𝟷

264 34 12
                                    

Życie jako kopia człowieka było poniekąd beztroskie. W przeciwieństwie do prawdziwej ludzkiej istoty, nie potrzebował snu, jedzenia, czy napojów. Owszem, naśladowanie ludzi należało do jego codzienności, ale do przeżycia potrzebował jedynie energii i otaczającego go świata, z którego mógłby się uczyć. Wooyoung wiele zdążył poznać przez ostatnie dwa lata. Życie wciąż go zaskakiwało, choć zdążył poznać pewne nawyki i typowe zachowania wśród ludzi. Często był więc mylony z jednym z nich. Nic dziwnego, był stworzony na ich wzór.

Na co dzień pomagał swojemu ojcu, który spędzał praktycznie cały swój wolny czas w domowym laboratorium. Resztę dnia poświęcał pracy i wtedy Wooyoung zostawał całkowicie sam. Z początku w obawie przed tym, co może spotkać androida w czasie jego nieobecności, odłączał go od zasilania i przywracał do życia po pracy. Dopiero gdy Wooyoung nauczył się funkcjonować tak, jak ludzie, zostawiał go samemu sobie, by wykonywał obowiązki domowe, robił zakupy i załatwiał niektóre sprawy. Wykorzystywał inteligencję i posłuszeństwo maszyny, by pozyskiwać informacje, których zdobycie jemu zajęłoby trochę czasu. Wooyoungowi wystarczyło kilkanaście sekund, by odnaleźć prawidłową odpowiedź w sieci, lub coś obliczyć.

Życie z kopią jego nieżyjącego syna okazało się być bardzo wygodne, choć wciąż traktował go tak, jakby był prawdziwym Wooyougiem. Kochał go i uczył wszystkiego od podstaw. Robot nie miał uczuć, ale zaprogramowane miał niektóre zachowania typowe dla Wooyounga, którego stracił przed laty. Były różnice, nie dało się ich uniknąć, ale były momenty, w których mężczyzna miał wrażenie, że to naprawdę jego syn.

Jedyne czym robot różnił się zawsze, był brak kontaktu z rówieśnikami. Trudno było o tego typu rzeczy, kiedy nie był żywą istotą i nie starzał się jak ludzie. Znajome twarze "zapisywał" w bazie danych, gdzie szukał o nich informacji przy kolejnych spotkaniach. Nie było mowy o relacjach uczuciowych, nie potrafił czuć.

- Wooyoung - odwrócił głowę słysząc swoje imię - Jaką mamy dziś pogodę? - to pytanie było powtarzane niemal każdego dnia. Pan Jung bardzo ułatwiał sobie życie za pomocą androida i oszczędzał czas zadając mu pytania. A Wooyoung wiedział wtedy, że jest potrzebny.

- Pochmurnie, bez opadów. Temperatura 16°C.

- Dziękuję. Myślisz, że powinienem zabrać parasol?

- Nie zapowiadają opadów do godziny 18:00. Myślę, że parasol jest zbędny.

Mężczyzna spojrzał na zegarek i przyspieszył swoje ruchy szykując się do pracy. Nie lubił zostawiać robota samego, ale z dnia na dzień radził on sobie coraz lepiej. Nie potrzebował nadzoru, a inteligencją przewyższał jego samego.

- Ah, gdzie ja zostawiłem kluczyki...

- Są tutaj - podszedł do niego podając przedmiot.

- Dziękuję. Wrócę o 17:00, w razie czego pisz.

- Wiem.

Pan Jung wyszedł, a Wooyoung przyglądał mu się przez okno, dopóki nie zniknął za zakrętem. Zabrał się za porządki, jak każdego dnia. W mieszkaniu było czysto przez to, jak rzadko ktokolwiek tu przebywał. Normalny człowiek znudziłby się takim życiem, ale Wooyoung uważał to za swój obowiązek i lubił to. Pan Jung dał mu życie, poświęcił na to całe sześć lat i mimo że Wooyoung był zaledwie kopią jego syna, czuł się przez niego kochany jakby naprawdę był jego dzieckiem.

Każdy dzień był do siebie bardzo podobny. Po zrobieniu porządków, Wooyoung wychodził na dwór. Lubił przebywanie wśród natury, bardzo dużo mógł się od niej nauczyć. Może okolica nie sprzyjała do obserwacji ludzi, ale według niego, zwierzęta też miały sporo ludzkich cech. Też trwały w pewnej rutynie i dążyły do jakichś celów. Każde z nich miało jakąś swoją rolę w świecie. W przeciwieństwie do niego...

Dużo czytał. Nawet jeśli tego nie lubił, starał się robić to, co robią ludzie. Czytanie książek było dla niego bardzo męczące ze względu na wykreowany świat, który wymagał odrobiny wyobraźni. Jego umysł myślał logicznie, był maszyną działającą na podstawie algorytmów i szczegółowych obliczeń, nie posiadał czegoś takiego jak wyobraźnia. Dlatego często nie rozumiał wszelakich czytanych powieści. Autorzy szanowani przez niemal cały świat dla niego byli niewiele warci, gdy nie rozumiał, co chcieli przekazać poprzez przedstawioną historię. Jego ulubionym więc gatunkiem były powieści historyczne, mające w sobie garstkę prawdziwych wydarzeń i faktów z przeszłości. Ojciec jednak powtarzał mu, że w ten sposób nie może się rozwijać.

Jednym z ćwiczeń, które zaproponował mu pan Jung, to patrzenie w chmury. Obserwował je, analizował ich kształty i oceniał co mu przypominają. Z początku było to trudne, jedyne co był w stanie dostrzec to kłęby pary, ale z czasem zrozumiał, że niektóre z nich przybierają czasem znajome mu kształty. Wzrokiem obrysowywał kontury i dopasowywał do znanych mu przedmiotów. Zaczęło go to nawet bawić i lubił taką formę nauki.

Codziennie doglądał ptaków i roślin, znając dobrze każdy ich gatunek i szczegółowe informacje o nich. Wiedział czym charakteryzują się zwierzęta i jakie są ich typowe zachowania. Wszystko było w sieci, do której miał bardzo łatwy dostęp. Korzystał z niej niemal cały czas i to ona była źródłem jego wiedzy. Sprawdzał pogodę, wiadomości, datę i inne codzienne informacje, które w przypadkach innych zapewne zostałyby pominięte przez brak czasu. On miał go aż za dużo. Wszystko miał wyliczone. Wstawał zawsze o tej samej godzinie, robił śniadanie, czekał na ojca, który po krótkiej rozmowie wychodził do pracy, po czym tylko odhaczał obowiązki ze swojej listy. Informował ojca o wszelakich problemach i kontrolował jego lokalizację wyliczając co do sekundy jego powrót. Taki był i przez ostatnie dwa lata nic się nie zmieniło.

Starał się był ludzki, ale nie mógł nic poradzić, że mając wokół siebie tylko puste pokoje, naukowca w podeszłym wieku i wszelkie urządzenia domowe, nie miał zbytnio od kogo się uczyć. Potrzebował kogoś, kto nauczy go, czym są rówieśnicy, przyjaciele, wrogowie. Znał te słowa tylko z definicji, ale sam nie miał wokół siebie. Mimo że pan Jung dał mu życie, był ograniczony. Nie mógł się w pełni rozwijać mając ograniczony dostęp do świata i jego mieszkańców. Czuł się jak jeden z wielu, który jako jedyny zachowuje się, myśli i funkcjonuje inaczej. Nawet nie potrafił nazwać swoich uczuć, były one nieco inne niż te ludzkie. Bo owszem były momenty, w których okazywał emocje, ale były one sztuczne i wyuczone. Smutek, radość, złość - wszystko to było tylko marną kopią po obserwacjach w domu, czy w internecie. Nie był w stanie nauczyć się być człowiekiem. Mógł naśladować, ale nie mógł być.

Ciekawy przypadek.

Można było go opisać, podać jego konkretne cechy, nawet nazwać imieniem i nazwiskiem, ale nie można było powiedzieć, że jest. Był jak telefon komórkowy wpisany w ciało zwykłego człowieka. Żaden telefon nie zostanie z człowiekiem do końca życia... Prędzej czy później wyjdzie nowy model, lepszy, ładniejszy i stary pójdzie na śmietnik. Był urządzeniem, jakich wiele na świecie.

Czymś, co również robił pod nieobecność swojego ojca, to przyglądanie się ludzkiemu ciału. Porównywał się z nimi, wskazywał podobieństwa i różnice. Nawet jeśli z zewnątrz wyglądał identycznie jak wszyscy, w środku nie miał narządów, które odpowiadały za jego prawidłowe funkcjonowanie. W jego wnętrzu była tylko plątanina kabli i części, które swoją pracą sprawiały, że był maszyną idealną.

Czasem jednak ta idealność bywała męcząca.

~~~

a/ Mamy pierwszy rozdział!
Przyznam szczerze, że trochę się nie przygotowałam na pisanie tego, a wręcz miałam z tego zrezygnować XD Ale skoro spodobał się wam ten pomysł, chętnie do niego wracam!

Dajcie znać co myślicie ^^

Not (Only) Human • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz