Autorzy fanfików nie pobierają za swoją pracę żadnych profitów. Jeśli lubisz i szanujesz moją pracę, zostaw komentarze na temat treści. Dziękuję.
***
Lan WangJi bardzo kochał swojego Wei Yinga. Jednak miał świadomość, że aby w Zaciszu Obłoków czy w innych sektach zaakceptowano go jako jego pełnoprawnego partnera, musi być mu poślubiony.
Trzy pokłony.
Jeden dla ziemi i nieba, drugi przed przodkami. Te miały już miejsce w Przystani Lotosów.
Pozostał trzeci. Przed sobą nawzajem. Kiedy to zrobią, zwiążą się ze sobą na resztę życia.
– Lan Zhan... – Wei WuXian usiadł obok niego na konarze drzewa i przytulił się do jego ramienia. – Wiesz, że jeżeli to zrobimy, twoja Sekta Gusu Lan może ci tego nie wybaczyć?
– Nie sądzę – powiedział Lan WangJi, głaszcząc jego dłoń. – Odkąd mój brat dowiedział się, kim jesteś, otwarcie nas wspierał. A jest Liderem Sekty. Poza tym juniorzy cię wręcz uwielbiają.
– Ale twój wuj...
– Porozmawiam z nim. Ale dopiero wtedy, gdy będę mógł postawić go przed faktem dokonanym.
Wei WuXian uśmiechnął się. Po chwili zerknął na konar, na którym siedzieli. Był dość podobny do tego na Górze Feniksa.
Z łobuzerskim błyskiem w oczach pociągnął, a potem zerwał wstążkę Lan WangJi'ego. Przez chwilę trzymał ją w dłoniach, a potem zawiązał ją sobie, zasłaniając oczy. Wstążka była cienka, więc musiał okręcić trzy razy.
Ułożył się wygodnie na konarze.
– Pocałuj mnie – powiedział. – Tak jak wtedy
– Wei Ying...
– Wiem, że całowaliśmy się już tysiące razy. Ale tamten pocałunek był moim pierwszym – mówił Wei WuXian z jakąś taką melancholią w głosie. – Chcę go powtórzyć.
Przez dłuższą chwilę czekał, nie uzyskując niczego w odpowiedzi, jednak w końcu jego nadgarstki zostały przyciśnięte do pnia. A zaraz potem poczuł drugie usta na swoich.
Pocałunek był zachłanny, namiętny, nie pozostawiający wątpliwości, że osoba, która całowała, żywiła do niego głębokie uczucia.
Wei Wuxian tak jak wtedy, lata temu, wił się, próbując uwolnić ręce. Jednak Lan WangJi trzymał mocno. Jak on mógł kiedyś w ogóle myśleć, że to była jakaś dziewczyna? Powinien od razu się domyślić. Dziewczyny miały małe rączki. Dłonie Lan WangJi'ego były duże i silne.
– Chcesz kontynuować? – usłyszał przy uchu ciche mruknięcie.
– No nie wiem... – Wei WuXian udał zawstydzonego. – Jestem dziewicą. Boję się.
– Wei Ying. – Lan WangJi westchnął. – Dziewictwo straciłeś ponad rok temu. Osobiście ci je odebrałem.
– No dobra, dobra. – Wei WuXian roześmiał się głośno. Jego śmiech poniósł się dźwięcznie po wzgórzu. – Ale będę udawał dziewicę. Będę krzyczał.
– To krzycz.
– Lan Zhan! Oszczędź mnie! Oszczędź!
Lan WangJi, wciąż przytrzymując jedną ręką oba nadgarstki, sięgnął do pasa Wei WuXiana. Już miał rozwiązać szarfę, gdy rozległ się jakiś szelest.
– Paniczu Wei? – usłyszeli niepewny głos.
Wei WuXian odwrócił głowę. Gdy Lan WangJi go puścił, zdjął z oczu opaskę.
– Wen Ning – powiedział zaskoczony jego widokiem. Był brudny, a z włosów wystawała mu słoma. – Co ty tutaj robisz?
Wen Ning przez chwilę bawił się palcami. Widząc tę scenę, która jeszcze chwilę temu rozgrywała się przed jego oczami, zawstydził się. Gdyby nie to, że nie żył, jego twarz na pewno pokryłaby się czerwienią.
– Paniczu Wei, byłem niedaleko, gdy usłyszałem twój krzyk – powiedział, patrząc w dół. – Myślałem, że dzieje ci się krzywda.
Wei WuXian zaśmiał się nerwowo. Już raz znalazł się w podobnej sytuacji. Po tym wieczorze, gdy razem z Lan WangJi'm kradli kurczaki i jujuby, a potem przeżyli pierwszą intymną noc, całując się i dotykając, też wpadł na Wen Ninga. Miał wówczas siniaki na nadgarstkach, a jego szyja została poznaczona śladami zębów. Wen Ning może umarł młodo, ale każdy by się domyślił, co Wei WuXian przed chwilą robił.
– Nic mi nie jest – zapewnił od razu.
Wen Ning pokiwał szybko głową.
– Przepraszam, że przeszkodziłem – powiedział, wyglądając, jakby chciał się zapaść pod ziemię.
– Nic się nie stało – uspokoił go Wei WuXian. Ciągle trzymał w dłoniach wstążkę Lan WangJi'ego. – Jak ci się powodzi? Słyszałem, że zabierasz juniorów na nocne polowania.
– Tak. – Wen Ning znów pokiwał głową. – A–Yuan jest bardzo utalentowany. Świetnie walczy mieczem. A jutro ma nam towarzyszyć po raz pierwszy młody panicz Jin.
Wei WuXian uśmiechnął się i potarł swój policzek. Jin Ling na polowaniu z Upiornym Generałem? Może w takim razie była jeszcze szansa, żeby on sam i Jiang Cheng się pogodzili? Chciałby czasami odwiedzać Przystań Lotosów. A on był jego bratem, z którym spędził większość dzieciństwa.
***
Lan Qiren siedział przy stoliku i głaskał swoją tak mozolnie wychodowaną brodę. Tyle czasu nie było żadnych efektów, a gdy w końcu włosy urosły, był z siebie dumny. Tak jak dumny był zwykle ze swoich bratanków.
XiChen i WangJi od zawsze wydawali się wręcz nieskazitelni. Nie na próżno nazywano ich Dwoma Jadeitami. Mieli nienaganna prezencję, byli posłuszni, stosowali się do zasad. Każdy ich cenił i każdy miał przed nimi respekt.
A teraz?
Lan XiChen nadal nie doszedł do siebie po tym, co stało się w Świątyni Guanyin. Lan Qiren nie poznawał go. Mocno schudł, stracił całą swoją werwę, nie uśmiechał się. Całe dnie spędzał w odosobnieniu.
Z Lan WangJi'm było jeszcze gorzej. Uciekł z Patriarchą Yiling i nie wiadomo było, co w ogóle robi. Wei Ying... Ten chłopak od początku sprawiał problemy. I sprowadził jego idealnego bratanka na złą drogę. Lan Qiren czasami miał ochotę wziąć księgę zasad i dopisać tam: „Wei Ying zakazany w Zaciszu Obłoków". Gdyby WangJi był młodszy, zamknąłby go w Pawilonie Bibliotecznym i kazał przepisywać zasady. Nie raz ani dwa. Tylko do momentu, w którym sam z siebie uznałby, że chce wrócić na właściwą ścieżkę. I przestałby utrzymywać jakiekolwiek kontakty z Wei WuXianem. Czy była na to jeszcze jakaś nadzieja?
CZYTASZ
WangXian
FanfictionWiększość ff będzie się opierała na wydarzeniach po tych z novelki, choć część rozdziałów ma to, czego mi osobiście zabrakło w novelce - częściowa perspektywa Lan WangJi'ego. Będzie też trochę scen uwodzenia przez Wei WuXiana (w nowym wcieleniu), k...