak ciota.
Opatrzyłam krwawiącą ranę Matt'a w łazience. Jeszcze raz przeprosiłam go za sytuacje w barze. Wiedziałam, że Peter jest nieprzewidywalny, ale nie miałam pojęcia, że zrobi mi awanturę z niczego.
Robiło się już późno, więc przyjaciel musiał jechać do domu. Staliśmy przed moją furtką.
- Powiem Ci, że bycie Twoim bohaterem nie jest takie łatwe. - zażartował.
- Wysłuchiwanie jak ktoś nazywa Cię od suk, też nie jest. - wykrzywiłam usta.
W tamtym momencie nastała chwilowa cisza między nami. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, aż nagle twarz Matt'a zamieniła się w twarz Harry'ego. Myślałam, że zwariowałam, ale zaczęło wirować mi w głowie i zrobiłam coś, czego nie chciałam. Pocałowałam go. Pocałowałam Harry'go, ale tylko w mojej wyobraźni. W rzeczywistości był to Matt.
- Prze...przepraszam, ja...ja nie chciałam. - odsunęłam się szybko.
- Li...
- Nie, proszę, nic nie mów. Do zobaczenia. - ostatni raz zerknęłam na niego i wróciłam do domu. Było mi wstyd i żałowałam tego. Sama powtarzałam mu, że nic z tego nie będzie, a tym czasem go pocałowałam. To było żałosne.
Następnego dnia poszłam do kawiarni z myślą, że ostatni raz odwiedziam to miejsce. Harry'ego nie było, a Mia nagle stała się dla mnie miła. Pewnie wiedziała, że odchodzę. Na koniec pracy Patricia życzyła mi powodzenia i rozstałyśmy się.
Kolejne dni minęły w mgnieniu oka. Większość czasu spędziłam na pakowaniu kartonów, spotkałam się też z Matt'em, a w dzień wyjazdu odwiedzili mnie Kathia i Niall. Wytłumaczyłam Matt'owi, że nie chciałam tego pocałunku i wspólnie postanowiliśmy o tym zapomnieć.
- To już wszystko? - zapytał blondyn. Ładowaliśmy kartony na tył samochodu dostawczego, który wypożyczyliśmy.
- Taa. - mruknęłam. Czym bliżej było wyjazdu, tym bardziej chciałam tu zostać. - Za chwilę wracam. - rzuciłam szybko i ruszyłam w stronę domu.
Usiadłam na łożku moich rodziców. W pokoju nie było nic oprócz pustego biurka, szafy i właśnie łóżka. Tutaj umarła mama. Delikatnie głaskałam pościel wspominając uśmiechniętą twarz kobiety. Byłaby ze mnie dumna, że nie poddałam się. Ciągle powtarzała, że mam być silna. I taka właśnie jestem. Nabrałam powietrza, jakbym chciała zachować go na zawsze i zeszłam na dół. Tata czekał już w samochodzie, a przed domem stała kobieta, która miała przejąć nasz dom.
Kilka minut zajęły nam pożegnania z przyjaciółmi. Obiecaliśmy sobie, że nie stracimy kontaku i mimo odległości będziemy się odwiedzać.
Otworzyłam drzwi od auta i ze łzami w oczach chciałam do niego wsiąść, ale zatrzymał mnie telefon, który zaczął wibrować. Wytarłam mokre policzki i odebrałam.
- Tak? - Cześć, tu Gemma, siostra Harry'ego. - odezwał się dziewczęcy głos, który drżał i mogłam wyczuć, że ta osoba była przestraszona. - Wiem, że byłaś blisko z moim bratem, więc przyjedziesz do szpitala? - Jakiego szpitala? - zaczęłam się denerwować. - Harry...on...umiera.
___________
Umrze czy nie umrze? Happy end czy może sad end?
Komentujcie, gwiazdkujcie :)
CZYTASZ
from Hate to Love /H.S.
FanfictionLisa Pencey przeprowadza się z rodzicami do Londynu, aby tam zapewnić lepszą opiekę nad chorą na raka matką. Dostaje nową pracę w jednej z kawiarni. Tam poznaje znienawidzoną przez nią osobę - Harry'ego Styles'a. Czy powrót byłego chłopaka Lisy spow...