𝟸𝟶

163 22 4
                                    

Wooyoung chciał się nauczyć wielu rzeczy. Sprawianie uśmiechu na twarzy Sana było teraz jego głównym zadaniem i chciał poznać wiele sposobów na wywołanie go. Wieść o tym, że uczucia takie jak miłość nie są mu pisane zwyczajnie zignorował. Jeśli system uzna to za błąd, w porządku, on i tak nie zamierza rezygnować z Sana i tego, co między nimi powstało.

Cieszył się na koniec pracy, gdy mogli zamknąć kawiarnie i pójść gdzieś razem. Od razu po wyjściu z lokalu Wooyoung sięgnął po dłoń Sana splatając razem ich palce. Chłopak przez to poczuł jak jego policzki okropnie pieką, a sam zapewne zrobił się cały czerwony. Mimo to nic nie powiedział, bo odpowiadała mu bliskość z Wooyougiem.

- Proszę, proszę - usłyszeli znajomy głos, przez co odwrócili się za siebie, by zobaczyć Hongjoonga - Widzę, że sprawy nabierają tempa.

- J-Joong - San lekko się zawstydził widząc współpracownika. Chciał szybko puścić dłoń androida, ale ten mu na to nie pozwolił - Ale nie powiesz nikomu?

- O czym?

- No... O tym - powiedział niepewnie wskazując na swoją rękę.

- Bez obaw, nie jestem osobą, która rozsiewa plotki na prawo i lewo - powiedział rozbawiony - A tak poza tym to gratuluje - uśmiechnął się ciepło.

- D-dzięki.

- Spieszę się na autobus, więc miłego dnia! - wyminął ich ruszając żwawym krokiem w stronę przystanku.

- Jasne, widzimy się jutro! - pomachał chłopakowi z lekkim uśmiechem i odwrócił się z powrotem do Wooyounga - Idziemy?

Robot przytaknął i ruszyli razem wzdłuż drogi. Nie chcieli jeszcze iść do domu, San wolał coś zjeść na mieście. Nawet jeśli Wooyoung zwykle nie jadał z nim, co odejmowało przyjemność z tej czynności, lubiłpo prostu spędzać raze czas, a robot był momentami naprawdę uroczy wobec niego...

Usiedli przy wolnym stoliku zamawiając coś lekkiego do jedzenia, a także alkohol, którego oczywiście Wooyoung odradzał Sanowi, ale nie chciał się z nim kłócić, zwłaszcza, że zapewniał go, że nie upija się tak łatwo. Mimo wszystko chciał go przypilnować, a jeśli zajdzie taka potrzeba, może nawet go ponieść, w końcu był znacznie silniejszy od Sana.

- Jak powinno się kochać? - zapytał Wooyoung obserwując chłopaka zlizującego bitą śmietanę ze swojej twarzy/

- Hmm... Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. Czasem ktoś postrzega miłość jako czyny, dla innych bardziej liczy się to, co jest w środku. Nie chodzi o to, by codziennie powtarzać tej jednej osobie, że jest dla ciebie ważna. Bardziej liczy się to, że spędzasz z nią czas, słuchacie siebie nawzajem i po prostu jesteś obok, kiedy najbardziej cię potrzebuje. To mój sposób postrzegania miłości.

- Więc nie muszę robić nic więcej? - zdziwił się Wooyoung - Spędzamy razem prawie każdy dzień i zawsze jestem, kiedy tego potrzebujesz. Zawsze cię wysłucham, a także chętnie proszę o rady. Jeśli spojrzeć na to z tej strony... Nic między nami się na zmienia.

- Oczywiście, że nie głupku - zaśmiał się San - Zmiana nie jest potrzebna, bo jest dobrze tak jak teraz. Zakochałem się w tobie takim, jaki jesteś, więc raczej bez sensu byłoby się zmieniać, nie uważasz?

- Racja - uśmiechnął się do chłopaka obserwując jak ten kończy swój posiłek. Wiedział, że mimo wszystko miłość nie jest taka prosta i wiele musi się jeszcze nauczyć.

۝

Mimo że Wooyoung obiecał ojcu, że wróci dziś trochę wcześniej, nie mógł zostawić Sana samego, gdy ten jednak troszkę przesadził z alkoholem. Prawda, z początku były to niewielkie ilości, którymi nie da się upić, ale z czasem zamawiał więcej, a Wooyoung jedynie się przyglądał mając w pamięci, że San przecież ma dobrą głowę do alkoholu. Teraz jednak zmuszony był go odprowadzić, gdy ten ledwie był w stanie iść nie wpadając na wszystko po drodze. Bał się, że może mu się coś stać, więc zrezygnował z wcześniejszego powrotu do domu.

- Powinienem cię lepiej przypilnować - mruknął Wooyoung zdejmując buty Sana i prowadząc go do jego sypialni.

Nagle chłopak jakby ożył i po zwłokach, które Wooyoung zmuszony był ciągnąć przez całą drogę, a także klatkę schodową na drugie piętro, nie było śladu, bo zastąpił je ożywiony i pobudzony San. Zawiesił się na szyi robota uśmiechając wpatrzony w jego twarz.

- Połóż się, jesteś pijany - polecił podtrzymując go w razie upadku.

- Nie jestem śpiący - mruknął niezadowolony i wciąż opierając się ciężarem swojego ciała na Wooyoungu, zbliżył się, by skraść niewinnego całusa.

- Nie powiedziałem, że jesteś śpiący, tylko pijany - odsunął go od siebie android.

- Co z tego? - odparł uparcie znów dociskając swoje usta do tych Wooyounga.

Nie chciał z nim walczyć. Jeśli tego potrzebował, mógł go całować całą noc, tylko żeby już nie pił.

Serce Sana biło w szaleńczym tempie, tak działał na niego każdy pocałunek. Nie chciał odsuwać się od robota i przez chwilę naprawdę odnosił wrażenie, że ma do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Bo Wooyoung przecież bardzo ich przypominał, był wręcz identyczny.

Zatrzymał się jednak nagle, gdy jego dłoń znalazła się na piersi Wooyounga, nie czując tego, co on sam. Nie mógł poczuć bicia serca robota, bo go nie miał. To sprawiło, że nagle oprzytomniał smutniejąc. Odsunął się nieznacznie gładząc delikatnie policzek Wooyounga, nim odwrócił się i usiadł na materacu.

- Coś nie tak? - spytał siadając obok niego.

- Nie.

- Nagle posmutniałeś.

- Po prostu... Czasem chciałbym, żebyś był człowiekiem - odpowiedział cicho i położył się na łóżku nie czekając już na odpowiedź.

Wooyoung przetwarzał jakiś czas jego słowa, ale nie chciał dopytywać. Wstał zaczynając zbierać się do wyjścia. San i tak zapewne za moment zaśnie, a jego ojciec będzie niezadowolony za takie opóźnienie. Pożegnał się cicho i szybkim krokiem ruszył w drogę powrotną.

Nie mógł wyrzucić z głowy słów chłopaka i zastanawiał się, co mogły one oznaczać. Podejrzewał, że gdyby był człowiekiem, na pewno byłoby im łatwiej, ale czy stał za tym jeszcze jakiś powód? Czy San przestanie go kochać, jeśli nie będzie w stanie zapewnić mu tego, co mógłby zapewnić człowiek?

Dotarł do domu w nieco słabym humorze obawiając się, że mimo wszystko nie jest wystarczający dla Sana. Wierzył jednak, że porozmawiają o tym jutro i wszystko sobie wyjaśnią. Nie był urażony, w końcu był maszyną, która nie jest w stanie odczuwać krzywdy. Ale wiedział, że coś jest nie tak i nie miał ochoty się przez to uśmiechać. Wręcz przeciwnie, gdyby mógł, zacząłby płakać. Niestety od ostatniego razu jeszcze nie zdarzyło mu się, by z jego oczu poleciały łzy, a on sam nie wiedział, jak je wywołać.

Wszedł do domu próbując odrzucić natrętne myśli i udawać przed ojcem, że nic się nie stało. Jednak stanął w miejscu, gdy okazało się, że nie są tu sami. Zlustrował dwie sylwetki stojące obok jego ojca. Jeden z nich to pan Park, rozpoznał go, ale ten drugi? Nigdy nie widział tego mężczyzny na oczy. Nim zdążył o cokolwiek zapytać, odezwał się jego ojciec.

- Wooyoung, dobrze, że jesteś. Co prawda umawialiśmy się na nieco wcześniejszą godzinę, ale... Mniejsza. Pana Parka już znasz. Pracuje razem ze mną w laboratorium. A to jest prezes, któremu zawdzięczam pracę, a także środki na stworzenie ciebie - wskazał na nieco wyższego, lekko siwego mężczyznę.

- Coś się stało? - zapytał android nie rozumiejąc o co chodzi.

- Nie skądże! Po prostu zaprosiłem tu pana Jo, by mu ciebie pokazać.

- Mało tego - wtrącił się mężczyzna - Zabieramy cię do laboratorium.

~~~

a/ Ten fanfik jest jeszcze bardziej spontaniczny, niż myślałam XD

Not (Only) Human • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz