Rozdział 18 - Mogę ci przypomnieć

842 80 43
                                    


Autorzy fanfików nie pobierają za swoją pracę żadnych profitów. Jeśli lubisz i szanujesz moją pracę, zostaw komentarze na temat treści. Dziękuję.


***


Jin Ling, odkąd z ręki ZeWu–Juna zginął Jin Guangyao, został – choć jeszcze nieformalnie – Liderem Sekty Jin. Jednak był problem. Ten problem wynikał z tego, że po tym, gdy czyny Jin Guangyao ujrzały światło dzienne, reputacja Sekty padła w gruzach, a Jin Ling był zbyt młody, aby się z tym uporać.

Niektórzy seniorzy Sekty chcieli przejąć stery, ale wtedy wkroczył Jiang Cheng. Jin Ling był jego siostrzeńcem, który dorastał bez rodziców. Musiał i chciał mu pomóc. Jako poważany Lider Sekty Jiang szybko zrobił porządek z tymi hienami. A teraz od kilku miesięcy podróżował między obiema Sektami, mając na głowie obowiązki obu. Żałował, że nie ma nikogo, komu mógłby chociaż na jakiś czas powierzyć władzę w Przystani Lotosów. Kiedyś kimś takim miał być Wei WuXian, a teraz...

Co prawda wiele rzeczy między nimi wyjaśniło się w Świątyni Guanyin, ale relacji nie odbudowali. Zresztą, Wei WuXian jedyne, co miał obecnie w głowie, to romansowanie z Lan WangJi'm.

Ten temat był szeroko komentowany w świecie kultywatorów. Nikt nie wiedział dokładnie co i jak, ale plotki krążyły. W Świątyni Guangyao byli przecież świadkowie. Sam Jin Ling potwierdził, że Wei WuXian i Hanguang–Jun wyznali sobie wtedy miłość. I że kiedy nagle zapadła ciemność spowodowana podmuchem wiatru, który zgasił wszystkie świece, całowali się ze sobą na matach do siedzenia. Nie było ich widać, ale słychać już tak.

To co wydarzało się potem, też nie pozostawiało złudzeń. Osobiście to widział. Te spojrzenia, gesty, trzymanie się za ręce. Przecież Wei WuXian w jednym z najważniejszych momentów tamtej potyczki, na oczach wszystkich mrugnął zalotnie do Lan WangJi'ego, przez co ten drugi prawie sfałszował melodię graną na guqinie. Kiedy inni byli ranni lub martwi, oni jawnie ze sobą flirtowali! I to tak ostentacyjnie!

– Ah Ling! – zwrócił się do siostrzeńca. – Skończyłeś już trenować strzelanie do celu?

– Tak – odpowiedział Jin Ling, składając ręce w ukłonie. – Pokonałem wszystkich. Lanowie na polowaniu zobaczą, na co mnie stać!

– Polowaniu? Jakim polowaniu? – Jiang Cheng zmarszczył brwi. – Nie słyszałem, że jakieś zorganizowano.

Spojrzał surowo na Jin Linga. Przez kilka dni był w Przystani Lotosów, przybył do Wieży Koi dopiero przed chwilą.

Jin Ling nie bardzo wiedział, jak się zachować. Wypaplał. Ale nie spodziewał się swojego wujka go tak szybko. Myślał, że wróci dopiero za parę dni. Jak się dowie, że chodzi o polowanie z Upiornym Generałem, naprawdę połamie mu nogi.

– To... Nic takiego – powiedział szybko. – Po prostu z Lan Sizhuim, Lan Jingyim i kilkoma innymi umówiliśmy się, że pójdziemy na nocne łowy.

Jiang Cheng zacisnął usta. Kolejna bliska mu osoba wolała trzymać się z członkami Sekty Gusu Lan zamiast z juniorami z własnej. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego. Ale co miał w tej sytuacji zrobić? Jian Ling dorastał. Niedługo zostanie formalnym liderem Sekty Jin. Czy w takiej sytuacji on mógł mu jeszcze czegokolwiek zabraniać? Westchnął. Ostatnio, mimo że zabronił mu walki z innymi uczniami, sprał trzech naraz. Używał przy tym stylu walki i chwytów Wei WuXiana. Kiedy on się tego nauczył?

– Muszę iść załatwić kilka spraw. Potem chcę wiedzieć, co to za łowy. I gdzie. I lepiej żebyś nie kłamał, bo połamię ci nogi.

Jiang Cheng odszedł zamaszystym krokiem, a zaraz potem zatrzymał jednego z członków Sekty Jin, odpowiedzialnego za organizację wszelkich wydarzeń.

WangXianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz