- Myślisz, że ona czekała aż wrócisz ze szkolenia? - zanotowała coś w swoim zeszycie i przyjrzała mi się uważnie.
- Sama nie wiem. Uścisnęłam moją dłoń, to chyba coś znaczyło. - bawiłam się palcami u dłoni. Tora była miłą kobietą, niezwykle spokojną, wymyślała milion pytań na minutę. Z początku ciężko nam się rozmawiało. Nie potrafiłam się przełamać. Na końcu było już lepiej, ale nie powiedziałam jej o kartce. Była to dla mnie zbyt prywatna rzecz.
- Podsumowując, pomyśl o tym, jak mama chciałaby, abyś zachowywała się po jej śmierci. Uważam też, że chciała uchronić Cię przed ciągłą rozpaczą i depresją. - urwała na moment. - Jeśli będziesz potrzebowała rozmowy, dzwoń śmiało. - podała mi swoją wizytówkę. - Pasuje Ci spotkanie za trzy dni o tej samej godzinie? - zamyśliłam się. - Myślę, że z początku będziesz potrzebowała więcej spotkań, a potem uogólnimy to do jednego spotkania w tygodniu, co Ty na to?
- W porządku. - wzruszyłam ramionami. Jak narazie po tej rozmowie nie poczułam się ani lepiej ani gorzej.
Pożegnałyśmy się i Tora zniknęła za drzwiami. Natychmiastowo w salonie znaleźli się Kathia i Niall.
- I jak? I jak? - wykrzykiwali równocześnie.- Muszę odpocząć. - przeprosiłam ich wzrokiem, wyminęłam i skierowałam do pokoju. To było dla mnie zbyt wyczerpujące.
Wystarczyło położenie się w łożku, a łzy same zaczęły skapywać. Wspomnienia wróciły, a także postać mamy w moich myślach.
Po godzinnej drzemce ktoś zapukał do mojego pokoju. Mruknęłam ciche "co?", a drzwi uchyliły się. W nich ujrzałam Harry'ego, a nie powiem - ten widok mnie zadziwił.
- Harry? - wyszeptałam. Jego twarz wyrażała żal i smutek. Nie obchodziło mnie wtedy, że zobaczy mnie w takim stanie. Podszedł niepewnie do mnie i usiadł na rogu łóżka. Chwycił moją dłoń i masował ją kciukiem.
- Tęskniłem. - choć na chwile mogłam oderwać się od natarczywych myśli i powrócić do rozmarzania o chłopaku. Przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam w silne ramiona. O tak. Tego mi brakowało.
- Dlaczego to musiała być moja mama? Dlaczego nie kto inny? Przecież ona była wyjątkową kobietą. Najważniejszą w moim życiu. Zawsze mnie wspierała, była przy mnie, gdy uczyłam się chodzić, gdy pierwszy raz poszłam do szkoły, gdy przeżywałam pierwsze miłości. A teraz? Teraz muszę cierpieć. To jest trudne. Zbyt trudne. Nie umiem z tym walczyć.
- Ciii... - uspokajał mnie głaszcząc po włosach. Co jakiś czas wycierał moje łzy z policzków.
Po raz kolejny zasnęłam w jego objęciach.
***
Harry zachowywał się conajmniej dziwnie. Gdy się obudziłam, oznajmił, że musi się zbierać i wyszedł. Nawet się nie pożegnał. Było mi przykro.- Hejka, Lis. - do pokoju wparowała Kat. Jak zwykle leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. - Słuchaj. Wyglądasz jak żywe ciało bez duszy, serio. Normalnie jakby życie się z Ciebie ulotniło! Więc ja, super hiper mega przyjaciółka - wskazała radośnie na siebie. - pomogę Ci wrócić do żywych! - kłasnęła w dłonie.
- Co zamierzasz? - zapytałam zerkając na nią.
- Po pierwsze musisz pójść do pracy. Tam się czymś zajmiesz, a w domu nie robisz nic. Po drugie mogłybyśmy zrobić mały remont Twojego pokoju, hm? Ostatni raz zmieniałaś tu coś chyba 8 lat temu!
- No nie wiem...
- Ale ja wiem! - przerwała mi. I jeszcze jedno. Pójdziemy na imprezę! - zaczęłam się histerycznie śmiać.
- Nie ma mowy! - pokiwałam przecząco głową. Wystarczyło jedno spojrzenie przyjaciółki i już wiedziałam, że z nią nie wygram.
Następnego dnia mój budzik zadzwonił o 6:30. Miałam ochotę zabić kogoś, kto go włączył.
- Co do cholery?! - wrzasnęłam na cały dom. W progu pojawiła się uśmiechnięta Kathia.
- Mówiłam, że wciele nasz plan w życie jak najszybciej. - zakryłam twarz rękoma. Nagle pościel wylądowała na ziemi. - Wstawaj, śpiochu! - krzyczała mi do ucha.
Byłam więc zmuszona wstać, wykonać poranną toaletę i zjeść śniadanie.
- Nialluś Cię zawiezie. - powiedziała dziewczyna.
- Nie mów tak do mnie, bo czuję się jak dwuletnie dziecko. - skrzyżował ręce.
- I tak się zachowujesz. - dodała i wyszła z kuchni.
- Jak my z nią wytrzymujemy? - zapytał Niall retorycznie.
- Też się dziwie. - wzruszyłam ramionami.
Obawiałam się tego dnia w pracy. Nie potrzebowałam współczucia, a domyślałam się, że każdy będzie składał mi kondolencje.
Zanim otworzyłam szklane drzwi od kawiarni, westchnęłam głośno. Miałam tylko nadzieję, że przy Harry'm nieco się odstresuje.
- Liso! - szefowa podbiegła do mnie. - Jak dobrze, że wróciłaś! Brakowało nam Ciebie. - uśmiechnęła się smutno. Przytuliła mnie. - Przykro mi. - wyszeptała prosto do mojego ucha.
Uśmiechnęłam się słabo i skierowałam do zaplecza, gdzie odłożyłam torebkę. Natknęłam się na Mię, która uważnie mi się przyjrzała.
- Hej, wyrazy współcz...
- Cześć. - przerwałam jej. Naprawdę miałam tego dosyć.
Marzyłam tylko, aby pochłonąć się pracą i zapomnieć o wszystkim.Wróciłam za ladę, gdzie z wymuszonym uśmiechem przyjęłam klienta.
Po jakiś dwudziestu minutach w kawiarni pojawił się Harry. Ucieszyłam się i to bardzo. Jednak zdezorientował mnie, gdy zerknął na mnie obojętnie, spiął się i obrócił w inną stronę. Prowadziłam go wzrokiem, a on nawet się nie przywitał. O co chodzi?
Kolejny klient, kolejny i kolejny, choć ta monotonia była ciekawsza niż siedzenie w domu, Kat miała rację. Nie myślałam tak często o mamie, a większość moich myśli zaprzątał Harry.
- Cześć. - mruknął tylko, gdy pojawił się obok. Czyli teraz tak się witamy? Jeszcze niedawno posyłał mi całusy przed snem i po przebudzeniu. A teraz?
- Hej. - odpowiedziałam niepewne. Harry zajął się przygotowaniem kawy, a ja obsługiwałam w dalszym ciągu klientów. Nie odzywaliśmy się do siebie aż do momentu przerwy.
Usiadłam na kartonowym pudle i odpisywałam na sms'y Kathi, których było mnóstwo. Ciągle pisała przypomnienie, że mam zjeść kanapki, które przygotowała. Pilnowała mnie, bo od kilku dni pije jedynie wodę, a jem znikome ilości.
- Jak się czujesz? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego. Prawie straciłam nadzieję, że jeszcze się do mnie odezwie dzisiaj.
- Lepiej. Kathia i Niall mi pomagają. Bez nich nie dałabym rady. Nawet mam spotkania z psychologiem. - powiedziałam na jednym tchu.
- Wiedziałem, że sobie poradzisz. - uśmiechnął się delikatnie. Kiedy już otworzyłam usta, aby pociągnąć rozmowę, on poprostu wyszedł. Zostawił mnie na zapleczu, gdzie wymieniliśmy raptem kilka słów. No cóż, poszłam w jego ślady i także wróciłam do pracy.
Kiedy zbliżała się 14:00 powoli kończyłam robotę. Miałam małą nadzieję, że Harry zaproponuje jakieś spotkanie, cokolwiek. Nic.
Zabrałam swoją torebkę, a gdy wróciłam Styles'a już nie było.
- Widziałaś może Harry'ego? - zapytałam stojącej nieopodal Mii.
- Wyszedł chwile temu. - wzruszyła ramionami. Nie pożegnał się.
Wiedziałam, że coś się stało i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co. Musieliśmy poważnie porozmawiać. I miałam zamiar zrobić to jutro.
_______
Sorki za zniknięcie, ale wiecie...wystawianie ocen i te sprawy :/
Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą pojawiać się cześciej, a przynajmniej będę się starać :)
Gwiazdkujcie, komentujcie! :D
CZYTASZ
from Hate to Love /H.S.
FanfictionLisa Pencey przeprowadza się z rodzicami do Londynu, aby tam zapewnić lepszą opiekę nad chorą na raka matką. Dostaje nową pracę w jednej z kawiarni. Tam poznaje znienawidzoną przez nią osobę - Harry'ego Styles'a. Czy powrót byłego chłopaka Lisy spow...