Prolog

1.9K 134 74
                                    

Moje obecne zafascynowanie tą novelką/mangą/anime/dramą nie ma końca. Więc to musiało się w końcu pojawić. Tak mi to chodziło po głowie, że wiedziałam, że w końcu to napiszę 😊


Fandom: WangXian.

 Novelka nazywa się Mo Dao Zu Shi (Grandmaster of Demonic Cultivation), donghua i manhua tak samo. Drama nazywa się The Untamed (aktorzy są rewelacyjnie dobrani). 

Niestety, w anime i serialu nie ma najlepszych scen, chińska cenzura.

Ktoś, kto nigdy nie miał styczności z tym tytułem, niestety nie zrozumie fabuły.


Dalsza część i bonusy są wyłącznie dla osób komentujących treść rozdziałów.



***


Prolog


Niebo płonęło. Jak zawsze wtedy, gdy mieszkańcy Zacisza Obłoków i znajdującego się poniżej góry miasta Caiyi posyłali w powietrze lub na taflę jeziora setki lampionów. Lampiony życzeniowe, czasem z wyzwiskami, ale najwięcej było tych wyrażających tęsknotę za zmarłymi.

Lan WangJi stał na wysuniętym klifie i patrzył na płonące niebo, jednak jego ręce były puste. Nie przyniósł ze sobą żadnego lampionu. Nie palił też papierowych pieniędzy, które miały być przekazane zmarłemu w zaświatach.

– WangJi – usłyszał łagodny głos.

Nie odwrócił wzroku. Jego obecnie beznamiętnie złote oczy wpatrywały się w ogień jakim było zabarwione niebo. Długie czarne włosy i wstążka klanu Lan falowały pod wpływem lekkiego wiatru. Tak samo jak nieskazitelnie białe szaty.

– WangJi – usłyszał jeszcze raz i poczuł na ramieniu delikatny uścisk.

– Mn – mruknął niemal niesłyszalnie i odwrócił się w stronę osoby, która zakłóciła jego chwilę melancholii,

Nie zdziwił się. To jak zawsze, jak co roku, był jego starszy brat, XiChen. Wyrozumiały wyraz twarzy i lekki uśmiech. Wiedział, gdzie go znajdzie tego dnia. Zawsze przychodził na to wzgórze i trzymał w rękach ładny, ozdobny lampion, który chciał mu oddać. Ale Lan WangJi, jak co roku, to zignorował.

– WangJi, minęło trzynaście lat. – Głos XiChena był bardzo łagodny, ale dało się wyczuć wyraźne nuty zaniepokojenia. – Nie uważasz, że to już czas ostatecznie się pożegnać? – Wyciągnął rękę z lampionem.

Lan WangJi nie odpowiedział. Spojrzał na brata pustym wzrokiem, który za chwilę znów skierował w niebo.

– WangJi, wiem, że go kochałeś – kontynuował XiChen. – Jednak...

– Nie – powiedział Lan WangJi.

– Nie zaprzeczaj. Znam cię najlepiej. Zresztą, to nie jest tajemnica. Kiedy znaleźliśmy was w tej jaskini, każdy, nawet ślepy lub głuchy, rozpoznałby twoje uczucia.

– Nie – powtórzył twardo Lan WangJi.

– WangJi...

– Nigdy nie mów o nim w czasie przeszłym. On nie umarł. Zaczekam na niego.

WangXianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz