Co dziesiąty rozdział (lub w niektórych przypadkach piąty) będzie wklejany w całości, ponieważ widzę, że coś odrobinę się ruszyło.
Ten rozdział 46 jest już pod innym linkiem, który powysyłam osobom komentującym. I tam będzie kolejnych 10.
***
Lan WangJi, na którego ramieniu wylądował talizman, przez chwilę stał nieruchomo, wpatrując się tępo przed siebie. Jego twarz była bez żadnego wyrazu. Nie zwracał uwagi na nic, nawet na ludzi obok. Zupełnie jakby ich tam nie było.
Lan XiChen kiwnął głową Lan XianMei, a gdy ta puściła jego ramię, ruszył w stronę młodszego brata.
– WangJi – potrząsnął jego ramieniem. – WangJi – powtórzył, gdy nie reagował.
Lan WangJi w końcu spojrzał na niego. Złote oczy nadal wydawały się być jakieś takie odległe.
– Kim jesteś? – zapytał, patrząc na rękę na swoim ramieniu, a potem na jej właściciela.
Lan XiChen domyślił się, że jest z tego powodu niezadowolony i od razu zabrał dłoń. Gdyby to nie był jego brat, pomyślałby, że ktoś robi mu głupi dowcip. Ale to był WangJi. A on nigdy nie żartował. Nawet mimo że pod wpływem Panicza Wei'a mocno się zmienił, to jednak nie aż tak.
– To ja, XiChen – powiedział spokojnym tonem.
– XiChen – powtórzył beznamiętnie Lan WangJi, przetwarzając uzyskaną informację, po czym znów spojrzał przed siebie nieobecnym wzrokiem.
– Tak. XiChen. Twój starszy brat.
– Starszy brat...
Jiang Cheng, który chwilę wcześniej był zły jak osa i chciał opuścić zarówno to miejsce, jak i ludzi, zatrzymał się, marszcząc brwi.
– Co to za talizman? – zapytała go Lan XianMei, odsuwając na później wynikłe między nimi nieporozumienie.
Dzisiaj podczas bankietu podszedł do niej Zewu-Jun. Najwyraźniej zauważył jej nienajlepszy humor i wiedział też o wstążce. Zaproponował spacer. Zgodziła się, choć wiedziała, o czym będzie chciał rozmawiać. Zewu-Jun zawsze był bardzo szarmancki i okazywał szacunek, dlatego zaproponował swoje ramię, gdy szli po kamienistej ścieżce w stronę lasku. Gdyby to zdarzyło się kilka lat temu, byłaby przeszczęśliwa. I prawdę mówiąc, teraz, gdy go dotknęła, znów powrócił na chwilę sentyment i powidok dawnych uczuć. Jednak wiedziała, że nic z tego nie będzie. Spodziewała się raczej trudnej rozmowy. Rozmowy na temat jej zamążpójścia.
Nie zdążyli jednak poruszyć tego tematu, bo zobaczyli Jiang Chenga i Lan WangJi'ego z talizmanem na ramieniu. Talizman był tak silny, że rozpuścił materiał szaty i przylgnął do skóry. A sam LanWangJi wyglądał obecnie, jakby stracił pamięć.
– O, jesteście jeszcze tutaj – usłyszeli kolejny głos.
W ich kierunku zmierzali Wei WuXian i Jin Ling, który mimo rozmowy i tak zaczerwienił się na widok Lan XianMei.
– Lan Zhan, jak się czujesz – Wei WuXian, widząc talizman na ramieniu, podszedł do męża i pogłaskał go po policzku. – Wytrzeźwiałeś już?
– Nie dotykaj mnie – usłyszał ostry, bezuczuciowy głos.
Oniemiały zabrał rękę i spojrzał na nieruchomą twarz Lan WangJi'ego. Była zupełnie bez wyrazu. Jak wtedy, gdy zobaczył go po raz pierwszy.
CZYTASZ
WangXian
FanfictionWiększość ff będzie się opierała na wydarzeniach po tych z novelki, choć część rozdziałów ma to, czego mi osobiście zabrakło w novelce - częściowa perspektywa Lan WangJi'ego. Będzie też trochę scen uwodzenia przez Wei WuXiana (w nowym wcieleniu), k...