Z szerokim uśmiechem na twarzy wyszłam z gabinetu brunetki. Miałam nadzieję, że zdążę wszystko ogarnąć do soboty.
- A ty co się tak szczerzysz? - obok pojawił się Styles. Mój uśmiech natychmiast znikł, gdy uświadomiłam sobie, że to on pomoże mi w przygotowaniach.
- Na sobotę wynajęłam kawiarnię, a Ty musisz mi pomóc. - wzruszyłam ramionami.
- Prosisz mnie o pomoc? - jego oczy się zaświeciły, a na ustach pojawił się delikatny uśmiech, który uznałabym za słodki, gdybym go lubiła.
- Nie. Pani Patricia wyznaczyła Ciebie. - odparłam. Miałam wrażenie, że Harry posmutniał. Powrócił do przerwanej czynności.
Czas dłużył się nieubłaganie. Minuty trwały wieczność. Co chwilę spoglądałam na zegarek.
Zostało pół godziny do końca zmiany, a ktoś szturchnął mnie w ramię. Pomyślałam, że to kolejna zaczepka Harry'ego, więc obróciłam się układając w głowie ciąg przekleństw w jego stronę. A jednak to nie on. Spodziewałabym się prędzej dinozaura niż Peter'a.
- Lisa? - zapytał równie zaskoczony. Pokiwałam głową nie mogąc wydusić ani słowa. - Tyle czasu. - uśmiechnął się smutno. Ostatni raz widziałam go na kolacji pożegnalnej. Dzień wcześniej oznajmił, że wyjeżdża do Stanów z rodzicami. Mówił, że zostanie tam na zawsze. Stwierdziliśmy, że związek na odległość to głupota, więc pożegnaliśmy się jak kulturalni, dojrzali ludzie. Czy było mi z tym źle? Oczywiście, byłam związana z szatynem przez pół roku. Bolała mnie jego strata, ale jak to mówią - czas leczy rany.
- Przecież miałeś być w Stanach? - zapytałam słabym głosem.
- Wiem. Tylko że wszystko nie poszło po mojej myśli. - spuścił wzrok. - Nie mogłem znaleźć pracy, mieszkałem z rodzicami, nie znałem tam nikogo. Mimo wszystko wolę deszczowy, szary Londyn.
- Czyli teraz mieszkasz tutaj? - oparłam się łokciem o blat.
- Tak. Wynajmuję mieszkanie i pracuję jako mechanik. - pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem. Człowiek, o którym zapominam i myślę, że nie spotkam więcej, pojawia się nagle. - Co za przypadek, że Cię spotkałem, prawda? - powiedział z nutką ekscytacji. - A może raczej przeznaczenie? - poruszał śmiesznie brwiami.
- Twoim przeznaczeniem jest jak najszybsze opuszczenie tej knajpy albo sam się Tobą zajmę. - dłonie Harry'ego zaciśnięte były w pieści, a usta w wąską linijkę.
- Spokojnie, to mój kolega. - stanęłam przed nim, ale on nadal wbijał wzrok w Peter'a.
- Jestem Peter. - przedstawił się speszony. Podał Harry'emu dłoń, ale ten ją zignorował i przeniósł agresywny wzrok na mnie.
- Może wzięłabyś się do pracy, a nie ucinasz sobie pogawędki z jakimś frajerem?! - warknął na mnie. Dupek. Po pierwsze w kawiarni świeciło pustkami, więc mogłam zrobić sobie przerwę, a po drugie Harry zareagował za bardzo przesadnie i do tego nazwał Peter'a frajerem.
- Pogadamy potem. - wysapałam zmęczona do blondyna. Obrociłam się na pięcie, ale zatrzymał mnie głos chłopaka o brązowych oczach.
- O której kończysz? Poczekam na Ciebie! - uśmiechnął się delikatnie. Jednym okiem zerknęłam na Styles'a, który patrzył na nas, jakbyśmy mu rodzinę zabijali.
- 14:00. - odpowiedziałam szybko i zniknęłam w zapleczu.
Naprawdę nie było co robić. Zajęłam się bezsensownym rozpakowywaniem pudełek z nowymi sprzętami, co powinien zrobić ktoś inny. Zastanawiało mnie tylko dziwne zachowanie Harry'ego. Nie znam go za dobrze, ale mogłam zauważyć, że jest nieprzewidywalny.
- Kto to był? - w progu pojawił się on. Skrzyżował ręce i wpatrywał się we mnie przenikliwie.
- Nie jesteś moim ojcem, więc nie muszę Ci się tłumaczyć. - nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem. Wystarczająco mnie wkurzył.
- Spotkasz się z nim? - jego głos przybrał teraz łagodną barwę.
- A dlaczego nie? I nie masz prawa mowić mi co mam robić, więc nie rozumiem dlaczego mieszasz się w moje życie. - rozerwałam pudło z podwojoną siłą. Harry kilkakrotnie otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale zaraz po tym zamykał je nic nie mówiąc. Nie mogłam znieść tej ciszy między nami, więc najzwyczajniej w świecie wyszłam z zaplecza.
W rogu siedział Peter, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wymienialiśmy się uśmiechami.
Posprzątałam po ostatnim kliencie i zamknęłam kase fiskalną. Ubrana w swoje ciuchy podeszłam do stolika, gdzie przebywał blondyn.
- Możemy iść. - położyłam dłonie na biodrach. Zadowolony chłopak wstał i patrzył na mnie z troską w oczach. Żeby jeszcze bardziej zdenerwować Harry'ego, który nas podsłuchiwał udając, że sprząta stolik obok, dodałam jeszcze kilka słów o wiele głośniej. - Cieszę się, że wróciłeś.
Na początku rozmowa była trochę krępująca, bo na siłę szukaliśmy tematów do obgadania. To nie było to co kiedyś. Wtedy rozmawialiśmy na okrągło, śmialiśmy się, czasem bawiliśmy jak dzieci. Ale tamten rozdział już się skończył. Teraz jestem Lisą z Londynu, pracującą w cudownej kawiarni z irytującym Styles'em.
- Lisa. - nagle zatrzymał się w miejscu. Spacerowaliśmy ulicami Londynu prowadząc pogawędkę. - Nie będę ukrywał, tęsknie za Tobą. - zamrugałam kilka razy, aby dotarło do mnie to, co przed chwilą powiedział. - Brakuje mi Ciebie. A dzisiejszy dzień uświadomił mi jak bardzo. Spotkałem Cię, choć niedawno nie wierzyłem w to. - patrzył na mnie z nadzieją, że coś powiem, ale mi po prostu zabrakło słów.
- P...Peter, ja nie wiem...nie wiem co powiedzieć. - zagubiłam się. - Straciłam do Ciebie zaufanie. - przyznałam szczerze. - Nasz związek się rozpadł. Wymazałam Cię z pamięci. Nie potrafię Ci nic więcej powiedzieć. - wzruszyłam bezradnie ramionami.
Chłopak nie wiedział, że tymi słowami zrzucił mi uporczywe myśli na głowę, które nie opuściły mnie aż do zaśnięcia.
Rano zmęczona wczorajszym dniem niechętnie wstałam z łóżka. W kuchni nikt się nie krzątał, bo mama była w szpitalu. Zadzwoniałam więc do niej, aby spytać co słuchać. Jest w trakcie leczenia, które cieżko przechodzi. Mówiąc o raku, płakała i krzyczała jednocześnie.
- Cześć. - powitałam obojętnie Harry'ego i Mię. Dziewczyna skinęła głową, a chłopak zignorował mnie. Chyba już się powinnam przyzwyczaić.
Po dwugodzinnej pracy na pełnych obrotach do kawiarni weszli moi sąsiedzi. Zajęli ten sam stolik co ostatnio. Chwyciłam kartkę i długopis i ruszyłam w ich stronę.
- Dzień dobry, zanim złożę zamówienie chciałam przeprosić, bo zapomniałam powiadomić rodziców o Pańskim zaproszeniu. - starsze małżeństwo patrzyło na mnie uważnie. - Ale mam nadzieję, że przyjdą Państwo w sobotę. Robię małe przyjęcie w tej kawiarni dla mamy. - posłałam im delikatny uśmiech.
- Twoja mama ma urodziny? - zdziwił się mężczyzna.
- Niee. - spuściłam wzrok. - Przepraszam, ale muszę wracać do pracy. Co podać?
Klienci zamówili swoje zachcianki, a ja wróciłam za ladę. Nie ma nic przyjemnego w tłumaczeniu nieznajomym, że własna mama jest śmiertelnie chora i niedługo umrze. Wolałam oszczędzić sobie niepotrzebnych współczuć i żali.
Podczas robienia kawy, mój telefon zawibrował, co oznaczało dostanie sms'a. Na moje nieszczęście komórka leżała obok stojącego Harry'ego, więc z łatwością przeczytał wiadomość. Podeszłam do niego i z pogardą zabrałam telefon.
PETER: Co powiesz na wspólną kolację dziś wieczorem? :)
____________
Co sądzicie o rozdziale?
Wiem, że nudno, ale mam nadzieję, że niedługo się rozkręci :)
CZYTASZ
from Hate to Love /H.S.
FanfictionLisa Pencey przeprowadza się z rodzicami do Londynu, aby tam zapewnić lepszą opiekę nad chorą na raka matką. Dostaje nową pracę w jednej z kawiarni. Tam poznaje znienawidzoną przez nią osobę - Harry'ego Styles'a. Czy powrót byłego chłopaka Lisy spow...